23.

1.3K 74 10
                                    

*Perspekywa Anny*

Wyszedł z pokoju a ja poczułam uścisk w sercu. Cała nasza relacja nie jest normalna. To nie powinno mieć miejsca. Usiadłam na łóżku i schowałam twarz w dłoniach.

- On jest jednym z tych ludzi, którzy zabijają twoich braci. - mówiłam do siebie.- Ale przecież to nie moja wina, że czuję coś do tego człowieka... Jak to przerwać?! - przypływ emocji sprawił, że wstałam i spojrzałam z podniesioną głową w lustro. - Jestem silna. Muszę być! Jeśli nie dla siebie... to dla Polski! - powiedziałam i poszłam wziąć kąpiel.

*Perspektywa Franza*

Poszedłem do salonu i rozłożyłem się na kanapie. Chwyciłem po mój ulubiony trunek i zacząłem sączyć alkohol. Po chwili usłyszałem dzwonek telefonu. Niechętnie podniosłem się i chwyciłem za słuchawkę.

- Franz! Przyjacielu... tak dawno się nie widzieliśmy!

- Bruno? - nie byłem pewny...

- No a kto?! - mówił nieco pijackim tonem. - Co ciekawego porabiasz?

- Właściwie to nic... - przewróciłem oczami.

- W takim razie za chwilę będę. - powiedział i się rozłączył.

-Cholera. - westchnąłem. Nie miałem ochoty się dziś z nikim spotykać. Przejechałem dłonią po stoliku. Dlaczego zależy mi na tej kobiecie?! Jest Polką... Wiem, że nie możemy być razem. Ale tak bardzo mnie do niej ciągnie. Może przez to, że wiem iż jest to niewłaściwe?
Usłyszałem pukanie do drzwi. Założyłem maskę obojętności i otworzyłem drzwi.

- Witaj bracie! - rzucił mi się na szyję. Poklepałem go kilka razy po plecach i odsunąłem się.

- Siadaj- wskazałem mu fotel. Rozsiedliśmy się przy stoliku. Polałem mu alkoholu. - Chyba świętowałeś już zanim do mnie przyjechałeś? - uniosłem brew do góry.

- Chłopacy zaprosili mnie na panienki..., wypiliśmy trochę.

- Jak zawsze. Pewnie dobrze się bawiliście. - parsknąłem.

- Oni tak... Ja? Nie. - ułożył się wygodniej w fotelu. - Niemki mnie już nie kręcą.

- Przestań, nasze kobiety są najpiękniejsze. - powiedziałem, choć wiedziałem, że jest jedna Polka, która jest piękniejsza niż wszystkie Niemki razem wzięte.

- Ej! Franz! Jesteś tam?! - machał mi dłonią przed oczami. - Mówię do ciebie od 10 minut!

- Przepraszam zamyśliłem się.

- Pewnie alkohol już uderza ci do głowy. - zaśmiał się i dolał trunku.

- Nie, raczej nie. - przeciągnąłem się.

- No to może jakaś kobietka ci w głowie siedzi? - uderzył mnie w bark, a sam prawie się przewrócił. Pociągnąłem trunek z butelki.

- Nie obchodzą mnie trwałe związki. - jestem jebanym kłamcą.

- Uhmm, jasne.

- A ty? Poznałeś swoją wybrankę życia? - parsknąłem i sięgnąłem po kolejną butelkę.

- Niestety nie, może polecisz mi jakąś kobitkę? Zawsze miałeś branie.

- Myślę, że nie. Jak będzie jakaś chętna to podam twój numer. - zaczęliśmy się śmiać i kontynuowaliśmy są rozmowę popijając co drugi wyraz alkoholem.

*Perspektywa Anny*

Miałam kłaść się spać, lecz z salonu usłyszałam śpiew. Zdenerwowana wstałam i okryłam się szlafrokiem. Poszłam sprawdzić co się dzieje.

*Perspektywa Franza*

Alkohol mocno uderzył nam do głowy. Zaczęliśmy śpiewać niemieckie piosenki. Po chwili do salonu weszła Anna.

- Ej Franz... - przetarł oczy. - Widzisz to co ja? - zamrugał kilka razy. - Anioł zleciał na ziemię albo piękna kobieta sama przyszła do nas. Hah!

- To Anna. - powiedziałem nieco zmieszany. Miałem nadzieję, że nie dojdzie do tego spotkania.

- Ty znasz ją? - wytrzeszczył na mnie oczy.

- Tak.. ymm, Anna to moja gosposia. Jest  Polką - przetarłem kark dłonią. Bruno podszedł do niej i ucałował ją w dłoń.

- Bruno jestem, bardzo mi miło Aniu. - podrapał się po głowie. Spojrzał na mnie. - Ona rozumie po Niemiecku? - Nie czekał na odpowiedź, odwrócił się  do niej i powiedział  - Dzien dobry - dość nie udolnie to wyszło. Anna zachichotała.

- Rozumiem po niemiecku, spokojnie. - zakryła usta dłonią. Wciąż śmiała się. Z nerwów ścisnąłem szklankę tak mocno, że pękła.

- Kurwa! - powiedziałem. - Zaraz wracam. - poszedłem do łazienki a świat wirował. Przemyłem ranę i położyłem na nią bandaż. Myślałem, że Ania przyjdzie tu... pomóc mi... Ahh, jebać to. Wróciłem do salonu. Bruno wraz z Anią siedzieli na kanapie i rozmawiali w najlepsze.

- Ekhe! - kaszlnąłem. - Bruno zostaw Annę w spokoju, niech idzie już spać. Pewnie jest zmęczona.- Bruno spojrzał przepraszająco na gosposię.

- Nie jestem zmęczona. - uniosła głowę. Zamurowało mnie.

- Mogę cię prosić na słówko?

- Niby po co? - nie będzię ze mną dyskutować! Chwyciłem ją za ramię.

- Daję ci pracę więc musisz mnie słuchać! - ciągnąłem ją za sobą.

- Ohh, to ja pójdę do łazienki- wtrącił się Bruno.

Po chwili byliśmy na zewnątrz. Deszcz padał.  Schowałem się pod daszek. Przyciągnąłem Annę do siebie.

- Co robisz?! - popchnęła mnie.

- Chcesz być chora? - odpaliłem papierosa, choć było ciężko, gdyż po alkoholu kręci mi się w głowie.

- O czym chciał pan porozmawiać? - sarknęła?

- Teraz to ,,pan" ? - spytałem i wypuściłem dym z ust. Odwróciłem wzrok w jej stronę. Ugięła się pod nim. Masowała rękę, może za mocno ją ścisnąłem...

- Skoro nie ,,pan" , to po co mnie wołałeś? Tak lepiej? - powiedziała oburzona.

- Chciałem popatrzeć. - wzruszyłem ramionami.

- Słucham?! - uderzyła mnie w klatkę. - Co za kretyn... - chciała odejść, ale przygwoździłem ją do ściany.

- Zostań. Jeszczę chwilę.

- Franz...puść mnie. - odsunąłem się od niej. Krople deszczu opadały na moją twarz. Grzywka opadła na czoło. Anna podeszła do mnie i odgarnęła włosy.

- Nie patrz na mnie. Nie ma na co. - powiedziała cicho. Przejechała dłonią po mojej twarzy. Nasze oczy spotkały się.

- Uwierz, że jest na co... - patrzyłem jej głęboko w oczy.

- Niby co we mnie widzisz? - chciała się odsunąć, ale chwyciłem ją mocniej.

- Cały świat. - wbiłem się w jej usta. Deszcz wciąż padał. Byliśmy cali mokrzy. Nasze ubrania przylgnęły do ciała, a nasze ciała do siebie. Czułem szybsze bicie serca. Anna odwzajemniła pocałunek. Oderwałem się od niej na chwilę. - I jeszcze niebo.

•Serce, czy rozum? - Opowieść, jak pokochałam wroga •Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz