*Perspektywa Franza*
Dostałem telefom o tym, że ten cały Kamil już czeka na przesłuchanie. Pojechałem tam. Będąc już w budynku dopisywał mi świetny humor. Szedłem i pogwizdywałem sobie jakąś melodię. Wchodząc do celi zrobiłem głęboki wdech. Zobaczyłem go. Człowieka, który chciał skrzywdzić Annę. Od razu moje nerwy wzięły górę. Usiadłem na przeciwko niego. I spojrzałem w papiery.
- Hmm.. Powiedz mi czy masz jakąś rodzinę? - nie odpowiedział.
Wstałem i kopnąłem w krzeslo, na którym siedział a on z niego spadł uderzając głową o podłogę. Od razu można było wyczuć u niego strach. Inaczej było z Cichockim..- Jeśli będę chciał to i tak będę miał to, co zechcę. Mogę zniszczyć twoją rodzinę tak, jak ciebie.- kucnąłem obok niego - Rozumiesz?
- Oczywiście, że będziesz miał to, co zechcesz. Masz juz nawet dziwkę w domu. - tego było już za wiele. Uderzyłem go w twarz, łamiąc mu nos.
- Dodasz coś jeszcze?
- N-nie.-Właściwie... to wiesz dlaczego tu się znajdujesz ? - prychnąłen
- Nie wiem ! Jestem niewinny ! - znów uderzyłem go w twarz. Rozciąłem mu usta. Po chwili zacząłem wyrywać mu paznokcie.
- Wiesz dlaczego tu jesteś? - zapytałem ponownie
- Nie - wyrwalem kolejnego paznokcia
- Wiesz ?
- Nie ! - powtórzyłem czynność.
- Hmm już wiesz ?
- Jaa.. nie ! Jestem niewinny! - wyrwałem mu paznokcie z obu dłoni. Strasznie krzyczał...
- A może teraz? - śmiałem mu się w twarz.
- J-ja naprawdę nie wiem ! - wziąłem do ręki nóż.
- Albo otwierasz usta i mówisz albo pobawimy się inaczej. - nic nie mówił. Wziąłem nóż i rozciąłem mu brzuch.
- Proszę przestań. Zrobię wszystko. Chyba wiem, chyba wiem !
- Więc mów - wytarłem nóż, którego pokrywała krew. Kamil w końcu zaczął mówić. Opowiedział mi wszystko.- Wiesz co za tym idzie ?
- N-nie..
- Coś gorszego niż śmierć. - Werner! Przynieś sól!
- Jawohl! - odpowiedział żołnierz.
- Błagam nie! Zrobię wszystko. Mogę być szpiegiem ! Mogę zrobić wszystko!
- Jesteś aż takim tchórzem ?! Ha! - splunąłem mu na twarz. - Grałeś na skrzypcach?
- Tak-k.
- Hmm - kucnąłem i zacząłem wyłamywać mu palce.- Co ty na to ? - prychnąłem
- NIEEE! PROSZĘ ZOSTAW! - w tym momencie przyszedł Werner. Przyniósł to, o co prosiłem.
- Możesz odejść Werner. - zacząłem wcierać sól w rany tego Polaka. Wił się z bólu. Po około godzinie ,,zabawy,, Wstałem i spojrzałem na niego. Był już cały we krwi. Miał połamanych wiele kości. - A teraz niespodzianka ! Werner ! Wprowadź Lucyfera. - do celi wszedł ogromny pies.- Nudzi mi się zabawa z tobą. Mam dziś dobry humor więc nie chce mi się z tobą dłużej bawić. - westchnąłem- Lucyfer... kolacja. - Wychodząc z celi słyszałem jedynie krzyk i szczekanie psa.
CZYTASZ
•Serce, czy rozum? - Opowieść, jak pokochałam wroga •
Tarihi KurguSerce - nie sługa. Czy lepiej iść za sercem? Czy rozumem? Czy zakazane uczucie jest w stanie przetrwać? Czy podczas wojny jest miejsce na miłość? ___________________________________________ * #1 historyczne * * #1 major * [ WOLNO PISANE ]