Rozdział 8

14 3 6
                                    

- Wiesz Alfę cechuje osobowość, a przede wszystkim zgoda z samym sobą - kontynuował, a ja wpatrzona w niego chłonęłam każde słowo - Jeśli wiesz kim jesteś to jest to pierwszy krok to bycia kimś więcej niż jakimś tam pierwszym lepszym Alfą.

Popatrzyłam się na niego dużymi oczami.

- Ty jesteś Prawdziwym Alfą, czyli nie musiałaś zabijać swojego Alfy, gdyż dowiodłaś to dzięki sile charakteru, cnocie i sile woli - przerwał na chwilę - Ale to trochę dziwne...

- Co?

- Mówiłaś przecież, że wcześniej pracowałaś jako zabójca. A przecież Prawdziwym Alfą nie może stać się ktoś jeśli kiedykolwiek kogoś zabił - rzekł po chwili dłuższego zastanowienia.

- Może to chodzi o to drugie życie? Nie wiem - zakłopotałam się.

Stary zegar w holu wybił 16:00. Wstałam i podeszłam do lodówki.

- Masz ochotę na tosty? - zapytałam nadal węsząc po lodówce.

- Jeśli zrobisz to chętnie - posłał mi zadziorne spojrzenie.

- Pewnie tym byś nas zatruł po zrobieniu tak mocno trudnego dnia - zaśmiałam się.

- Czy ty sugerujesz, że ja nie umiem gotować? - przeskoczył zwinnie kanapę i usiadł przy blacie.

- Ja nie sugeruję - uśmiechnęłam się - Ja to wiem.

- Daj - podszedł od tyłu i wyjął nóż z mojej dłoni.

Uśmiechnęłam się i usiadłam na krześle obserwując szefa kuchni.

- Niech już będzie. Zrobię te tosty, by tylko rozwiać wątpliwości - uśmiechnął się kątem oka.

Obserwowałam jak zwinnie smarował pieczywo tostowe masłem, a następnie nakładał ser, szynkę i ogórki konserwowe. To wszystko razem podpiekł na patelni i zadowolony z siebie ułożył na talerzu stos ciepłego pieczywa. Pachniało wybornie.

- Podano do stołu - uśmiechnął się podając mi ketchup.

Zanurzyłam tost w ketchupie i wzięłam duży gryz. Kubki smakowe szalały w moich ustach. Ithan zrobił to samo i ciszy przeszkadzały tylko odgłosy chrupiącego pieczywa.

- Boże jakie to dobre - wzięłam kolejnego tosta.

- Mama mnie nauczyła - wyprostował się dumnie na co razem wybuchnęliśmy śmiechem.

- Wiesz najlepiej smakuje zawsze jak ktoś nam zrobi jedzenie - przełknęłam - Ale tu pobiłeś też smakiem.

- Cieszę się, że Ci smakują - nalał do dwóch szklanek soku pomarańczowego z lodówki.

Po obfitym posiłku umyliśmy naczynia i chwilę porozmawialiśmy o powrocie do szkoły. Przy tym chłopaku czas leciał nieubłaganie i nawet moja jedna myśl nie przemknęła wokół Finstock'a. Działał na mnie jak najlepszy relaksujący masaż. Zapomniałam jak fajnie było z nim spędzać czas. Nim spostrzegłam było już ciemno.

- No - wstał powoli - Będę się już zbierał.

Wraz z jego słowami coś ciężkiego uderzyło mnie w sam środek twarzy. A tak. To samotność, która zbliżała się wielkimi krokami.

Również wstałam i otrzepałam spodnie z okruszków chipsów, którymi się zajadaliśmy.

- Dzięki że przyszedłeś - uśmiechnęłam się - Brakowało mi tego.

- Jak coś to pisz - puścił mi oko i zaczynał ubierać buty.

- Słuchaj - popatrzył się na mnie wyczekująco z dołu - A może chciałbyś zostać dziś na noc?

Czarna Krew - TOM IIIWhere stories live. Discover now