Popatrzyłam smutnym wzrokiem na to wszystko co zniszczyłam. Spalone domy, zwłoki, bydło... Podeszłam szybkim krokiem do zwłok mojej matki i lekko odgarnęłam jej włosy z twarzy.
- Tak bardzo przepraszam - załkałam cicho i lekko pogładziłam dłonią jej policzek.
Poczułam na plecach ciepłą dłoń i natychmiast się wzdrygnęłam gotowa do ataku. Odwróciłam się i spostrzegłam Ithan'a całego we krwi, trzymającego się kurczowo za brzuch.
- Przepraszam, że nie przyszedłem wcześniej, ale się regenerowałem - zasyczał z bólu i bardziej się zgiął.
Przytuliłam się do chłopaka najmocniej jak potrafiłam i nie chciałam go już nigdy puszczać. Osoby w moim życiu nagle zaczęły znikać jak na pstryknięcie palca, nie chciałam jeszcze jego stracić.
Kenay i Dagur podeszli do nas.
- Reszta mojego ludu jest bezpieczna w podziemiach, nie zdołali ich pojmać - westchnął z ulgą wódz - Dziękuję, że przybyłaś Eris.
Posłałam mu ciepły uśmiech.
- Ty byś zrobił to samo - odpowiedziałam po krótkiej chwili, na co Dagur lekko prychnął zza pleców Kenay'a. Widać, że rozbawiła go moja wypowiedź.
Postanowiłam to zignorować i chwyciłam ręką medalion, który ciągle miałam na szyi. W mgnieniu oka przypomniałam sobie o Finstock'u, który leżał ciągle na plaży.
- Zaraz wrócę - oznajmiłam chłopakom, zamknęłam oczy i pobiegłam przed siebie skacząc do przepaści, która się wcześniej utworzyła pod wpływem mojego ryku.
- STÓJ! ERIS - cała trójka pobiegła za mną jak poparzona.
Nagle przed nimi z otchłani wyleciał czarny smok i pognał w kierunku plaży.
- Idę za nią - oznajmił szybko Ithan i na czworakach pognał w las.
- Chodź, pomóż mi pozbierać ciała - powiedział chłodnym tonem Dagur.
Spięłam wszystkie swoje mięśnie i gnałam pod wiatr ze wszystkich swoich sił. Wylądowałam na piasku, zmieniłam formę i najszybciej jak umiałam podbiegłam do ciała faceta. Jego wyraz twarzy był spokojny. Ciągle w ciele miał dziurę po rogu. Kilka łez zleciało na mokry piasek nasączony krwią. Wzięłam jego rękę i próbowałam choć trochę wziąć od niego bólu. Nic się nie wydarzyło. Moje oczy zabłysły czerwienią, nakierowałam ręce w miejsce jego rany i wypuściłam biały promień. W głowie pojawiły mi się obrazy, naszych spotkań, rozmów i uczuć. Pod wpływem moich emocji promień już nie tylko spowijał ranę ale i całe ciało. Padłam na kolana z osłabienia. Spojrzałam na ranę, coś zaczęło się w niej poruszać. Z niedowierzaniem patrzyłam jak jeden mięsień próbuje połączyć się z drugim, lecz na marne. Nie słyszałam bicia jego serca. Ponownie postanowiłam spróbować chwycić jego dłoń i w tej chwili fala bólu ogarnęła moje ciało. Na jego i mojej ręce pojawiły się czarne żyły, które przenikały do mojego organizmu. Dziura zaczęła się powoli zarastać, ale ja nie wiedziałam ile jeszcze zdołam wytrzymać. W końcu puściłam jego dłoń i padłam wycieńczona na piach. Leżałam koło niego i starałam się nie stracić przytomności. Kręciło mi się w głowie i miałam nudności. Nagle usłyszałam... bicie serca! Jeden raz, potem drugi, a następnie całą falę uderzeń. Zrobiłam to, przywróciłam do życia osobę, która poświęciła dla mnie swoje życie. Usłyszałam głośny kaszel obok siebie.
- Cholera jasna... - mężczyzna powoli podniósł się z ziemi i złapał się za głowę. Dotknął ręką brzucha i szybko odwrócił się w moją stronę.
- Graper ty idiotko! - krzyknął, po czym schylił się i mocno przytulił.
- Właśnie pana ożywiłam, a nadal coś nie pasuje? - wysiliłam się na mały uśmiech.
YOU ARE READING
Czarna Krew - TOM III
مستذئبWojna wydaje się być już przeszłością. Dziewczyna zostaje rzucona w wir nowego świata, który świadomie wybrała. Być może nie kierowała się rozsądkiem, ale kimś. Nastolatki ze szkoły zaczynają znikać w niewyjaśnionych okolicznościach, a ona sama sta...