Rozdział 14

10 2 0
                                    

Nie spostrzegłam nawet za bardzo jak znaleźliśmy się przed drzwiami do mojego pokoju. Wszystko działo się tak szybko, jedno pragnęło drugiego z całych swoich sił. Przyciśnięta jego ciężarem o kolejne drzwi starałam się znaleźć dłonią klamkę. Nacisnęłam ją i wpadliśmy do pokoju jak piorun. Nie odrywając swoich złączonych ust szukaliśmy łóżka. Gdy w końcu na nie opadliśmy poczułam na karku chłód. Spojrzałam kątem oka na okno, które było otwarte. Wisiał nade mną oddając się czule pieszczotom mojej szyi. Chyba bardzo lubił tę część ciała. Wzdrygnęłam się lekko gdy poczułam jego zimne palce na brzuchu. Chwyciłam za jego golf i jednym zdecydowanym ruchem ściągnęłam tym samym odsłaniając jego wszystkie blizny. Przerwał pieszczoty i spojrzał na mnie z niemałym uśmiechem. Odpowiedziałam mu tym samym na co ten podniósł jedną brew i parsknął rozbawiony.

- Nie tylko pan może zachowywać się jak zwierze - szepnęłam mrużąc oczy.

Gdy miał już odpowiedzieć usłyszeliśmy cichy odgłos czegoś co odbiło się od szyby.

- Pewnie jakieś dzieciaki - powiedział niewzruszony i gdy zamierzał lekko się pochylić w moim kierunku, po pokoju rozszedł się ten sam dźwięk.

Zamknął oczy, odchylił głowę do tyłu i wstał z wymalowaną na twarzy wściekłością. Zamknął, a raczej trzasnął oknem i spojrzał w dół. Z jego twarzy zniknęły jakiekolwiek emocje, po czym szybko wrócił na łóżko. Zaczął ubierać golf i buty. Jego oczy były skupione tylko na jednej czynnośći.

- Co się stało? - chwyciłam go delikatnie za ramie, gdy siłował się z zawiązaniem buta.

- Linker jest na dole - warknął wściekle.

Podbiegłam szybko do okna i zobaczyłam chłopaka, który odchodzi w kierunku ulicy. Spuściłam rolety dzięki czemu w pokoju zrobił się półmrok. Nie było sensu za nim krzyczeć.

Finstock wstał i powoli skierował się ku wyjściu z mojego pokoju.

- I tak sobie pan teraz wyjdzie?! - podbiegłam do drzwi zagradzając mu drogę.

- Owszem - mruknął wręcz emanują niezadowoleniem.

- Ithan już poszedł - warknęłam.

- No właśnie, ten imbecyl jest niespełna rozumu i nie wiadomo gdzie go poniesie po tym jak zobaczył mnie w twoim oknie - sarknął - W dodatku półnagiego.

Wykreowałam sobie ten obraz w głowie. Nie Ithan'a, bardziej nagiego Finstocka'a. Czekaj, on powiedział półnagiego? 

- Co cię tak rozbawiło? - przyjrzał mi się dokładnie.

Potrząsnęłam lekko głową i wróciłam do rzeczywistości.

- On taki nie jest, nikomu nie powie.

- Nie zachowuj się jak naiwne dziecko - prychnął i zaczął napierać na klamkę, którą zaciekle broniłam.

- Ufam mu - spojrzałam mu prosto w jego czarne oczy - I on o tym wie.

Nie dawał tego po sobie znać, ale wiedziałam, że toczy teraz wewnętrzną bitwę. Już dawno nie zbliżyliśmy się do siebie tak bardzo jak teraz. Brakowało mi tego. Z drugiej strony bardzo chciałam porozmawiać z Ithan'em. Trochę głupio mi się zrobiło gdy patrzyłam jak odchodzi spod okna. 

- Może nie powinnaś - skrzyżował ręce na piersi zostawiając biedną klamkę w spokoju.

Westchnęłam w duchu ciągle jednak stojąc przed drzwiami. Podniosłam delikatnie dłoń i pogładziłam kciukiem jego policzek. Ucieszyłam się w duchu, że nie odepchnął mojego gestu. Przeciwnie, wpatrywał się w moje oczy, po czym delikatnie położył rękę na mojej dłoni, która gładziła jego policzek. Drugą ręką chwyciłam jego dłoń i pociągnęłam w stronę łóżka. Z lekkim oporem dał się ponieść mojej dłoni. Zdjął buty i usiadł wyciągając nogi na materacu, oparł się o poduszkę. Położyłam głowę na jego brzuchu, dzięki czemu mogłam wygodnie leżeć między jego nogami. Wciągnęłam powietrze do nosa i rozkoszowałam się niecodziennym męskim zapachem perfum. Po chwili poczułam delikatnie ruchy na moich włosach. Było mi tak dobrze, ciepło, ale przede wszystkim dobrze. Delikatnie podnosiłam się i opadałam wraz z jego oddechem. Chciałabym że ta chwila mogła trwać wiecznie.

Czarna Krew - TOM IIIWhere stories live. Discover now