7

206 8 1
                                    

Zaczęliśmy zakupy od znanych, większych marek. Nie spodziewałbym sie, że Soo i ja tak bardzo się dogadamy co do chodzenia do sklepów, serio!

Zawsze jest tak, że jedna osoba chodzi w nieskończoność a druga już po pięciu minutach marudzi, że nogi bolą, albo się nudzi.

Oboje chodziliśmy tym samym tempem pomiędzy wieszakami. Zebrała nam sie górka ciuchów do przymierzenia, więc skierowaliśmy sie do przymierzalni. Co chwila wychodziliśmy na zmiane by pokazać sie drugiemu. Nie raz wybuchaliśmy śmiechem, bo był jakiś śmieszny napis na koszulce, badz po prostu śmiesznie wyglądaliśmy.

Po trzech godzinach brzuchy dały o sobie znać, więc poszliśmy do fast fooda zjeść coś. Raz na jakiś czas przecież można, prawda?

Usiedliśmy przy wolnym stoliku, oddalonym od reszty. Lepiej jeść w ciszy i spokoji, niż jakby ktoś miał ci zaraz podejść i zrobić majdan na stoliku by potem powiedzieć, że sie pomylił. Tak na prawdę byłaby to tylko zabawą w butelke lub inne gówno.

- To co Baekkie? Teraz po pierdoły do domu, hm? Widzę, że oczka ci się świecą na ten pomysł - zaśmiał się widząc moją reakcje.

Co ja poradzę, że wręcz uwielbiam zakupy? Nic niestety. Chyba jestem zakupoholikiem...

- Przejrzałeś mnie, akurat jak chodzi o zakupy to byłbym tu już od otwarcia galerii, aż do jej zamknięcia - podrapałem się po karku po czym razem wybuchneliśmy śmiechem.

- Nie jesteś zły Baek, wybacz, że tak szybko cię osodziłem, wiesz uległem tłumu - nie patrzał w cale na mnie, lecz gdziekolwiek indziej.

Pokreciłem głowa - Nie zadręczaj się tak, nie jestem za to zły - tylko mi cholernie przykto, lecz tego nie powiem - miałeś prawo tak zareagować - uśmiechnałem się do niego ciepło.

Po zjedzeniu powiedzieliśmy chwile by podyskutować i by nam sie w brzuchach ułożyło, po czym ruszyliśmy na dalsze łowy.

Zdziwiłby sie ktoś, gdy powiem, że wróciliśmy dopiero o dwudziestej drugiej? Nie? To dobrze.

Tak też było, weszliśmy po cichu, a przynajmniej sie staraliśmy, bo każdy na swoich rekach niósł po piętnaście siatek na głowe. Nie tych małych, o nie nie. Tych wielkich niczym z Ikei. Nie pytajcie ile wydaliśmy. O mój portfel będę martwił się jutro jak nie będę miał co jeść. Wtedy będę płakał, ale Channie pewnie mnie nakarmi.

Właśnie. Chanyeol, mam nadzieję, że nie myślę, że mnie ukradli, chociaż po nim wszystko jest możliwe. Wszedłem cicho do naszego pokoju a tu niespodzianką. Chan siedział na moim łóżku czytając jakaś książkę.

- Gdzie byłeś? - nawet na mnie nie spojrzał, poczułem się z jednej strony już karcony, a drugiej olany.

- Jestem dorosły i nie muszę ci o tym mówić, ale byłem z Kyungsoo na zakupach - odłożyłem torby ostrożnie.

- Nawet sms nie napisałeś, wiesz, że sie martwiłem? Już chciałem na policję dzwonić - wstał z łóżka zostawiając na nim książkę.

Ja nawet nie chciałem się z nim kłócić, wyjąłem mały prezent i "na przeprosiny" chociaż  nie z tej okazji miałem mu to wręczyć. Dałem mu mały bryloczek z Yodą.

Spojrzał na zwieszke, po czym na mnie. Widać bylo jak ma głęboką analizę po czym cała złość z niego ulatuje. Przytulił mnie mocno, ale uważając na swoją siłę, byłem mu za to wdzięczny, bo chce jeszcze pożyć a nie być zgnieciony, przez większą wersje bryloczka.

- Dziękuję Baekkie - szepnął mi na ucho.

- Nie ma za co, ale już sie nie denerwuj, będę cię informował już o wszystkim tak? - mruknąłem jak do dziecka.

Zdaje mi się, że czasem tylko tak trzeba do niego mówić, ponieważ inaczej nasz wielki Yoda nie zrozumie. Chwilę jeszcze powiedzieliśmy razem, na opowiadałem mu o dzisiejszym przeżytym dniu i poszliśmy spać, oboje w swoich łóżkach.

--------------------------------------

Hej kochani!

Spróbuję dwa was zrobić mini maraton i codziennie (oby sie udało) dawać tutaj rozdział!

Miłego dnia/ Miłej nocy!

Niechciany [ChanBaek]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz