2.No co ty geniuszu!

3.6K 255 19
                                    

Liczę na gwiazdki i komentarze :)

-Kto to napisał? Jest boska!-kiedy spojrzałam tam gdzie powinni stać moi wujkowie, zamarłam. Powinny tam stać dwie sylwetki, a nie cztery! Byli to młodzi chłopacy. Tak na oko starsi ode mnie o rok góra dwa. Co tu się dzieje do cholery?! Nie wierze! Jak? Przecież....nikt nigdy nie miał prawa usłyszeć jak śpiewam. Oprócz trzech osób wujka Paul'a, Tom'a i Max'a. Właśnie Max.

-To są chłopacy którzy chcą z Tobą stworzyć zespół.-pośpiesznie wyjaśnił Paul. 

-Raczej Ty chcesz z nas na siłę zrobić zespół.-ymm. Odpowiedział mu jeden z nich.-Jestem Dan.-wyciągnął rękę w moją stronę.

-Holly. Emmm.? Miło mi?-wujkowie zaśmiali się.

-Will. Też mi miło.-obaj uśmiechnęli się przyjaźnie. Mieli coś w sobie znajomego. Takiego, że mogłabym im zaufać? Nie wiem. Po prostu wydaje mi się, że przypominają mi Max'a. To nie możliwe.

-Widzicie! Na pewno się dogadacie! Cała wasza trójka jest hmmm... trochę chamska? Ale mniejsza z tym. Macie tydzień. Spędźcie go razem. I spróbujcie się poznać.-oczywiście w tej części zdania spojrzał wymownie na mnie.-Po tym tygodniu przyjdziecie do mnie. I jeśli się zaprzyjaźnicie to zrobimy z Was zespół, a jeśli nie. No to trudno.

Od tego wspomnienia minął tydzień... Jak nam kazali tak zrobiliśmy. Spotykaliśmy się dzień w dzień, przez cały tydzień. Pierwsze dwa dni były najgorsze. Siedzieliśmy przy stoliku i patrzyliśmy na siebie. Dan i Will trzeciego dnia zaczeli rozmawiać i kilka razy chcieli, abym do nich się dołączyła. Nie mogłam, ale nie chciałam się przed nimi otworzyć. Jednak tego czwartego dnia, kiedy spotkaliśmy się w domu Willa. Coś we mnie pękło, a raczej przez przypadek odkryli moje blizny na nadgarstkach.

-Siadajcie.-Will gestem ręki pokazał na kanapę. Była ona w kolorze jasnego beżu. Obok stał stolik z piciem i przekąskami. Siedzieliśmy i oglądaliśmy jakiś nudny film w telewizji. Postanowiłam wypić trochę napoju z szklanki. Kiedy po nią sięgnęłam rękaw podwinął mi się wystarczająco by ukazać moje cięcia.

-Holly co, co to jest?-spytał drżącym głosem Dan. Chwycił delikatnie za mój nadgarstek i okręcił go tak, aby widział go dokładnie. By go szlak trafił, że patrzył wtedy na mnie, a nie na ten przeklęty telewizor.

-Holly?-tym razem spytał Will. O nie! Nie powiem im tego! Będę to w sobie dusiła do końca życia! Nikt się o tym nie dowie! Po moim policzku spłynęła samotna łza. Chciałam szybko wyrwać rękę i wybiec z tego domu, ale..ale nie mogłam. Trzymał mnie. Delikatnie, a za razem stanowczo. Patrzyli tak na mnie przez dłuższy czas. Moje łzy zaczęły płynąć coraz częściej. Już ich nie powstrzymywałam. Kilka razy jeszcze pytali, błagali abym im powiedziała. 

-Dobra! Powiem Wam.-wykrztusiłam przez łzy.-Pod jednym warunkiem. Nikomu nie powiecie i....mnie nie zostawicie samą.-nie wiem czemu to powiedziałam. Po prostu tak jakoś wyszło.

-Obiecujemy.-Dan przytulił mnie,a Will chwycił mnie za drugą rękę. Dodając mi otuchy.

-Rodzice zostawili mnie, od razu po porodzie. Wyjechali do Hiszpanii. Wujek Paul zajął się mną. I zajmuje do dziś. Nigdy nie przyjechali, nigdy nawet nie zadzwonili. Nie dali znaku życia... Może i nawet lepiej. Do tego e szkole byłam nie lubiana i prześladowana. Miałam tylko jednego przyjaciela Max'a który niedawno przegrał walkę z rakiem. Zostałam sama. Nie mam nikogo. Jestem totalnym beztalenciem i do tego do niczego się nie nadaję....-przytulili mnie mocniej.

-Teraz masz nas i my Cię nie zostawimy. Będziemy przy Tobie do końca, jeśli nam pozwolisz.-Will pocałował mnie w czoło....

Od tamtego dnia jesteśmy yyyy...nierozłączni? Na pewno się zaprzyjaźniliśmy. I dzięki nim znów jestem szczęśliwa.  

Leżałam sobie w łóżku i rozmyślałam, jak ten tydzień wpłynął na moje życie. Na pewno jest lepiej. CHOLERA! Szybko podniosłam się do pozycji siedzącej i sięgnęłam po telefon. Jest godzina 10am. za pół godziny muszę być w biurze! Nie wyrobię się. Wszystko zrobiłam w ekspresowym tempie. Umyłam się, umalowałam i przejechałam włosy szczotką. Zbiegłam do kuchni przy tym prawię się zabijając. Jak zwykle. Gdy zamykałam drzwi zaczął dzwonić mój telefon. Uhh.

-Hallo?-powiedziałam od niechcenia.

-Holly mamy problem. Twój wujek nie wiedząc o tym, że będziemy tworzyli zespół, już myśli jak nas wypromować.-szepnął do słuchawki. Prawie go nie usłyszałam.

-Co?-nie rozumiem jego słów. Pomijając fakt, że prawie nigdy nie rozumiem co mówi do mnie Will.

-Chodzi o to, że Paul planuje nas wypromować za pomocą innego sławnego zespołu. Chodzi dokładniej o to, że będziemy mieli z nimi udawać przyjaźń czy coś w tym stylu.-widocznie Dan musiał zabrać telefon Willa. Pewnie stwierdził, że się nie dogadamy.

-O nie! Nie pozwolę! Nie zrobi tego!-zaczęłam krzyczeć, nie zwracając uwagi na przechodniów. Którzy zaczęli się na mnie dziwnie patrzyć.

-No to będziesz musiała przemówić mu do rozsądku przy tym zespole.-rozłączyłam się. Nie chcę stać się sławna tylko dla tego, że 'przyjaźnię' się z sławnym zespolikiem. Co to to,to nie! Poprawka ja w ogóle nie chcę być sławna. Robię to tylko dla tego, że kocham śpiewać i dla chłopaków. Nie chcę stać się kolejną marionetką w tym całym show biznesie.

Wbiegłam do budynku. Nie zwracając uwagi na przywitanie pani Evelyn. Ruszyłam w stronę windy. Po krótkiej chwili byłam na odpowiednim piętrze. Pod gabinetem mojego kochanego wujaszka. Ahh taki tam sarkazm. Siedzieli Will i Dan. Nie zwracając uwagi na ich słowa weszłam do gabinetu bez pukania. Za mną wpadli chłopcy. 

-Nie zrobisz tego.-wszystkie twarze po tych słowach zwróciły się w moją stronę. Patrzył na mnie Paul, Tom, chłopak w lokach, chłopak z blond grzywką i dwóch wysokich blondynów. 

-Ależ zrobię.-uśmiechnął się szyderczo. To już nie jest mój wujek. Bardzo dużo razy się już z nim kłóciłam, ale tego mu nie wybaczę.

-A  skąd wiesz czy się zgodziłam.-spojrzałam na niego wymownie.

-Bo wiem. A to nie jest ważne. A więc to jest zespół The Vamps. Będziecie z nimi udawali przyjaźń, aby zostać sławnym zespołem. -któryś z chłopaków położył mi rękę na plecach. 

-Nie zrobimy tego.-tym razem odezwał się Dan. Podeszliśmy do kanapy, która stała pod oknem. Natomiast Tom i Paul podeszli pod drzwi. Tom chwycił za klamkę. 

-Zgodzicie się na to prędzej czy później. Będziecie tu siedzieć do póki nie podejmiecie dobrej decyzji, a przy okazji się poznacie.-po tych słowach wyszli z gabinetu i zatrzasnęli drzwi. Pobiegłam do nich. Zaczęłam szarpać za klamkę. Drzwi ani drgnęły.

-Są zakluczone.-te słowa wypowiedział chłopak z loczkami.

-No co ty geniuszu!-zakpiłam z niego.

-Lalusiu lepiej ze mną nie zadzieraj.-każdy z jego kolegów przybił mu piątkę. Tak ja by chciał mu pogratulować. Ale czego? 

-Bo co? Nie zostaniesz moim przyjacielem od serduszka?-szczęka mu opadła. Widocznie nie jest przyzwyczajony, że ktoś mu odpowie. Wróciłam na poprzednie miejsce i usiadłam na kanapie między Will'em a Dan'em.

-Jestem James, to jest Connor, to Tristan a to Bradley.-czyli chłopczyk z niewyparzonym języczkiem ma na imię Bradley.

-Jestem Will.

-A ja Dan.

-Może tak lalusia okazała by trochę wychowania i się przedstawiła.-między mną i tym całym Bradley'em za miło nie będzie.

-A może lalusi nikt nie wychował?-po raz kolejny go zatkało. To mój prawdziwy charakter. Troszeczkę jestem pyskata, ale co zrobię?

Co sądzicie o relacji Bradley'a i Holly? 

Serdecznie zapraszam na opowiadanie 'BOOMBOX', znajdziecie je na tym profilu : @Gabiolka

Why Love? // Simpson ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz