Liczę na komentarze i gwiazdki.
»Bradley«
Zadzwoniłem po James'a. Jako jedyny miał prawko, znaczy się, każdy z nas ma prawo jazdy, ale James ma auto. No nie ważne! Nie to jest teraz ważne. Holly cały czas płacze, nie mam pojęcia o co chodzi. Nie chce nic powiedzieć. Jest w szoku.
Po 5 minutach blondyn podjechał samochodem. Dziewczyna w ekspresowym tempie podbiegła do pojazdu. Kiedy otworzyła drzwi, okazało się, że cała trójka przyjechała.
»Holly«
Siedziałam z przodu w samochodzie James'a. Z tyłu siedział Con, Tris i Brad.
-Holly?-chłopak spojrzał na mnie.
-J-jedź d-do sz-sz-szpitala. Tego obok galerii handlowej! Szybko!!-wydarłam się. Nie kontrolowałam tego co robię i co mówię. Po prostu chciałam już być w tym pierdolonym szpitalu, a jeszcze lepiej, chciałabym się obudzić. To sen! To musi być sen!
***
Po 15 minut jazdy byliśmy obok szpitala. Otworzyłam drzwi i czym prędzej pobiegłam do środka. Podbiegłam do byle jakiej pielęgniarki.
-Ashton. Ashton Irwin.-łzy od nowa zaczęły mi lecieć.
-Drugie piętro. Odział intensywnej terapii, niestety nikt nie może do niego wejść.-po tych słowach ruszyłam biegiem w stronę windy.
***
Siedzę tutaj już dobre 3 godziny. Razem ze mną jest cały zespół The Vamps, Daniel i Will. Nie wiem po co tu są. Nie znali go. Nawet nie wiedzą kto to jest! A próbują mnie pocieszyć.
-Holly Adams?-lekarz wyszedł z jakiejś sali.
-Tak?-gwałtownie wstałam i do niego podeszłam.-Co z nim?
-Jeszcze nie wiemy. Miał bardzo poważny wypadek samochodowy. Walczy o życie.-odszedł. Ja nadal tam stałam. Podeszłam do szyby od sali Ash'a i przyłożyłam rękę do szklanej powierzchni. Zamknęłam oczy. Wszystkie wspomnienia wróciły. Pojawiały się krótkie 'filmiki' z Irwinem w roli głównej. Jego uśmiech, dotyk, śmiech. Wszystko uderzało we mnie z podwójną siłą. Podwójnym bólem. Nie wiem co mam robić. Chce mu pomóc, ale jak? Staniem tu nic nie załatwię. Podeszłam do plastikowego krzesełka i na nie usiadłam. Oparłam ramiona na nogach, a głowę schowałam w dłoniach. Po raz setni tego wieczoru lub nocy zaczęłam płakać.
-Wszystko będzie dobrze, da rade.
-Skąd to kurwa wiesz? Co?! Nic o nim nie wiesz! Nie znałeś go! Nikt z Was go nie znał! Nie macie prawa mnie pocieszać!-wybuchłam.-Przepraszam..-jak mogłam tak nakrzyczeć na moich jedynych przyjaciół? Jestem idiotką. Po prostu jestem idiotką.
-Nic się nie stało. Masz racje nie znamy go, ale chcemy mu podziękować. Dzięki niemu mamy Ciebie.-Will posłał mi uśmiech. Nie miałam siły go odwzajemnić.
***
Kolejne godziny mijały. James i Connor pojechali po jakieś jedzenie. Stwierdzili, że nie będą jeść szpitalnego żarcia. Tris i Will śpią. Bradley grzebie coś w telefonie, a Daniel poszedł do łazienki. Siedziałam tak i patrzyłam na drzwi od sali operacyjnej. Była cisza. Po kilku sekundach przerwał ją stukot kilku nóg. Odwróciłam głowę w stronę dochodzącego odgłosu. Biegli... Gdzieś się śpieszyli... Pewnie do jakiegoś pacjenta... Nie! Nie! Nie! Tylko nie te drzwi. Błagam... Dwóch lekarzy i trzy pielęgniarki wparowali do sali gdzie leży Ashton. Po chwili jechali już łóżkiem z jego ciałem w stronę drzwi do sali operacyjnej. Biegłam za nimi.
-Co się dzieje?! Co z nim?! Co się dzieje...-nie pozwolili mi wejść za drzwi. Upadłam przed. Co się właśnie stało? Czy ja go straciłam? Jeśli go nie straciłam to tracę. Z sekundy na sekundę coraz bardziej i nieodwołalnie. Dzieje się to czego się tak cholernie bałam. Tracę drugą najważniejszą osobę w moim życiu. Pierwszą był Max, teraz Ashton. Czemu ja? Czy ja kiedyś będę szczęśliwa?
-Holly! Holly!-słyszałam jak przez mgłę i coraz cichsze wołanie. Ktoś do mnie podbiegł i zaczął szarpać moje bezwładne ciało. Byłam jak we śnie. Niby byłam nieprzytomna, ale wiedziałam co się dzieje. Widziałam Daniel'a i Bradley'a klęczących przy mnie. Mówili coś do mnie. Ja jedynie siedziałam i patrzyłam w jakiś punkt w oddali. Mijały minuty. Jedna minuta, druga minuta. Ja nadal tu jestem. Nadal tu siedzę. Nadal płaczę. Nadal cierpię. To nie sen, już to wiem. To moje życie. Po raz kolejny zadałam sobie to pytanie: "Co mam zrobić?" Po raz kolejny nie znałam odpowiedzi. Wstałam i poszłam w stronę krzesełek, które jak na razie zostaną moim domem. Zostawiając na podłodze zdenerwowanych chłopaków. Tristan i Will nie spali. Obserwowali wszystko z boku.
***
Minęły dwie godziny od kąt zabrali go na sale. Nic nie wiadomo. Przeżyje? Zostanie? Odejdzie? Umrze? Nic nie wiadomo.
-Holly do cholery jasnej usiądź! Chodzisz tak od godziny.-próbowałam ich przekonać, żeby pojechali do domu, ale na marne. Uparli się że będą tu, ze mną. Podeszłam do drzwi, gdzie dwie godziny temu znikło ciało Ashton'a Irwina. Mojego Ashton'a Irwina. Oparłam czoło o lodowatą szybę.
-Holly!-po raz kolejny usłyszałam swoje imię. Tym razem wypowiedział je kto inny. Szybko się odwróciłam. Na końcu korytarza stał chłopak w czerwonych włosach. Michael. Jeszcze przez chwilę stałam i patrzyłam się na niego. Następnie ruszyłam w jego stronę. Mocno go przytuliłam. Nie płakałam. Nie miałam już czym, do czasu...
Podoba się? Jak myślicie co stanie się z Ashton'em? Przeżyje? A jaką role odegra Bradley? I coraz bliżej jesteśmy końca ;( Zapraszam na moje inne ff ^^ ! Trochę zrypałam rozdział :(
CZYTASZ
Why Love? // Simpson ✔
FanfictionDziewczyna która nie ma marzeń. Nie ma przyjaciół. Nie ma przyszłości. Nie ma nic. Chłopak który spełnia swoje marzenia. Ma przyjaciół. Ma fanów. Ma wszystko. Rozpieszczona gwiazdeczka i zamknięta w sobie dziewczyna. Mieszanka wybuchowa? Co zrobi...