Władysław usiadł na koń. Już drugi tydzień jechał do Polski. Warunki były ciężkie ponieważ pogoda była upalna. Spiekota opóźniała wędrówkę bardziej niż śnieg i deszcz. Koń Władysława ledwo trzymał się na nogach.
- Jak dobrze że zostało jeszcze tylko kilka godzin. Wreszcie będę mógł przytulić Annę do swego ramienia.- powiedział sam do siebie po czym ruszył traktem. Jeszcze trochę bolały go siniaki których natworzył mu Kiejstut, lecz rany wygoiły się ładnie i Władysław nie miał już żadnych zadrapań. Ręce i nogi doszły do siebie po złamaniu i poseł mógł w spokoju wracać na Litwę. Rycerz był bardzo wdzięczny Olgierdowi za to, że ten ują się za nim w potrzebie. Traktował go jak brata i kazał służbie dobrze się nim zająć. Mimo iż był księciem litewskim i tak potrafił okazać dobre serce.Anna wyszywała kwiaty na chusteczce którą miała dać swojemu rycerzowi. Tęskniąc spoglądała za okno, licząc minuty do przyjazdu ukochanego. Adelajda tym czasem cały czas rozmawiała z Katarzyną.
- Eliasz stwierdził że jestem brzemienna. Tak się cieszę. Urodzę zdrowy i piękny syn, który będzie władca Polski. - mówiła ze śmiechem. Anna spojrzała na nią ze smutnym uśmiechem. Cieszyła się jej szczęściem ale z drugiej strony w jej sercu była zgryzota. Królowa od wczoraj stała się chyba najszczęśliwszą osobą na ziemi. A to wszystko z powodu tego że wczoraj dostała wiadomość od Eliasza że jest brzemienna. Od razu zamówiła u szwaczek suknie ciążowe i zaczęła rozmawiać na temat kołysek i mamek. Katarzyna również cieszyła się jej szczęściem jednak cały czas myślami była daleko.
- Zawołaj Elżbietę i Kunegundę. Chciałabym im to ogłosić. Porozmawiać z nimi. - rzekła do Anny. Dwórka pospiesznie odłożyła tamborek i wyszła na korytarz. Komnaty królewien mieściły się w drugimi skrzydle zamku. Żeby tam dojść potrzeba było kilku minut. Wawel był ogromny i od pierwszego wrażenia kojarzył się źle Annie. Anna zeszła ze schodów i prawie była już pod drzwiami komnaty gdy ujrzała nadchodzącego Kazimierza. Król spojrzał na nią i uśmiechnął się.
- Witaj, szukałem cię już dawno. Chciałem porozmawiać na osobności.- powiedział opierając się o ścianę uniemożliwiając przejście. Anna spojrzała na niego wielkimi oczami. Słyszała o jego słabości do kobiet.
- O czym Panie? - zapytała a głos uwiązł jej w gardle. Kazimierz spojrzał na nią z uradowaniem. Podszedł bliżej i nachylił się jak do pocałunku.
- Chcę cię przeprosić za to że posłałem Władysława w tą podróż. Goniec wrócił i mówił że widział go i jak tylko wyzdrowieje to wróci. - powiedział smutnym tonem i odsunął się trochę. Anna była zaniepokojona.
- Coś mu się stało? Dlaczego musi dojść do zdrowia?- głos przejawiał ból ukryty w jej sercu. Kazimierz ujął jej ręce. Dwórka co raz bardziej myślała że za daleko się posuwa.
- Nie zbyt dobrze powitał go tam Kiejstut... gdyby nie pomoc Olgierda... Już by nie żył.- powiedział. Nagle drzwi komnaty królewien otworzyły się i w drzwiach stanęła Elżbieta. Twarz zszokowanej królewny wyrażała gniew....
CZYTASZ
K jak Korona królów
Historical FictionKazimierz Wielki syn króla Władysława żeni się z Adelajdą Heską wraz z nią na dwór przybywa młoda i urodziwa dworka Anna z Giedyminów. Kazimierz zakochuję się w niej i robi wszystko żeby osadzić ją na tronie.