Rozdział 1. Valentina

1.5K 85 6
                                    

Polecam włączyć sobie piosenkę.

~~~

Obserwowałam każdego z osobna. Narkotyki, które leżały rozsypane na stole powoli znikały w nosach powódźców mafii. Jest ich pięciu każdy ma obstawe. Ludzie mojego ojca czatują przy ogromnych, dębowych drzwiach ze złotką klamką. Już któryś raz nie jestem tu piątym kołem u wozu.

– Valentino, wydaję mi się, że twój ojciec zrobił błąd dając ci stuprocentowe kierownctwo nad tą sprawą – szef kolumbijskiem mafii kolejny raz za dużo sobie pozwalał. Nie jest na swoim terytorium. Jeszcze jedno słowo, a utraci palec, kolejny w miesiącu.

– Z tego co wiem panuje równouprawnienie – syczę biorąc szklankę z bursztynowym płynem. Przykładam ją do ust i przechylam. Alkohol pali mnie w przełyku. Nienawidzę takich facetów. Narcyz myśli, że mu wszystko wolno. Tylko niech nie zapomni, że nie jest u siebie...

Ernesto Uribe kolumbijski mafioso znany jest głównie z tego, że nie szanuję kobiet. Myśli, że wszystko mu wolno. Najchętniej odrąbałabym mu starego fiuta, ale wtedy zaczęła by się wojna. Sukinsyn chcę wszystkich wykiwać. Nie chodzi mu o dobrą, owocną współprace, a o władzę nad całą Europą.

Patrzę na Ottavio, prawą rękę mojego ojca. Jest starszy od mnie o pięć lat jedyne co nas łączy to ostry seks. Widzę lekkie zmarszczki przy koncikach jego ust. Jego ręka zaciska się w pięść.
Zaciska szczęke, widzę, że powstrzymuję się od zaregowania.

– Sądzę, że powinniśmy przejść do sedna sprawy – mówię chłodno i z hukiem odstawiam pustą szklankę. Skinieniem głowy daję znać dziewczynie w skąpym stroju by ją zapełniła. To jedna z atrakcji, którą ofiarujemy. Kobieta zgodziła się paradować w takim stroju. Nikt jej do tego nie zmusił. Dobrze, wie na co się piszę. Jedna pomyłka a ocean chętnie przyjmie nowe ofiary. Podrzucam giwera do góry i łapię. Wszyscy siedzą na czarnych, skórzanych sofach. Sale podświetla jedna, duża lampa. Panuję tu półmrok. Na czarnym, szeroki, długim stole stoją różne alkohole, papierosy i narkotyki.

Patrzę na Ottavio, który kieruję wzrok na kolumbijskiego szefa mafii. Nie tylko mi coś się w nim nie podoba. Czuć na kilometr, że coś kąbinuję, a ja nie szanuję takich typów.

– Mamy w swojej rodzinę zdrajcę, któremu musimy podciąć gardło. Liczę, że pani oddział nam pomoże w schytaniu tego skurwysyna – zaczyna Siergiej. Rosyjski przywódca mafii. Nie jest to sedno sprawy, ale zaciekawiło mnie to co powiedział.

– Nie ma nic za darmo – mówię. Biorę cygaro do ust i zapalam. Uśmiecham się diabelsko.

– W naszym świecie nie ma nic za darmo. Dobrze wiem, do czego dąrzysz..

– Dla ciebie Pani Valentina – upominam go i poruszam wskazującym palcem w geście nie.

– Dobrze, Pani Valentino. Moja propozycja to świeżo zbudowany klub w centrum Petersburgu – jego propozycja jest bardzo kusząca, ale nie jest tym na co bym przystała. Moim celem jest Moskwa. I tak za niedługo mój ojciec zwali go z tronu.

– Nie – mówię prosto bez żadnych emocji. Jak mówię nie to znaczy nie. Widzę na jego twarzy zdziwienie, które po chwili znika.

– Wiem o co chodzi.

– Słucham propozycji – zaciągam się cygaro. Zakładam nogę na nogę. Dobrze wie, że gdy nie dostanę Moskwy może sobie w dupe wsadzić złapanie zdrajcy. Bez nas Rosja może gówno zrobić.

– Dobrze, ale pod jednym warunkiem! – jeszcze ma czelnoś
stawiać mi warunki. Facet wiesz z kim ty rozmawiasz? Mierzysz się ze śmiercią? Niedobrze.
Unoszę brew do góry.

– Weźmie się pani od razu za sprawę. Inaczej możemy zrezygnować z umowy.

– To już możesz od razu rezygnować. Ciesz się, że poświęcę tobie swój cenny czas. Zegar tyka, a ja zrobię to kiedy będę chciała albo przystajesz na moje warunki albo od razu opuszczasz ten dom! Co wybierasz?! – unoszę się, bo zaczynam powoli się denerwować. Ma tylko jedno wyjście. Jak go nie wybierze zrobi duży błąd, oj duży. Od razu może pożegnać się ze swoją córeczką.

– Nie mogę na to przystać, bo stanę się pośmiewiskiem. Nikt nie może wtargnąć na moje terytorium – mówi spokojnie. Opiera się plecami o sofę.

– Twoja córeczka nie cieszyłaby się, gdyby trafiła do burdelu na Ukrainie. Nie? Czy się mylę – widzę, że trafiłam w jego czuły punkt. Zasada mówi, że rodziny się nie rusza, ale ja mogę wszystko. Moja ofiarą zaczyna się denerwować. W duchu się się cieszę.

– Wywołasz wojnę – słyszę głos Ottavio przy moim uchu. Mówi cicho, by nikt go nie usłyszał.

– Nie wiesz o tym, że zasady są po to by je łamać? – patrzę na niego, poczym szeptem się go pytam.

==========================

Co myślicie o naszej Valentine?
Oj, twarda z niej zawodniczka. 😁

Szafirowa Królowa - ZAWIESZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz