Rozdział 6. Valentina

1.4K 97 7
                                    

Nie jestem osobą, która w takim momencie gnałaby do ucieczki. Przyjęłam jego obecność ze stoickim spokojem. Czuję jego oddech na karku. Mimo to nie wycofuję się i strzelam bez zatyczek. Nie raz już ryzykowałm utratą słuchu, ale jak to mówią głupi ma zawsze szczęście.

– Nie zachowujesz się tak jak na damę przystało – warczy. Obejmuję mnie swoimi potężnymi rękoma. Nie dam mu tej satysfakcji i nie rusze się. Zdzierże jego dotyk, który mnie wręcz pali.

– A widziałeś bym była damą? To tylko łatka przyklejona do kobiet w naszym świecie – szepcze.

– Gdybyś nią nie była tak dobrze byś nie udawała. Jesteś nią, moja droga, laleczko – szybkim gestem dłoni wyrywa mi z rąk pistolet. Puszcza mnie. Moje ciało już nie styka się z jego. Czuje dziwną pustkę, którą po paru sekundach zamienia chęć odzyskania tego co moje.

– Oddawaj! Matka cię kultury nie nauczyła, że nie tyka się rzeczy, które nie są twoje – patrzę w jego brązowe oczy. Wystawiam rękę, lecz nie ruszam się z miejsca.

– Nie życzę sobie byś mówiła do mnie tak jak do śmiecia. Zachowuj się, bo inaczej przetrzepie twój krągły tyłek – gościu zaczynasz podnosić mi ciśnienie, a gwarantuję  ci, że to nie jest dobrym posunięciem.

– Z tego co wiem jeszcze oficjalnie nie jesteśmy narzeczeństwem. Także mogę do ciebie mówić jak mi się żywnie podoba i gówno możesz mi zrobić! – podchodzę do niego z zamierem wymierzenia siarczystego policzka, jednak Salvatore od razu przewiduję mój ruch i mocno trzyma mnie za dwa nadgastki. Chwyta mnie tak, że plecami stykam się z jego umięśnioną sylwetką odzianą w garnitur. Szarpię się, bo nie lubię gdy ktoś trzyma mnie tak zaborczo. Jednak nie jest powiedziane, że nie mogę nic mu zrobić. Mam nogi. Biorę zamach i uderzam go z całej siły w kroczę. Mężczyzna od razu zgina się w pół, a ja z uśmiechem pewnego siebie zwyciężcy biorę swoje rzeczy i wychodzę z pola jego wzroku.

Współczuję Tobie Ferro

Próbuję  jak najszybciej i najciszej przejść dystans dzielący mnie od sali. Uspokajam swoje rozszalałe serce i przyjmuję pozę niewyniątka, który boi się całego otaczającego go świata. Uwielbiam gdy ludzie patrzą na mnie z dziwnym strachem w oczach. Ta napełnia mnie siłą, której jednak nie mogę wyrazić w tym miejscu. To zakazane, ale przecież zakazy są po to, by je łamać.

Dzieli mnie kilka metrów od sali. Jednak ktoś łapie mnie za nadgastek i ciągnie w ciemny korytarz. Wyrywam się, jednak mężczyzna jest za silny. Napiera swoim ciałem na mnie. Opierając mnie o ścianę. Patrzę w oczy mojego oprawcy, są lodowate.

– Dobrze wiesz, że gdy dziś założę na twój palec pierścionek będę mógł z tobą robić co mi się żywnie podoba albo zachowujesz się jak na moją kobiete przystało albo wyślę cię do mojego burdelu. Zastanów się poważnie. Masz być posłuszna – nie spodziewałam się, że on może być gotowy oddać mnie innym mężczyznom. Teraz wiem, że z nim naprawdę nie ma żartów, ale ja nie zamierzam być popychadłem.

– Puść mnie! – piszczę, gdy jego uścisk nasila się.

– Zrozumiałaś, bo nie będę powtarzać się dwa razy?! – warczy. Mocno trzyma mnie za szczęke. Nie mogę ruszyć głową. Patrzę wprost w jego oczy. Teraz przyzam się szczerze, że boje się. Po raz pierwszy boje się mężczyzny. Jestem przerażona jednak staram się to ukryć. To jest nieznane dla mnie uczucie, nowe.

– Tak – szepcze. Milcze, bo zabrakło mi języka w gębie. Jednak wiem, że nie będę posłuszną żoną. Wizja pracy w burdelu wcale mnie nie cieszy, ale wiem jak nieszczęśliwa jest moja mama. Jest wrakiem człowieka. Nie chcę taka być.

– Teraz idź grzecznie i zachowuj się, bo uwierz widzę wszystko i wiem wszystko – puszcza mnie i idzie do sali. Kule się. Mam ochotę płakać pierwszy raz od dobrych kilku lat. Jednak nie poddam się, bo nie jestem popychadłem.

                     

Szafirowa Królowa - ZAWIESZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz