Rozdział 8. Valentina

1.1K 98 18
                                    

Gdzieś mam to czego on chce. Do jutra mogę robić to co mi się żywnie podoba. A jego wracaj do domu może wcisnąć sobie w dupe. Do jutra jestem wolnym człowiekiem.

- Myślisz, że ktoś za nami już jedzie? - pytam brata dyskretnie się odwracając.

- Oczywiście jest taka możliwość, ale wątpię za dobrze to rozegraliśmy. Jednak nie możemy być na Venice Beach za długo, bo ojciec dostanie srania - uśmiecha się i zakłada na nos okulary przeciwsłoneczne. Mój brat nie wygląda na swój wiek. Wydaje się dużo dojrzalszy jednak jest w jego oczach ten młodzieńczy błysk.

- Jeśli Salvatore będzie robił coś bez twojej zgody, powiedz mi.

- Dobrze wiesz, że od jutra jestem jego, a od ślubu może robić ze mną co tylko zechce. Taka już kolej rzeczy nikt tego nie zmieni - wzruszam ramionami. Nie chcę płakać ani robić niepotrzebnych awantur, bo dobrze wiem, że tym nic nie wskóram. Jak już dobrze powiedziałam będę miała go w dupie i nie ważne czy jest przystojny czy nie. Może mnie zdradzać z pierwszą lepszą. Mam to gdzieś.

- Zniszczę go, jeśli coś ci zrobi - warczy. Uśmiecham się. Chciałabym, by mógł coś zrobić. Jednak nie może, jeśli zdradzi ojca i Salvatore zabiją go. Nikogo nie będzie obchodziło, że jest to następca. Zdrada to zdrada, to śmierć.

- Nie rób nic co mogłoby ci zaszkodzić bracie. Jesteś jedyny normalny z tej rodziny. Nie zostawiaj mnie. Jaki jest Salvatore Ferro? - patrzy się na mnie ciekawskim wzrokiem i skręca na parking.

- Salvatore to syn Rocco Ferro byłego capo chicagowskiej mafii. Trząsł całym Chicago. Siał strach. Zabijał miażdżąc kostki, wpychał w gałki oczne nóż i je wyciągał. Czy jego syn robi tak samo? Tego nie wie nikt. Zachowuję to tylko dla swojej rodziny. Honor, oddanie, lojalność...
Krążą plotki, że zabija tak szybko, że ofiara nawet nie wie kiedy i przez kogo została zabita. Jest jak wiatr, szybki, niezwyciężony- włoski na rękach stają mi dęba, a serce zaczyna szybciej bić. To tylko kilka zdań, a one już zrobiły na mnie wrażenie.

Wychodzimy z auta i idziemy w stronę plaży.

- Vamos, a la playa! - krzyczę do brata, który wlecze się gdzieś z tyłu.

- Możesz po naszemu? - pyta doganiając mnie. Prowadzi mnie w stronę grupki ludzi siedzących na kocach. Rozpoznaje każdego. James, Tessa, Owen, Lucia, Jonas.

- Dziewczyny! - krzyczy mój brat, gdy jesteśmy niedaleko nich. Tessa i Lucia biegną w moją stronę. Wpadamy w swoje ramiona. Jak ja tęakniłam za tymi wariatkami.

- Jak my się dawno nie widziałyśmy - mówi Tessa. Ma rację pół roku temu.

- Ale się zaokrągliłas - Lucia staję na przeciwko mnie i się przygląda. Wzdycham, uwielbiam jej szczerość.

- Sugerujesz, że jestem gruba? - śmieje się podążając w stronę chłopaków, którzy już wyjęli z toreb kilka butelek piwa. Na szczęście nie ma ludzi dookoła, więc chyba nikt nie nadeśle na nas policji. Chociaż za picie w miejscu publicznym powinniśmy dostać mandat. Chociaż ja nie pije, czuję się jakbym uczestniczyła w czymś znacznie nielegalniejszym. Nie migę pić alkoholu, gdyby ojciec wyczuł ode mnie woń piwa byłoby po mnie.

James i Jonas ucieszli się jak mnie zobaczyli. Za to Owen unika mnie jak tylko może. Nic mu nie zrobiłam, a tak dałam mu kosza. Uraziłam jego męską dumę. Szczerze najmniej mnie to obchodzi. Najchętniej wyjęłabym spluwę i przestrzeliłabym mu ten jego cwany uśmieszek. Nie przepadam za takimi jak on. Myślą, że wszystko mogą, ale nie ze mną takie numery.

- Pójdę po wodę - mówię wyciągając z kieszeni pieniądze. Wzięłam je biegiem. Patrzę na brata, kiwa głową. Wstaję z piasku i czuję na swoim nadgarstku dłoń. Wyjmuję z kieszeni mały scyzoryk.

- Pójdę z tobą - zabieram od Owena swoją rękę.

- Nigdy, ale to nigdy mnie nie dotykaj. Tacy jak ty kończą na dnie oceanu - grożę gdy jesteśmy dalej pokazując ostry scyzoryk. Widzę w jego oczach strach. Tak mocno tęskniłam za tym widokiem. Działa na mnie jak najlepszej jakości narkotyk.

Idę przodem jednak decyduję się sprawdzić co z nim. Odwracam się. Nigdzie go nie ma. Przeszukuję miejsce przy domku z toaletami. Kurwa nigdzie go nie ma. Patrzę w wodę. Widzę w oddali dryfujące ciało. Kurwa mać! Nagle jego ciało idzie na dno. Kręce się w miejscu przez moment. Dobrze wiem kto to zrobił...
Mój przyszły mąż...

------------------------------------------------

Vamos a la playa - Chodźmy na plażę.

Szafirowa Królowa - ZAWIESZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz