Rozdział 2. Valentina

1.2K 79 4
                                    

– Ojcze, ale nie możesz! – próbuję jak najbezpieczniej wymigać się z balu, który organizuję mój ojciec. Nienawidzę takich przyjęć. Przebrzydłe bydło. Do mojego ojca czują wszyscy respekt w naszym gronie.

– Masz tam być jako moja córka i stać dumnie przy moim boku! Nie chcę słyszeć twoich tanich wymówek – trzaska pięścią o stół. Tak zwany "dywanik u ojca" nie jest czymś miłym. Nie lubię słuchać zakazów i nakazów. Nie jestem szarą myszką, której trzeba mówić co i jak trzeba robić. Nie toleruję jak ktoś próbuje kierować moim życiem. Tylko problem w tym, że ojcu się to udaję. Mam do niego ogromny szacunek, ale moje życie, to moje życie. Nikt mi przez nie nie przejdzie.

– Jestem dorosła! Mam dwadzieścia trzy lata i sama mogę o sobie decydować! – jestem wściekła i powoli zaczynam nie panować nad sobą i sytuacją, a dobre to nie jest. Mam charakter mojego ojca, a gdy dwa takie same ogniwa toczą wojnę nie kończy się to dobrze.

– Nie obchodzi  mnie twój wiek. Możesz nawet mieć czterdzieści lat, ale masz tam być inaczej przyślę po ciebie kogoś, a wtedy nie zakończy się to tak jakbyś chciała – nie mogę pogodzić się z decyzją ojca. Dobrze wiem, że nie mogę z nim dyskutować, z nim nie mogę. Wszystkich mogę się nie słuchać, mogę mieć ich zdanie daleko w dupie, ale jego zdania nie mogę podważać. Przy ojcu muszę być grzeczna jak baranek. Patrzę się na ojca, który ma na sobie białą koszulę i czarne szelki.

– Ten bal będzie dla ciebie wyjątkowy – znowu zaczyna swoją gadkę. Przecież każdy jest wyjątkowy... Co kilka miesięcy, gdy w grę wchodzi bal każdy ma być tym zachwycającym.

– Kiedy jest bal? – pytam od niechęci choć dobrze wiem, że powinnam być przykładną, grzeczną córeczką tatusia. W szeragach naszej mafii kobiety są jedynie ozdobą. Mają być idelanym przykładem posłusznej żony. Mogą odzywać się tylko w momentach, w którym im na to pozwolono. Dobrze wiem, że ojciec już wybrał mi partnera na męża albo ma takie coś w planach. Z każdą córką większej ryby tak jest. Taki jest mój los, a ja jestem na niego perfekcyjnie przygotowana tak myśli mój ojciec. Co z mamą? Można powiedzieć, że ona tylko mnie urodziła i wychowywała do siódmego roku życia. Tak to widzę ją na obiadach, śniadaniach, kolacjach. Nie zamierzam być posłuszną żoną. Nie zamierzam zdobywać serca mojego męża. Będę uprzykrzać mu tak życie, że sam, któregoś dnia stwierdzi, że chcę rozwodu. Umiem zabijać, umiem być obojętna i to wykorzystam.
Nie weźmie mnie od tak, bo się nie dam. Może chodzić na dziwki. Iść rano, a wracać wieczorem. Nie będzie mnie to obchodziło, a jeżeli ruszy mnie tylko palcem to z miłą chęcią wepchnę ostrze noża w jego serce.

– Pojutrze o osiemnastej bądź gotowa półgodziny wcześniej. Przyjdą do twojego pokoju zawodowe kosmetyczki i fryzjerki. Dobrze dziś sobie  poradziłaś ze starym Siergiejem. Jednak będzie to ostatnie takie twoje spotkanie. Twój przyszły mąż nie życzy sobie byś mieszała się w nasze sprawy – zamieram. Mąż? Wiedziałam, że ten moment nastąpi jednak nie spodziewałam się, że tak szybko. Mam dopiero dwadzieścia trzy lata.

– Mąż? – pytam z niedowierzaniem. Może się przesłyszałam.

– Tak, mąż. Poznasz go z czasem. Jednak dobrze wiesz czego się od ciebie oczekuję. Masz nie sprawiać kłopotów, tak samo z balem – jestem zdziwiona tym jak ojcu spokojnie te zdania przechodzą przez usta. W naszej rodzinie od pokoleń to tradycja, gdzie ojciec wybiera córce męża.

– Ile ma lat? – Ojciec śmieje się gorzkawym śmiechem. Najbardziej obawiam się wieku. Nie chcę ślubować miłości, wierności staremu zboczeńcowi, który nie będzie potrafił utrzymać swoich łapsk przy sobie. Jednak o jeden krok za dużo i koniec jego chwały.

– Jak będzie chciał to sam ci powie. Teraz idź już proszę do swojego pokoju. Ernesto cię zaprowadzi – prycham czym wkurzam mojego ojca. Znam drogę do własnej sypialni, w której i tak czuję się jak w złotej klatce.

Dwudrzwiowe, wysokie drzwi od gabinetu otwierają się, a w ich wejściu stoi Ernesto. Mój ochroniarz, który jakby mógł poszedłby za mną nawet do toalety. Jednak tego mu nie wolno, to złamanie zasad. A z czym kończy się ich złamanie? Śmiercią z rąk podwładnego. W tym przypadku mojego ojca.
Wstaję niechętnie z krzesła. Idę w jego stronę. Ojciec kiwa do niego głową. Wzdycham. Wychodzimy z gabinetu i kierujemy się do mojej sypialni. Gdy jesteśmy przed jej dwudrzwiowymi drzwiami, które są w całym domu, przystaję. Na szczęście ojciec zgodził się by mój ochroniarz czatował przy drzwiami. Dzięki temu ma trochę prywatności. Opadam na swoje ogromne, idealnie pościelone przez pokojówkę łóżko. Nie jest mi dane patrzeć na sufit, bo jedyne na co mogę patrzyć to biały baldachim. Moja sypialnia wygląda istnie królewsko co nie jest dla mnie czymś co mnie cieszy. Wolałabym normalną sypialnie. Tu wszystko jest zdobione. Mam wrażenie, że przepych, który tu panuje jest tylko na pokaz.

Moje myśli nagle odpływają tam gdzie nie powinny...
Do tajemniczego, przystojnego jak diabli Salvatore Rossi...

::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::

Mam nadzieję, że rozdział się podobał. 🙂

Szafirowa Królowa - ZAWIESZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz