epilog

155 15 25
                                    

☆☆☆

niedziela, 13.03.11

Pamiętniku, dzisiaj jest ten dzień, kiedy to wszystko osiągnęło apogeum. Duszę się. Nie z braku powietrza. To od braku Yoongiego. Rodzice kompletnie mnie od niego odcięli. Ja... przestałem czuć, że żyję. W szkole... Czuję się, jakbym wcale do niej chodził. Czuję, jakbym w ogóle nie tańczył. Czuję, że już w ogóle nie czerpię z tego przyjemności. Czuję, że nie potrafię. Czuję się, jakbym był pochłaniany przez czarną dziurę. Czuję się, jakbym znikał, choć moje ciało wciąż tu jest. Rodzice zdecydowali, że się przeprowadzimy. Że może zacznę myśleć normalnie, jeśli będę z dala od Yoongiego. Powinienem właśnie pakować swoje rzeczy do kartonów, ale ja zamiast tego zaryglowałem drzwi i otworzyłem okno. Mam zamiar z niego wyskoczyć. Nie wiem co się stanie, gdy rodzice to zobaczą. Nie wiem co mi zrobią. Nie obchodzi mnie to. Chcę tylko zobaczyć Yoongiego. Chcę mu wszystko powiedzieć. Boję się, bo mój pokój jest na pierwszym piętrze, ale muszę to zrobić. Nie chcę się dalej dusić. Życz mi szczęścia.

___________________________________________

Chłopiec w pasiastym swetrze zeskoczył na dół i po upadku, od razu złapał się za jedną z nóg. Musiał ją sobie uszkodzić po zetknięciu z ziemią. To go jednak nie zatrzymało. Niezauważony, przeszedł na tył domu, by przeskoczyć przez płot dzielący dwie posesje. Kolejny raz syknął, gdy ból nogi dał o sobie znać. Nie wiedział, jak wyciągnie starszego chłopaka z domu. Nie mógł go zawołać, nie mógł być głośno. Nie mógł też udać się do wejścia frontowego, bo zostałby zauważony od strony ulicy. Jego jedynym wyjściem było przedostanie się przez maleńkie okno w garażu. Ponieważ kiedyś spędzał w nim bardzo dużą ilość czasu, wiedział, że tego specyficznego okna nie da się kompletnie zamknąć.

Wystarczyło kilka mocniejszych ruchów, by odstąpiło i stało się dla niego przejściem. Na szczęście blondyn był drobny i pokonanie przeszkody nie zadało mu wielkiej trudności. Gdy nagle pojawił się w salonie czarnowłosego, sprawił, że ten był stuprocentowo pewny, że właśnie ma halucynajce.

Wszystko stało się niezmiernie szybko. Blondyn, ani się nie odzywając, chwycił większą dłoń czarnowłosego i pociągnął go za sobą w stronę garażu. Obaj opuścili go, przedostając się przez otwarte wcześniej przez młodszego okno. Nie wzięli ze sobą roweru, bo nie chcieli stwarzać zbędnego hałasu. Po prostu zaczęli biec. Biegli przed siebie, trzymając się za ręce. Blondyn wypierał z myśli ból, który promieniował z jego nogi. Zacisnął mocniej swoją dłoń na tej czarnowłosego i przyspieszył tempa. W pewnym momencie znaleźli się na przystanku autobusowym i postanowili z niego skorzystać.

Autobusem dojechali na ostatni przystanek, który znajdował się niedaleko lasu, w którym wcześniej często spędzali czas. Starszy znał młodszego na tyle dobrze, że umiał poznać i nazwać każdy wyraz jego twarzy. Widział, że coś go boli. Kazał mu wejść na barana i to on zaprowadził ich, w ich ulubione miejsce. Właśnie budzącą się do życia polanę.

Ich oddechy były niespokojne. Ich sercom nie wystarczało przestrzeni, by bić w tak zabójczym tempie. Ich ciała były na skraju wyczerpania, ale ich dusze znowu zaczęły oddychać. Ich dusze znów poczuły ciepło. Ich ciała wtapiały się w pokrytą jeszcze rosą, wilgotną trawę, a ich dusze unosiły się w chmurach i podziwiały promienie słońca, które roztapiały lód powstały w ciągu rozłąki.

W pewnej chwili obydwaj chłopcy, nie wspominając wcześniej o niczym, zaczęli się śmiać. Gdyby ktoś ich usłyszał, zapewne nazwałby ich szaleńcami. I można by w sumie przyznać mu rację. Ich szczęście było szalone, więc oni też stali się szaleni.

pamiętnik gwiazdy | yoonminOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz