26. Dzień dobry, dzieciaczki. Tatuś się za wami bardzo stęsknił

123 5 0
                                    

– Dam nam szansę.

– Naprawdę? – Kathleen odwróciła się do przyjaciółki, która wycierała umyte naczynia. – To wspaniała wiadomość. I do tego jeszcze Kevin przyj... To super!

– Co chciałaś powiedzieć? – Marieluise spojrzała na nią czujnie. – Kathleen?

– No, że bardzo się cieszę – kobiety usłyszały dzwonek do drzwi. – Flo, otworzysz?

– Spodziewacie się gości? – Meli zaczęła wycierać ręce w ścierkę i ruszyła do pokoju gościnnego, żeby zabrać swoje rzeczy. – Nie wiedziałam, już się ewakuuję.

– Szalona – Kathleen złapała ją za łokieć. – Nasz gość nie jest dla ciebie obcą osobą, sama zobacz.

Marieluise się odwróciła i zobaczyła, jak Florian przysłaniał drugą postać, która właśnie ściągała buty. Nie mogła odwrócić wzroku i wpatrując się w tę osobę, poczuła znajome ciepło. Gość wreszcie się wyprostował i Meli spojrzała prosto w oczy nikomu innemu, jak Kevinowi.

– Witaj, Meli.

Najchętniej podbiegłaby do niego i rzuciła mu się na szyję, ale nie mogła tego zrobić, bo po pierwsze, była tu tylko gościem, a po drugie, była na niego zła, że przez ponad tydzień nie dawał jej znaku życia.

– Cześć – zarzuciła włosy na plecy. – Kathleen, pozwolisz?

Widząc groźne spojrzenie Marieluise, od razu kiwnęła głową i obie zamknęły się w gościnnym.

– Nie miałaś zamiaru mi o tym powiedzieć, prawda? – ręce Meli same zacisnęły się w pięści. – To miała być niespodzianka, co?

– No, tak, ale Marieluise – Kathleen nerwowo się zaśmiała – przecież sama mówiłaś, że chcesz wam dać szansę, nie rozumiem więc...

– Skoro nie rozumiesz, to dlaczego się wtrącasz? – sama wystraszyła się swojego podniesionego głosu. Wzięła głęboki wdech, żeby się uspokoić. – Dobrze, to nie twoja wina. Przepraszam. Trochę mnie poniosło.

– Wcale nie tak trochę – wymruczała pod nosem. – Wyjdziemy i przywitamy się z nim?

Marieluise kiwnęła głową.

– Meli – Kevin podszedł do niej i ucałował w policzek. Musiała przymknąć oczy i zacisnąć usta, by nie wydać z siebie niekontrolowanego dźwięku. – Możemy chwilkę porozmawiać?

Ponownie skinęła.

– Co to za akcja z moją mamą? – od razu na niego naskoczyła, kiedy zamknęli za sobą drzwi do pokoju gościnnego. – Byłeś u niej, zostawiłeś jej prezent, a mnie traktujesz jak powietrze. Co się dzieje? Możesz mi to jakoś racjonalnie wyjaśnić?

Kevin rozciągnął usta w uśmiechu. Tak żywa reakcja mówiła mu, że Meli też na nim zależało.

– Mógłbym się spytać o to samo – odpowiedział spokojnie i skrzyżował ramiona na piersi. – Przecież masz mój numer telefonu.

– Ale to przecież ty powiedziałeś, że zadzwonisz – wydawała się zakłopotana. – To znaczy, wiem, że mogłam zadzwonić, ale skoro zapowiedziałeś...

– Dobrze, już się nie tłumacz – złapał jej dłoń. – To nie ma sensu. A co do twojej mamy, to chyba pamiętasz, jak lubiłem spędzać czas u ciebie w domu? Nie mówię tu tylko o moich nocnych odwiedzinach.

Marieluise się zarumieniła i spuściła głowę.

– Nie wstydź się – uniósł jej podbródek, a jego oczom po raz kolejny ukazały się te piękne usta. – Twoja mama była ważną postacią mojego dzieciństwa, dlatego nie wyobrażałem sobie, żeby jej nie odwiedzić przed przyjazdem do domu.

Przez oknoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz