41. Obawiam się, że twoje "niebawem" nastąpi później niż myślisz

47 1 0
                                    

Wzburzona Marieluise szła szybkim krokiem w kierunku domu Kevina. Pierwszy raz poczuła ulgę wiedząc, że jego mama już wyjechała i nie usłyszy tych strasznych epitetów, którymi Meli zaraz obdarzy jej jedyne dziecko. Podchodząc do jego drzwi, wyjęła szybko klucze, które jej dał i po otwarciu zamka weszła do środka. Słysząc głośne śmiechy w sali gier podeszła tam i otworzyła drzwi na oścież.

– Ty wstrętny, zakłamany pasożycie! – wrzasnęła, skupiając wzrok na plecach Kevina. Kiedy powoli się odwrócił, Marieluise, nie bacząc na zdziwione twarze jego kolegów, kontynuowała. – Nie jestem twoją dziwką, do jasnej cholery. Coś ty sobie wyobrażał? Że o niczym się nie dowiem? Ty parszywy idioto!

Kiedy Marieluise rzuciła się na Kevina z pięściami, Bastian i Alex odeszli od stołu do bilarda i podbiegli do niej.

– Jak mogłeś mnie tak upokorzyć? – Meli wyrywała się mężczyznom, jak tylko mogła. – Oddarłeś mnie z godności, ty kurewski ptasi móżdżku!

– Chłopaki, możecie zostawić nas samych?

Alex spojrzał niepewnie na wściekłą Marieluise i ponownie popatrzył na Kevina.

– Nie będziesz nas potrzebować?

– Idźcie już, dobra?

Kiedy obaj mężczyźni wyszli, Kevin odwrócił się do Marieluise. Obie dłonie ściskała w pięść, miała potargane włosy, a gdyby wzrok mógł zabijać, pewnie już by nie żył. Nigdy nie widział jej tak rozwścieczonej.

– Powiesz coś wreszcie?

Kevin nic nie powiedział. Podszedł do Marieluise, złapał za tył jej głowy i ją do siebie przysunął. Nachylił się, uniósł jej głowę i zaczął namiętnie całować. Meli była tak zaskoczona niespodziewanym zwrotem akcji, że początkowo nic nie zrobiła, ale kiedy zrozumiała, że Kevin chciał ją w ten sposób udobruchać, zaczęła go mocno od siebie odpychać. Kiedy wreszcie się od niego uwolniła, przetarła dłonią swoje usta i założyła ręce na piersi.

– Co to miało znaczyć?

– Nie rozumiesz?

– Nie, oświeć mnie!

Marieluise położyła ręce na biodrach. Widząc, jak Kevin się do niej zbliżał, zrobiła krok do tyłu.

Niechęć Meli była aż nadto widoczna, więc Kevin zatrzymał się w miejscu. Głośno westchnął, przeczesując włosy.

– Domyślam się, że chodzi ci o kasę na twoje mieszkanie – Marieluise kiwnęła głową. – Zależy mi na tobie – podniósł na nią wzrok. – Cholernie mi na tobie zależy i chcę dla ciebie jak najlepiej.

– Spiskowanie za moimi plecami, co w efekcie doprowadziło do mojej kompromitacji, to według ciebie – Marieluise podniosła ręce i narysowała w powietrzu cudzysłów – „chcę dla ciebie jak najlepiej"? Dobrze się czujesz?

– Meli, kocham cię – stwierdził stanowczo, podnosząc głos. – Dobrze wiesz, że kocham cię jak własną siostrę i zrobię dla ciebie wszystko. Dla mnie te trzydzieści tysięcy to drobne, ale jeśli te pieniądze poprawią twój komfort życia, to nie zawaham się ich tobie dać.

Marieluise patrzyła na niego z rozdziawionymi ustami. Serce biło jej jak oszalałe, a jej mózg niewiele potrafił zarejestrować. Kevin ją kochał? Naprawdę to powiedział? Jeśli kocha ją jak siostrę, to jest szansa, że pokocha jak kobietę, prawda?

– Wiedziałem, że jeśli bym ci o tym powiedział, to na pewno byś się nie zgodziła.

– Oczywiście, że nie.

Przez oknoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz