Wzburzona Marieluise szła szybkim krokiem w kierunku domu Kevina. Pierwszy raz poczuła ulgę wiedząc, że jego mama już wyjechała i nie usłyszy tych strasznych epitetów, którymi Meli zaraz obdarzy jej jedyne dziecko. Podchodząc do jego drzwi, wyjęła szybko klucze, które jej dał i po otwarciu zamka weszła do środka. Słysząc głośne śmiechy w sali gier podeszła tam i otworzyła drzwi na oścież.
– Ty wstrętny, zakłamany pasożycie! – wrzasnęła, skupiając wzrok na plecach Kevina. Kiedy powoli się odwrócił, Marieluise, nie bacząc na zdziwione twarze jego kolegów, kontynuowała. – Nie jestem twoją dziwką, do jasnej cholery. Coś ty sobie wyobrażał? Że o niczym się nie dowiem? Ty parszywy idioto!
Kiedy Marieluise rzuciła się na Kevina z pięściami, Bastian i Alex odeszli od stołu do bilarda i podbiegli do niej.
– Jak mogłeś mnie tak upokorzyć? – Meli wyrywała się mężczyznom, jak tylko mogła. – Oddarłeś mnie z godności, ty kurewski ptasi móżdżku!
– Chłopaki, możecie zostawić nas samych?
Alex spojrzał niepewnie na wściekłą Marieluise i ponownie popatrzył na Kevina.
– Nie będziesz nas potrzebować?
– Idźcie już, dobra?
Kiedy obaj mężczyźni wyszli, Kevin odwrócił się do Marieluise. Obie dłonie ściskała w pięść, miała potargane włosy, a gdyby wzrok mógł zabijać, pewnie już by nie żył. Nigdy nie widział jej tak rozwścieczonej.
– Powiesz coś wreszcie?
Kevin nic nie powiedział. Podszedł do Marieluise, złapał za tył jej głowy i ją do siebie przysunął. Nachylił się, uniósł jej głowę i zaczął namiętnie całować. Meli była tak zaskoczona niespodziewanym zwrotem akcji, że początkowo nic nie zrobiła, ale kiedy zrozumiała, że Kevin chciał ją w ten sposób udobruchać, zaczęła go mocno od siebie odpychać. Kiedy wreszcie się od niego uwolniła, przetarła dłonią swoje usta i założyła ręce na piersi.
– Co to miało znaczyć?
– Nie rozumiesz?
– Nie, oświeć mnie!
Marieluise położyła ręce na biodrach. Widząc, jak Kevin się do niej zbliżał, zrobiła krok do tyłu.
Niechęć Meli była aż nadto widoczna, więc Kevin zatrzymał się w miejscu. Głośno westchnął, przeczesując włosy.
– Domyślam się, że chodzi ci o kasę na twoje mieszkanie – Marieluise kiwnęła głową. – Zależy mi na tobie – podniósł na nią wzrok. – Cholernie mi na tobie zależy i chcę dla ciebie jak najlepiej.
– Spiskowanie za moimi plecami, co w efekcie doprowadziło do mojej kompromitacji, to według ciebie – Marieluise podniosła ręce i narysowała w powietrzu cudzysłów – „chcę dla ciebie jak najlepiej"? Dobrze się czujesz?
– Meli, kocham cię – stwierdził stanowczo, podnosząc głos. – Dobrze wiesz, że kocham cię jak własną siostrę i zrobię dla ciebie wszystko. Dla mnie te trzydzieści tysięcy to drobne, ale jeśli te pieniądze poprawią twój komfort życia, to nie zawaham się ich tobie dać.
Marieluise patrzyła na niego z rozdziawionymi ustami. Serce biło jej jak oszalałe, a jej mózg niewiele potrafił zarejestrować. Kevin ją kochał? Naprawdę to powiedział? Jeśli kocha ją jak siostrę, to jest szansa, że pokocha jak kobietę, prawda?
– Wiedziałem, że jeśli bym ci o tym powiedział, to na pewno byś się nie zgodziła.
– Oczywiście, że nie.
CZYTASZ
Przez okno
Romance- Och, Kev... - Boli? - Trochę, ale proszę, nie przestawaj. Zrobił to, o co go poprosiła. Dzieciństwo Marieluise naznaczone było wieloma tragediami. Utrata ojca czy prześladowanie w szkole były jedynie wierzchołkiem góry lodowej, którą każdego dnia...