Marieluise większość wolnego czasu spędzała w ośrodku, siedząc przy mamie. Pracowała więcej niż zwykle, by móc opłacić coraz wyższe rachunki za opiekę lekarzy, co mocno nadszarpnęło jej zdrowie, ale miało też swoje pozytywy. Dzięki temu, że prawie w ogóle nie było jej w domu, nie musiała się martwić sąsiadami.
– Kochanie, przyniosłam kawę – mama Kevina weszła do sali z parującymi kubkami z automatu. Marieluise była jej wdzięczna, że przez ostatnie kilka dni mocno ją odciążała w obowiązkach domowych, na które ostatnio nie miała w ogóle czasu. Nie wiedziała, jak mogłaby się odwdzięczyć za tę bezcenną pomoc. – Bez cukru, taka, jaką najbardziej lubisz.
– Bardzo pani dziękuję – upiła łyk i delikatnie uniosła kąciki ust. – Za wszystko.
Kobieta machnęła ręką.
– Nie ma o czym mówić.
Obie spojrzały z troską na przykutą do łóżka mamę Marieluise. Widoczne było, że nie rozumiała, co się z nią działo. Wyglądała na zagubioną i bardzo smutną, co także wpływało na samopoczucie Meli. Całe szczęście, czuła wsparcie najbliższych.
– Kevin powinien zaraz przyjechać.
Marieluise kiwnęła głową. Kwadrans później rozległo się pukanie do drzwi, w których stanął uśmiechnięty Kevin.
– Witam moje panie – podszedł do mamy i ucałował ją w oba policzki, obszedł łóżko i pocałował także Marieluise, a następnie ścisnął dłoń jej mamy. – Meli, przyjedziesz do nas na kolację, a później podwiozę cię do pracy. Mam ci coś do powiedzenia.
– Jasne.
Godzinę później cała trójka była już w domu Kevina. Jego mama zrobiła szybko kolację, którą okazał się makaron carbonara.
– Bardzo dobre, proszę pani – Marieluise wysiliła się na uśmiech. Od pewnego czasu nie miała apetytu, ale nie chciała zrobić przykrości mamie Kevina, więc udawała, że jedzenie sprawiało jej przyjemność.
– Cieszę się, że ci smakuje.
Kevin zakasłał, wycierając kąciki ust serwetką.
– Meli – poczekał, aż na niego spojrzy. Złapał jej dłoń przez stół. – Dlaczego nie powiedziałaś mi o anonimach, które znajdujesz w skrzynce?
– Skąd o nich wiesz?
– Kathleen – odpowiedział ze spokojem, ściskając mocniej jej dłoń. – Dlaczego darzysz ją większym zaufaniem niż mnie? Gdybym o tym wiedział, już dawno bym ci pomógł.
– Nie ma o czym mówić – pokręciła głową i zabrała swoją rękę. – Prawie w ogóle nie ma mnie w domu, więc te liściki w ogóle mnie nie interesują.
Kevin wstał i obszedł stół. Usiadł obok niej, opierając rękę o tył jej krzesła.
– Kathleen mówiła coś zupełnie innego – widział, jak Marieluise przełknęła ślinę. – Ktoś ci wygraża, że podpali twoje mieszkanie, bo nie życzy sobie dziwki za sąsiadkę.
Mama Kevina głośno wypuściła powietrze.
– Co takiego? Marieluise, dlaczego nic nie mówiłaś? – spojrzała na syna. – Kevin, zrób coś z tym, na miłość boską.
– Spokojnie – uśmiechnął się do mamy i odwrócił do Marieluise. – Mieszkanie należy do ciebie czy do mamy? A może to współwłasność?
Marieluise zmarszczyła brwi.
– Jest moje. Kiedy skończyłam osiemnaście lat, mama sporządziła akt darowizny. Czemu pytasz?
– To bardzo dobrze. Powinnaś sprzedać mieszkanie i kupić nowe w zupełnie innej okolicy.
CZYTASZ
Przez okno
Romance- Och, Kev... - Boli? - Trochę, ale proszę, nie przestawaj. Zrobił to, o co go poprosiła. Dzieciństwo Marieluise naznaczone było wieloma tragediami. Utrata ojca czy prześladowanie w szkole były jedynie wierzchołkiem góry lodowej, którą każdego dnia...