37. "Zachowuj się". Mówi ci to coś?

60 2 0
                                    

Marieluise większość wolnego czasu spędzała w ośrodku, siedząc przy mamie. Pracowała więcej niż zwykle, by móc opłacić coraz wyższe rachunki za opiekę lekarzy, co mocno nadszarpnęło jej zdrowie, ale miało też swoje pozytywy. Dzięki temu, że prawie w ogóle nie było jej w domu, nie musiała się martwić sąsiadami.

– Kochanie, przyniosłam kawę – mama Kevina weszła do sali z parującymi kubkami z automatu. Marieluise była jej wdzięczna, że przez ostatnie kilka dni mocno ją odciążała w obowiązkach domowych, na które ostatnio nie miała w ogóle czasu. Nie wiedziała, jak mogłaby się odwdzięczyć za tę bezcenną pomoc. – Bez cukru, taka, jaką najbardziej lubisz.

– Bardzo pani dziękuję – upiła łyk i delikatnie uniosła kąciki ust. – Za wszystko.

Kobieta machnęła ręką.

– Nie ma o czym mówić.

Obie spojrzały z troską na przykutą do łóżka mamę Marieluise. Widoczne było, że nie rozumiała, co się z nią działo. Wyglądała na zagubioną i bardzo smutną, co także wpływało na samopoczucie Meli. Całe szczęście, czuła wsparcie najbliższych.

– Kevin powinien zaraz przyjechać.

Marieluise kiwnęła głową. Kwadrans później rozległo się pukanie do drzwi, w których stanął uśmiechnięty Kevin.

– Witam moje panie – podszedł do mamy i ucałował ją w oba policzki, obszedł łóżko i pocałował także Marieluise, a następnie ścisnął dłoń jej mamy. – Meli, przyjedziesz do nas na kolację, a później podwiozę cię do pracy. Mam ci coś do powiedzenia.

– Jasne.

Godzinę później cała trójka była już w domu Kevina. Jego mama zrobiła szybko kolację, którą okazał się makaron carbonara.

– Bardzo dobre, proszę pani – Marieluise wysiliła się na uśmiech. Od pewnego czasu nie miała apetytu, ale nie chciała zrobić przykrości mamie Kevina, więc udawała, że jedzenie sprawiało jej przyjemność.

– Cieszę się, że ci smakuje.

Kevin zakasłał, wycierając kąciki ust serwetką.

– Meli – poczekał, aż na niego spojrzy. Złapał jej dłoń przez stół. – Dlaczego nie powiedziałaś mi o anonimach, które znajdujesz w skrzynce?

– Skąd o nich wiesz?

– Kathleen – odpowiedział ze spokojem, ściskając mocniej jej dłoń. – Dlaczego darzysz ją większym zaufaniem niż mnie? Gdybym o tym wiedział, już dawno bym ci pomógł.

– Nie ma o czym mówić – pokręciła głową i zabrała swoją rękę. – Prawie w ogóle nie ma mnie w domu, więc te liściki w ogóle mnie nie interesują.

Kevin wstał i obszedł stół. Usiadł obok niej, opierając rękę o tył jej krzesła.

– Kathleen mówiła coś zupełnie innego – widział, jak Marieluise przełknęła ślinę. – Ktoś ci wygraża, że podpali twoje mieszkanie, bo nie życzy sobie dziwki za sąsiadkę.

Mama Kevina głośno wypuściła powietrze.

– Co takiego? Marieluise, dlaczego nic nie mówiłaś? – spojrzała na syna. – Kevin, zrób coś z tym, na miłość boską.

– Spokojnie – uśmiechnął się do mamy i odwrócił do Marieluise. – Mieszkanie należy do ciebie czy do mamy? A może to współwłasność?

Marieluise zmarszczyła brwi.

– Jest moje. Kiedy skończyłam osiemnaście lat, mama sporządziła akt darowizny. Czemu pytasz?

– To bardzo dobrze. Powinnaś sprzedać mieszkanie i kupić nowe w zupełnie innej okolicy.

Przez oknoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz