Grace z głębokiego snu wybudziły hałasy dobiegające z głównego korytarza. Uniosła zmęczona głowę znad poduszki i powoli podniosła się do siadu. Omiotła nieprzytomnym wzrokiem pokój, po czym wstała chwiejnie na nogi i poczłapała w stronę drzwi. Złapała za klamkę i powoli je otworzyła.
Widok, jaki zobaczyła kompletnie zbił ją z tropu. Hayden szarpał jakiegoś chłopaka, który był cały umorusany w czarnej jak smoła mazi.
— Zabij go, zanim nas ugryzie! — syknął do swojego przyjaciela, który powoli wyciągnął pistolet z kieszeni spodni. Wycelował drżącymi rękami broń w pierś szarpiącego się Poparzeńca.
I w tym momencie Grace nie zrobiłaby nic, gdyby w ostatniej chwili w trzymanym przez nich nastolatku nie rozpoznała Newta. Z hukiem otworzyła jeszcze szerzej drzwi i wypadła na korytarz.
— Shane, ani się waż! — zawołała, opuszczając mu czym prędzej pistolet. — Ty już serio na głowę upadłeś? Hayden, puść go!
Hayden spojrzał na dziewczynę jak na osobę o ciężkim przypadku niedorozwoju mózgowego. Że co ona powiedziała?
— Co ty wyprawiasz, Grace! To Poparzeniec!
— I mój... — Zawahała się. Właśnie, kim był teraz dla niej Newt? W końcu się przełamała. — I mój przyjaciel, do jasnej cholery! Puszczaj go w tej chwili!
Brunet z niezadowoleniem wymalowanym na twarzy odsunął się powoli od kaszlącego blondyna. Newt osunął się na kolana, krztusząc się flegmą, która zalegała mu w gardle. Grace podbiegła do niego i nie do końca wiedząc co robić, poklepała go po plecach.
— Już, Newt — powiedziała. — Już, wdech i wydech.
— N-nie mogę o-oddychać... — wydyszał blondyn, ledwo przełykając ślinę. Mówił z trudem, a Grace cudem zrozumiała, co do niej właśnie powiedział.
— Newt, spójrz na mnie. — Ujęła jego twarz w dłonie. Gdy chłopak wreszcie skupił swój wzrok na jej twarzy, kontynuowała. — Musisz wziąć głęboki wdech. Zaraz podam Ci serum.
— Serum? Zwariowałaś już do reszty? — syknął Hayden, zakładając ręce na piersi. — Mamy tylko kilka fiolek!
— Cholera jasna, możesz przestać? — jęknęła, w dalszym ciągu próbując zmusić Newta do złapania oddechu. -— Daj fiolkę z moim imieniem.
— Co? Chcesz naprawdę poświęcić swoją dawkę serum dla... ?
— Zamknij się wreszcie i przynieś! — syknęła. — Newt, patrz na mnie! Cholera jasna, wytrzymaj jeszcze tylko chwilę!
Krzyki Grace obudziły śpiącego w pokoju obok Minho. Azjata już po chwili wyjrzał na korytarz.
— Co się...? Cholera... — wymamrotał, podchodząc bliżej. — Nie, to niemożliwe. Przecież wszystko było dobrze!
— Jak widać, musieliście podać mu "lewe" serum. — Poklepała blondyna po policzku.
— Jak to: lewe?!
Grace przewróciła oczami.
— DRESZCZ nie znalazł leku na pożogę. My to zrobiliśmy — mruknęła. — Ale nie jest on taki, jak przedstawiał go wam DRESZCZ. Tworzenie tego leku jest jeszcze trudniejsze. Potrzebnych jest kilka trudno dostępnych składników i krew odpornego.
— Krew Thomasa... — wyszeptał.
— Kogo? — Miała nadzieję, że się przesłyszała.
— No, Thomasa. Jego krew podobno niszczy wirusa.
CZYTASZ
VIRUS • THE MAZE RUNNER ENDING STORY ✓
Mystery / Thriller❝Mówisz poważnie, Thomas? Wolność? Miłość? Rodzina? Naprawdę stuknij się w łeb, jeśli nadal wierzysz w takie bzdury.❞ DRESZCZ upadł. Denver padło. Świat umarł. Oni jednak nigdy nie przestali walczyć. __________________ thomas x oc perspektywa/pov...