04 | stare rany

1.5K 449 133
                                    

Grace z szalenie bijącym sercem i duszą na ramieniu obserwowała, jak Thomas ciska przerażonym Newtem o ścianę. Blondyn rozpaczliwie próbował się bronić, jednak nie miał szans ze wściekłym przyjacielem, który już po chwili docisnął go do ziemi i zaczął okładać pięściami. Brunet w ogóle nie zwracał najmniejszej uwagi na jęki i błagania Newta, żeby zostawił go w spokoju i pozwolił mu to wszystko na spokojnie wyjaśnić. Cóż, na nic to się zdało. Blondyn był w końcu dużo słabszy od Thomasa.

Stojąca obok nich dziewczyna po dłuższej chwili bezczynnego patrzenia otrząsnęła się z szoku. Musiała szybko zareagować!

— Thomas, przestań! — rzuciła się w ich stronę, próbując odciągnąć bruneta od dotkliwie pobitego przyjaciela. — Thomas, cholera jasna! Przestań!

Thomas jednak nie zwracał uwagi na krzyki dziewczyny. Był tak bardzo zdenerwowany, że aż mu w uszach huczało. Okładał Newta z wściekłością pięściami tak, że blondyn po kilku uderzeniach w głowę stracił przytomność.

— Thomas, przestań! — Grace była już kompletnie bezradna i przerażona. Pierwszy raz widziała u Thomasa aż taki wybuch złości. — Błagam cię, przestań! Zabijesz go! Thomas!

Chłopak nadal jej nie słuchał, wciąż skupiony na Newcie.

— Cholera jasna! — Do jego uszu doszedł w końcu krzyk Minho. Po chwili Thomas poczuł jak ktoś mocno szarpie go za ramiona i siłą odciąga od nieprzytomnego przyjaciela.

— Boże, stary — jęknął Azjata. — Co ty najlepszego wyprawiasz?

— Zabiję gnoja! — Thomas był tak wściekły, że nie panował nad sobą. — Puść mnie, do cholery!

Do szarpiącego się Thomasa podbiegł jeszcze Hayden, którego kolejny raz tej nocy zbudziły czyjeś krzyki.

— Spokój ma być! — Warknął, szarpiąc chłopaka za koszulkę. — Powiedziałem: spokój!

Thomas po chwili ochłonął na tyle, że przestał się wyrywać.

— Normalnie zatłukę — wysyczał.

— Hayden, zabierz go stąd... — wyszeptała przerażona Grace. — Proszę.

Chłopak kiwnął głową i siłą wyprowadził Thomasa z pokoju. W pomieszczeniu został tylko Minho, Grace i nieprzytomny blondyn leżący na podłodze.

— Boże, Newt... — Dziewczyna ukucnęła obok chłopaka. Przyłożyła ucho do jego ust i patrzyła na klatkę piersiową blondyna. Na szczęście powoli unosiła się i opadała. Żył.

— Wszystko będzie dobrze, Grace. — Minho pochylił się i bez trudu podniósł Newta z podłogi. Ułożył go ostrożnie na łóżku. — Wyliże się z tego.

— Mam nadzieję. Dziękuję za pomoc, Minho. Ale teraz... Idź już. — Popchnęła Azjatę w stronę drzwi. — Ja się nim zajmę, okay?

Minho w końcu, niezbyt przekonany, kiwnął głową i skierował się do wyjścia. W progu jednak odwrócił się jeszcze w stronę Grace.

— Pamiętaj, jestem w pokoju obok. Jakby coś się działo, to śmiało wchodź.

— Przecież ty śpisz tak, jak cię Pan Bóg stworzył — mruknęła zniesmaczona dziewczyna. — Więc wybacz, moje oczy chcą jeszcze trochę pożyć. Hayden bez problemu mi pomoże, gdyby coś się faktycznie działo.

Minho zaśmiał się.

— Żartowałem z tym spaniem — prychnął. — Wiesz, podczas naszej podróży zrobiłem dość... Niezbyt fajny kawał Arisowi. Zaklinał się, że zrobi mi to samo. Więc, sama rozumiesz. Musiałem mu to jakoś wybić z głowy, no nie?

VIRUS • THE MAZE RUNNER ENDING STORY ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz