10 | miłość jest wirusem

1.2K 423 233
                                    

Grace czym prędzej oderwała się od Thomasa i zeskoczyła z łóżka. Chwyciła swoją broń leżącą na stole i bez słowa wybiegła z pokoju. Zaniepokojony Hayden z rozmachem otworzył drzwi łazienki i czym prędzej wyszedł na korytarz. Gdy tylko zobaczył brunetkę stojącą przy schodach, westchnął głośno i kolejny raz tego dnia przewrócił oczami.

— Który znowu, do cholery, ma jakiś problem? — powiedział jakby sam siebie z ironią w głosie. — Skąd ty ich wytrzasnęłaś?

Nastolatka zignorowała ten kąśliwy komentarz. Fakt, jej dawni przyjaciele już bardzo dużo narozrabiali.

— Skąd... Skąd słychać było ten strzał? — Grace spojrzała na chłopaka, unosząc brwi. Ręce lekko jej się trzęsły.

— Jeśli mnie słuch nie myli, to raczej z dołu — wymamrotał, również zerkając na dziewczynę. Nagle zamarł. Przełknął ślinę. — Grace... Czy to nie ten uroczy blondynek ma pokój na parterze?

Dziewczyna poczuła, że nogi się pod nią uginają. Pokręciła głową.

— Nie, to niemożliwe. Nie mógłby... — wydusiła po chwili, patrząc z przerażeniem w stronę schodów. — Cholera..

Nie mówiąc już nic więcej zbiegła po schodach i wpadła na właściwy korytarz. Dopadła do drzwi pokoju Newta i z całej siły zaczęła szarpać klamką.

— Newt? Newt! Newt, cholera! — krzyczała. Gdy nikt jej nie odpowiedział poczuła, jak zaczyna wzrastać w niej panika.

Na całe szczęście wkrótce na pomoc przerażonej Grace przybiegł Hayden, który z całej siły naparł na drewniane drzwi i te po chwili wypadły z zawiasów. Brunetka wbiegła do pokoju i niemal od razu zatrzymała się jak wryta na środku pomieszczenia. Zaraz potem odwróciła wzrok, a gorące łzy spłynęły po jej policzkach. Była pewna, że tego widoku nie zapomni do końca swojego życia. W uszach zaczęło jej niebezpiecznie piszczeć, a nogi zrobiły się jak z waty. Ledwo potrafiła utrzymać swoją pozycję w pionie.

"Newt popełnił samobójstwo," odezwał się cichy głosik w jej głowie i jeszcze kilka razy powtórzył podobne temu zdania:

"Newt nie żyje."

"Newt nie żyje."

"On nie żyje."

"Zabił się."

"Zrobił to przez nią."

"On ze sobą skończył."

"Newt nie żyje."

Po chwili z trudem usłyszała za sobą kroki, jednak nie odwróciła się. Jej wzrok wciąż był wlepiony w podłogę, a ręce okropnie się trzęsły. W pewnym momencie upuściła swoją broń i ukucnęła, ukrywając twarz w dłoniach. Zaczęła łkać, mocno zaciskając oczy.

Thomas, który wbiegł do pomieszczenia, również nie mógł uwierzyć własnym oczom. Odwrócił głowę, ponieważ nie był w stanie dłużej patrząc na zakrwawione ciało Newta. Po prostu nie mógł. Poczuł łzy, które powoli spłynęły na jego policzki i wsiąknęły po chwili w koszulkę.

Nie potrafił w to uwierzyć. Nie mógł uwierzyć, że Newt stracił nadzieję. Czuł się mimo wszystko winny jego śmierci. Może gdyby ze sobą na spokojnie porozmawiali, to do czegoś takiego nigdy by nie doszło?

Uniósł wzrok na siedzącą na podłodze Grace i już wiedział, że ona również myśli podobnie, jak on. Czuł, że się obwinia za jego śmierć.

— Gracie? — wyszeptał cicho, robiąc jeden, chwiejny krok w jej stronę. Podszedł do niej i ukucnął. Z lekkim zawahaniem położył dłoń na jej ramieniu i cicho westchnął.

— Zostaw mnie! — krzyknęła. Zaraz potem głośno się rozpłakała i nie bardzo myśląc nad tym, co robi, wtuliła się w bruneta. — Thomas... On to zrobił przeze mnie. Przeze mnie, rozumiesz? Zabiłam go, Tommy...

— Nie mów tak — szepnął do jej ucha. — On sam wybrał tę drogę. Nie ma się o co obwiniać, naprawdę.

Thomas mocno przytulił dziewczynę, wciskając nos w jej szyję. Zamrugał kilkakrotnie, próbując nie wypuścić łez, które zebrały się w jego oczach.

Dopiero teraz oboje zdali sobie sprawę, że tak naprawdę Pożoga nie była ich największym problemem. To nie ona doprowadziła ich do kłótni, to nie ona ich zniszczyła. Nie ta choroba doprowadziła do tego, co się stało. Grace w tym właśnie momencie zrozumiała, że to właśnie miłość jest wirusem, który zabija.

_______________________________________

Maraton [3/3]

Nie ma to jak zniszczyć dobrze przemyślaną książkę w ostatnich rozdziałach... Brawo Sońka, dostaniesz medal.

Tak naprawdę ta końcówka była zaplanowana, ale sposób jej przekazania kompletnie mi nie wyszedł. Wybaczcie mi.

No cóż... Zostaje mi tylko podziękować za to, że tutaj byliście i zaprosić was do czytania innych moich książek, które są zamieszczone na tym profilu. Mam nadzieję, że następnym razem się nie zawiedziecie!

Koszyk na opinie ----->[__]

VIRUS • THE MAZE RUNNER ENDING STORY ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz