05 | już nic nie czuję

1.3K 438 93
                                    

Grace obudziła się dopiero późnym popołudniem. Przetarła zmęczona oczy i chciała usiąść na materacu, gdy nagle zdała sobie sprawę, że jest tak jakby "przyblokowana." Uśmiechnęła się, z powrotem kładąc głowę na klatce piersiowej śpiącego obok chłopaka. Podniosła rękę i przeczesała jego długie, blond włosy, które niedbale opadały mu na czoło. Ucałowała go w policzek, nadal uśmiechając się od ucha do ucha. Nawet pomyślała o tym, jak uroczo w tej chwili wygląda. Gdy nie zareagował na jej dotyk, delikatnie musnęła ustami jego wargi. Blondyn po chwili mruknął cicho, otwierając powoli oczy.

— Dzień dobry, śpiący królewiczu — Grace uśmiechnęła się jeszcze szerzej do półprzytomnego chłopaka. Znów wsunęła palce w jego włosy. — Jak się dziś czujemy?

— Jak klump. — Wykrzywił usta w ledwie widocznym grymasie, jednak wciąż nie wypuścił z objęć brunetki. — Wszystko mnie boli jak cholera.

— Tak, po co się jeszcze o to pytam? — Pacnęła się ostentacyjnie w czoło. Potem zachichotała cicho i powoli wyplątała się z uścisku chłopaka. — Przyniosę ci maść, dobrze? Zaczekaj chwilę, zaraz wrócę.

— Nie idź, Gracie — wyszeptał, podnosząc się do siadu. — Dam sobie jakoś radę. Zostań.

— Newt, muszę. — Przewróciła oczami. — W przeciwnym wypadku twoje rany nie będą się prawidłowo goiły.

— Jaki fachowy język. — Zagwizdał z udawanym uznaniem. Po chwili, widząc minę Grace, zachichotał cicho.

— Ugh, Newt! — zawołała zirytowana. — Nie wkurzaj mnie, błagam. Wyspałam się i jestem w bardzo dobrym humorze. Proszę cię, nie spapraj mi tego na dzień dobry. Nie dzisiaj i nie teraz.

— Chyba mam bardzo dobry pomysł, jak jeszcze bardziej poprawić ci humor. — Poruszył zabawnie brwiami i uśmiechnął się zawadiacko.

— Wiesz co? Tu się pierdyknij — syknęła, stukając opuszkami placków w swoje własne czoło. — Wy, faceci, myślicie tylko o jednym. Poza tym, otwórz na chwilę okno, bo zaraz tu zdechnę.

— Ta, jasne. — Podniósł się delikatnie, wypuszczając do pomieszczenia odrobinę świeżego powietrza.

— Zaraz wrócę. — Chwyciła pierwsze lepsze ubrania, które wpadły w jej ręce i czym prędzej wyszła na korytarz. Zamknęła się w łazience i wskoczyła pod prysznic.

***

Po kilku minutach wreszcie wygramoliła się z łazienki i niemal wpadła na chuderlawego szatyna stojącego pod drzwiami.

— Wybacz! — Grace zasłoniła usta dłonią. — Właśnie prawie cię zabiłam! Nic ci nie jest? Jesteś cały? Bardzo cię przepraszam!

— Nie szkodzi. — Uśmiechnął się do niej, pokazując swoje białe zęby. Nastolatka przyjrzała mu się badawczo. Zmarszczyła brwi.

— Ty jesteś Aris, mam rację? — Grace uniosła brwi, zakładając ręce na piersi.

— Tak, skąd znasz moje imię? — zdziwił się. Nie przypominał sobie, żeby wcześniej gdzieś z nią rozmawiał.

Brunetka prychnęła i popukała się w czoło.

— Choćby stąd, że wczoraj Minho darł się na całą jadalnię: Aris ty durniu.

Chłopak zachichotał i lekko się uśmiechnął.

— Tak, odwdzięczyłem mu się za akcję, którą odwalił na Pogorzelisku — prychnął. — Wierz mi, do przyszłego tygodnia na dupie nie usiedzi.

Gdy brunetka chciała już mu coś odpowiedzieć, drzwi najbliższego pokoju otworzyły się i stanął w nich Thomas. Niemal od razu przekrzywił lekko głowę w prawą stronę, obserwując uważnie stojących przed nim nastolatków. Grace spojrzała na niego i aż poczuła, że z niewiadomej przyczyny zrobiło jej się go żal.

VIRUS • THE MAZE RUNNER ENDING STORY ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz