Grace obudziła się dopiero późnym popołudniem. Przetarła zmęczona oczy i chciała usiąść na materacu, gdy nagle zdała sobie sprawę, że jest tak jakby "przyblokowana." Uśmiechnęła się, z powrotem kładąc głowę na klatce piersiowej śpiącego obok chłopaka. Podniosła rękę i przeczesała jego długie, blond włosy, które niedbale opadały mu na czoło. Ucałowała go w policzek, nadal uśmiechając się od ucha do ucha. Nawet pomyślała o tym, jak uroczo w tej chwili wygląda. Gdy nie zareagował na jej dotyk, delikatnie musnęła ustami jego wargi. Blondyn po chwili mruknął cicho, otwierając powoli oczy.
— Dzień dobry, śpiący królewiczu — Grace uśmiechnęła się jeszcze szerzej do półprzytomnego chłopaka. Znów wsunęła palce w jego włosy. — Jak się dziś czujemy?
— Jak klump. — Wykrzywił usta w ledwie widocznym grymasie, jednak wciąż nie wypuścił z objęć brunetki. — Wszystko mnie boli jak cholera.
— Tak, po co się jeszcze o to pytam? — Pacnęła się ostentacyjnie w czoło. Potem zachichotała cicho i powoli wyplątała się z uścisku chłopaka. — Przyniosę ci maść, dobrze? Zaczekaj chwilę, zaraz wrócę.
— Nie idź, Gracie — wyszeptał, podnosząc się do siadu. — Dam sobie jakoś radę. Zostań.
— Newt, muszę. — Przewróciła oczami. — W przeciwnym wypadku twoje rany nie będą się prawidłowo goiły.
— Jaki fachowy język. — Zagwizdał z udawanym uznaniem. Po chwili, widząc minę Grace, zachichotał cicho.
— Ugh, Newt! — zawołała zirytowana. — Nie wkurzaj mnie, błagam. Wyspałam się i jestem w bardzo dobrym humorze. Proszę cię, nie spapraj mi tego na dzień dobry. Nie dzisiaj i nie teraz.
— Chyba mam bardzo dobry pomysł, jak jeszcze bardziej poprawić ci humor. — Poruszył zabawnie brwiami i uśmiechnął się zawadiacko.
— Wiesz co? Tu się pierdyknij — syknęła, stukając opuszkami placków w swoje własne czoło. — Wy, faceci, myślicie tylko o jednym. Poza tym, otwórz na chwilę okno, bo zaraz tu zdechnę.
— Ta, jasne. — Podniósł się delikatnie, wypuszczając do pomieszczenia odrobinę świeżego powietrza.
— Zaraz wrócę. — Chwyciła pierwsze lepsze ubrania, które wpadły w jej ręce i czym prędzej wyszła na korytarz. Zamknęła się w łazience i wskoczyła pod prysznic.
***
Po kilku minutach wreszcie wygramoliła się z łazienki i niemal wpadła na chuderlawego szatyna stojącego pod drzwiami.
— Wybacz! — Grace zasłoniła usta dłonią. — Właśnie prawie cię zabiłam! Nic ci nie jest? Jesteś cały? Bardzo cię przepraszam!
— Nie szkodzi. — Uśmiechnął się do niej, pokazując swoje białe zęby. Nastolatka przyjrzała mu się badawczo. Zmarszczyła brwi.
— Ty jesteś Aris, mam rację? — Grace uniosła brwi, zakładając ręce na piersi.
— Tak, skąd znasz moje imię? — zdziwił się. Nie przypominał sobie, żeby wcześniej gdzieś z nią rozmawiał.
Brunetka prychnęła i popukała się w czoło.
— Choćby stąd, że wczoraj Minho darł się na całą jadalnię: Aris ty durniu.
Chłopak zachichotał i lekko się uśmiechnął.
— Tak, odwdzięczyłem mu się za akcję, którą odwalił na Pogorzelisku — prychnął. — Wierz mi, do przyszłego tygodnia na dupie nie usiedzi.
Gdy brunetka chciała już mu coś odpowiedzieć, drzwi najbliższego pokoju otworzyły się i stanął w nich Thomas. Niemal od razu przekrzywił lekko głowę w prawą stronę, obserwując uważnie stojących przed nim nastolatków. Grace spojrzała na niego i aż poczuła, że z niewiadomej przyczyny zrobiło jej się go żal.
CZYTASZ
VIRUS • THE MAZE RUNNER ENDING STORY ✓
Misterio / Suspenso❝Mówisz poważnie, Thomas? Wolność? Miłość? Rodzina? Naprawdę stuknij się w łeb, jeśli nadal wierzysz w takie bzdury.❞ DRESZCZ upadł. Denver padło. Świat umarł. Oni jednak nigdy nie przestali walczyć. __________________ thomas x oc perspektywa/pov...