16

122 11 3
                                    

Keith przez ostatnie kilka dni myślał, czy dobrze zrobił, że wrócił na zamek Altei. Bardzo rzadko widywał Allurę. Ciągle jakoś próbowała go wyrzucić ze swojego terytorium, jakby był jakąś zarazą. Dlatego cały czas przebywał w towarzystwie kogoś, najczęściej Shiro. Nie wyznali jeszcze uczuć, jakich siebie na wzajem darzyli.

Nie potrafił zrobić pierwszego kroku, który by o tym zaważył. Codziennie spał z Takashim. Bał się, że księżniczka w nocy przyjdzie do niego, kiedy będzie sam i zrobi mu krzywdę. Nie chciał drugi raz z nią zadzierać.

- Ej chłopaki! Podobno tutaj znajduje się coś podobnego go gorących źródeł. Czemu byśmy z tego nie skorzystali? - zaoferował Lance.

- Chwila relaksu chyba nikomu nie zaszkodzi - zgodził się z McClainem.

Słyszał o gorących źródłach, ale nigdy nie wiedział jakie jest to uczucie, gdy tam się przebywało. Miłe? Straszne?

- Kto ostatni to zgniłe jajo!

Wszyscy pobiegli do ciepłych wód. Nie został sam. Hunk próbował przekonać Pidge, by do nich dołączyła, ale ciągle mu odmawiała. Stracił Shiro z zasięgu oczu. Zaczął się za nim rozglądać. Za zakrętem wydawało mu się, że zobaczył kosmyk długich, białych włosów. Nie chciał sam z nią przebywać w jednym pomieszczeniu.

Odwrócił się i wybrał dłuższą drogę do miejsca spotkania z resztą. Znalezienie celu trochę mu zajęło, dopóki za ścianą nie usłyszał chichotów Lanca i Hunka oraz plusków wody. Otworzył drzwi po prawej stronie i ukazała się jakby szatnia. Trzy koszyki były zapchane ich ubraniami. Z jednym z pudełek, gdzie znajdowały się ubrania Kubańczyka, wisiały białe bokserki w czerwone serduszka. Miał niezły styl ubioru.

Na szafce obok równiutko na kupie leżały poskładane białe ręczniki. Mniejsze, większe. Znalazł dla siebie wolny koszyk. Rozebrał się do wszystkiego i wrzucił tam swoje poskładane w kostkę warstwy. Wziął jaskrawy szorstki materiał i owinął go sobie wokół bioder. Włosy leciały mu na twarz. Chwycił za gumkę i je rozpuścił. Związał je jeszcze raz. Od razu lepiej.

Wyszedł z szatni i udał się w kierunku basenu. Każdy był zajęty czym innym. Owa dwójka ochlapywała się na wzajem i robili wyścigi kto najdłużej wytrzyma pod wodą. Lance oszukiwał. Paladyn żółtego lwa prawie zemdlał z braku tlenu. Jego wzrok powędrował na Shiro, który siedział sam w kącie dużej wanny.

Miał rozłożone ręce po obu stronach murku i mały ręcznik na oczach. Zarumienił się przez niego. Wyglądał seksownie i idealnie bez ubrań... 

O czym ja myślę?! 

Dołączył do wcześniejszej dwójki i rozmyślał jak zwrócić uwagę Takashiego na niego bez podejrzeń. Teraz siedzieli i rozkoszowali się chwilą odpoczynku. Hunk chyba zasnął na krawędzi. Było słychać aż stąd jego chrapanie.

Gdy wszedł do wody, poczuł się dziwnie zrelaksowany. Mięśnie się rozluźniły od mocnego ciepła cieczy. Usadowił się obok Latynosa i zanurzył się po sam nos. Takie ciepełko to on lubił.

Woda była idealna. Lance czuł, że się w niej rozpływał. Usłyszał plusk koło siebie. Zauważył Mulleta. Miał czerwone policzki, co ledwo można było zobaczyć na jego fioletowym futrze.

- I co Keith, pasuje ci taka atmosfera?

Przełożył swoje ramię przez szyję chłopaka i przybliżył go do siebie. Wypuścił bąbelki z ust będąc pod wodą. Pięknie wyglądał. Zaczesał mu włosy za kocie ucho. Zaraz po tym jego ręka wylądowała na kroczu hybrydy. Szybko ściągnął z niego ręcznik i wyrzucił materiał za siebie. I tak był już przemoknięty. Podniósł go i posadził na swoich kolanach. Był strasznie leciutki.

- Co t-ty robisz?! - wyjąkał krzycząc. Zatkał mu usta palcem.

- Cii... Nie zrobię ci nic nie miłego.

Niebieskooki był bi. Keith podobał mu się od dziecka, od kiedy dołączył do Garnizonu. Nie mógł, mu powiedzieć o swoich uczuciach. Gdy właśnie je zamierzał ujawnić przebywał, wtedy był w kosmosie. Było to jakieś pięć lat temu. Ciągnęło go do niego. Nawet teraz. Przytulił Kogane. Głowę oparł na jego obojczyku.

- Pokaże ci co oznacza przyjemność - przejechał językiem po jego szyi. Potem zaczął, mu tam robić malinki, pokazując, że do kogoś już należy.

- Ngh... Przestań, Lance...

Shiro i Hunk nie mogli ich usłyszeć. Oddalił się z chłopakiem, jak najdalej mu umożliwiało to miejsce i szarpanina Keitha. Dłonią przejechał po plecach towarzysza. Wzdrygnął się i cicho wrzasnął. Chciałby go teraz schrupać, a nie cały czas robić na ręcznym. Czerwony paladyn szarpał się coraz bardziej, więc złapał jego obie ręce w jedną moją i podniósł je do góry, przy tym wyginając lekko czarnowłosego do tyłu.

Zjechał pocałunkami na klatkę piersiową, zahaczając za stwardniałe sutki.

- Shiro!

_xXx_

Ta woda była kojąca dla ciała i pozytywnie wpływała na nastrój. Był ciekaw, kiedy dołączy do niego Kogane. Rozkoszował się wolną chwilą, gdy nagle usłyszał krzyki przyjaciela. Zdjął ręcznik z oczu i spojrzał, co się działo. Szukał źródła głosu. Zobaczył go, siedzącego okrakiem na kolanach Lanca. Jego serce zaczęło bić z każdą chwilą co raz szybciej. Był wściekły na bruneta.

- Shiro!

Rozpaczał. Nie mógł się wydostać z uścisku chłopaka, pomimo że był był starszy od niego. Jak najszybciej znalazł się koło nich i brutalnie zabrał go od potencjalnego zagrożenia. Widział widoczne łzy na jego twarzy. Błagał o pomoc.

- Ej! Dopiero co zaczęliśmy. Nie możesz poczekać na swoją kolej?

- Nie - odparł zły jednym słowem. Widać przyjemna i miła atmosfera właśnie minęła. Wziął hybrydę na ręce w stylu panny młodej i wyszedł z basenu, mając na sobie jedynie ręcznik na biodrach.

- Lepiej się już czujesz?

- Tak... - pociągnął nosem i przylgnął do Takashiego.

Od teraz musiał go bronić przed dwoma osobami. Nie będzie opuszczał Keitha nawet na oko. Będąc w szatni, postawił chłopaka na zimnej powierzchni i zamknął oczy. Nie miał na sobie nic. Chciał uszanować również jego prywatność. Podszedł do koszyka ze swoimi ubraniami. Kiedy nałożył spodnie, poczuł na plecach dotyk czarnowłosego. Odwrócił się do niego przodem i zauważył, że był już cały ubrany prócz swojej czerwonej kurtki.

- Co się stało? - pogłaskał jego policzek. Wtulił się w dłoń. Potem odepchnął ją. Podszedł bliżej i wepchnął głowę w zagłębienie, znajdujące się na jego szyi.

- Shiro...

Jego ogon zawinął się wokół tali przyjaciela, jakby się bał, że ucieknie od niego. Zaczął go całować. Jego pocałunki były krótkie i delikatne. Szedł nimi w kierunku ust białej grzywki. Tu zatrzymał się najdłużej. Ręce owinął za jego szyję i głową. Poczuł jego podniecenie na dole.

Gwiazdy Wokół Nas // Voltron ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz