5. Państwo Statham

2.1K 120 127
                                    

Per Lily

— Lecimy teraz zjeść śniadanie. Życzę wam miłego dnia Mordy.— pożegnał się z fanami, tym samym kończąc story.

— Co to miało być!?— krzyknęłam na niego tak głośno, że aż złapała mnie lekka chrypka, a co za tym idzie, rozbolało mnie również gardło.

Zamiast odpowiedzi, którą chce otrzymać od Jason'a usłyszałam jedynie ten jego wkurwiający śmiech.

— Z czego się rżysz?— zapytałam. Chyba tylko on jest tak ostro powalony i bawią go takie sytuacje.

— Uspokój się.— powiedział, delikatnie łapiąc mój podbródek.

Co on odpierdala?! — wrzeszczą moje myśli, które każą mi odepchnąć rękę chłopaka od mojej twarzy. Rozkazują mi, bym zrobiła to wręcz jak najszybciej, jednak coś mi na to nie pozwala. Ciekawość. Tak, to ona mi na to nie zezwala. Ciekawość, która wręcz drze się, bo chcę zobaczyć, jaki będzie kolejny krok Adkinsa.

Brunet uniósł moją twarz w górę na taką wysokość, by bez trudu móc spojrzeć mi w oczy. Jego paczałki wpatrują się w moje, a moje w jego niczym w obrazek.

Właśnie przypomniała mi się ta niezręczna sytuacja z wczoraj, kiedy to bezczelnie gapiłam się na niego jakby, był jednym z siedmiu cudów świata.

Cóż... Aktualnie obydwoje wpatrujemy się w siebie z fascynacją, nie mogąc oderwać wzroku od naszych oczu.

Jak to się stało, że ktoś tak wredny, złośliwy i chamski jak on jest posiadaczem tak wspaniałych kasztanowych oczek?— zadaje sobie to pytanie od wczorajszego wieczoru kiedy to podobnie zresztą jak i teraz widok tych ślepi spowodował szybsze bicie mojego serca.

Teraz do szalonego walenia serducha dochodzi jeszcze ostre pieczenie policzków oraz dziwne i niekontrolowane uczucie bezwładności w nogach. Mam wrażenie, że moje kończyny stworzone są z miękkiej waty cukrowej. Czują cały mój ciężar i nie potrafią go utrzymać. Nie chcą go utrzymać. Pragną upaść, by czyjeś silne ramiona mogły złapać moje otępiałe ciało, ratując je tym samym przed zderzeniem z podłogą, zupełnie jak w filmach romantycznych.

Kurwa. Chciałabym, przerwać to wszystko jednak nie potrafię. Aktualnie nie mogę wykonać żadnego ruchu. Czuję się, jakbym była zahipnotyzowana przez jakiegoś magika czy hipnotyzera. Tymczasem rzeczywistość jest taka, że stoję tu jak słup oczarowana tym brunatnym ubarwieniem oczu należących do Adkinsa. Kto by pomyślał, że będę zachwycona odcieniem jego tęczówek? Ja na pewno nie. Jason zresztą też nie. Kurczę, nikt by się tego nie spodziewał. Nikt z wyjątkiem Leo, który jako jedyny od wielu lat wkurwia nas swoją pewnością i tłumaczeniem, że jeszcze wylądujemy razem w jednym łóżku. Według niego nienawiść jest pierwszym krokiem do miłości. Ha, może i jest, ale na pewno nie w naszym przypadku.

Kątem oka widzę, jak usta ciemnowłosego formują się w zniewalający uśmiech, który chyba pierwszy raz mi nie przeszkadza. Zdaje sobie sprawę z tego, że to wszystko, co tu się właśnie odpierdala jest mega dziwne, ale chyba bardziej cudaczne jest moje aktualne podejście do chłopaka. Czasem chciałabym, by on ponownie zniknął z mojego życia, ale są też momenty, kiedy chce, by tu został. Nie potrafię tego logicznie wytłumaczyć, ale tak właśnie jest.

Muszę to przerwać i to szybko. Zrobić coś, aby zakończyć tę cudowną chwilę. Tylko co?— pytam sama siebie. Nie potrafię wymyślić nic sensownego, ponieważ nie chcę tego przerywać. Chciałabym, by ta chwila trwała wiecznie. Tylko my i nasze zjednoczone spojrzenia. To naprawdę coś pięknego.

Adkins ma chyba doświadczenie wynikające z podobnych sytuacji. Chłopak nawet nie zastanawiał się, co należy zrobić, by skończyć tę scenkę. On to bardzo dobrze wiedział. Po prostu uśmiechnął się i odszedł. Zwyczajnie opuścił pokój. Wyszedł stąd, zostawiając mnie osłupiałą na środku pomieszczenia.

You Are My DestinyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz