Wszyscy przeciwnicy łącznie z Legolasem już po odpadali. Zostałam tylko ja i Gimli. On łapczywie pił piwo opróżniając szybko kufle jeden po drugim. Ja nie pilam tak szybko jak on, ale i tak miałam więcej opróżnionych naczyń, co mnie bardzo cieszyło. Kątem oka widziałam, że Gimliego już coś bierze, bo pił napój coraz wolniej. Uśmiechnęłam się delikatnie pod nosem i siegnęłam po następne naczynie stojące przede mną.
W pewnym momencie Gimli już nie wytrzymał i się zachwiał po czym spadł z krzesła do tyłu. Wygrałam.
-Koniec turnieju?- zapytałam z sarkazmem i dodałam głośniej by krasnolud usłyszał- teraz wisisz mi jedną przysługę. Pamiętaj o tym.
Ruszyłam w kierunku jednego ze stołów mijając zaskoczonych mężczyzn swoją wygraną. Na stole do którego zmierzałam tańczyli wesoło Mary i Pippin. Uśmiechnęłam się szeroko widząc jak te dwa hobbity się świetnie bawią. Taka ilość alkoholu nie zrobiła na mnie zbyt dużego wrażenia, ale i tak czułam lekkie zawroty głowy. Zaraz powinny mi przejść. To normalne. Stanęłam przy stole, pomiędzy ludźmi klaszczącymi do rytmu. Wsłuchałam się w piosenkę i zaczęłam ją nucić pod nosem.
-Choćbyś szukał, ile sił,
choćbyś nocą i dniem pił,
to nie znajdziesz nigdzie piwa,
jakie tylko u nas bywa.
Inne piwa sącz, gdy chcesz,
pij je nawet pod obłokiem,
lecz prawdziwy miód na rycerski tród...
pod zielonym znajdziesz Smokiem.Wszyscy zaczęli klaskać. Co js oczuwiście rówbież uczyniłsm. Po chwili zobaczyłam rozmawiającego Gandalfa z Aragornem. Podeszłam do nich.
-Żadnych wieści o Frodzie?- zaptytał mężczyzna.
-Ani słowa- odpowiedział czarodziej- nic- dodał cicho.
-Mamy jeszcze czas- stwierdziłam- z każdym dniem Frodo jest bliżej Mordoru.
-Mamy tę pewność?- zadał mi pytanie Gandlalf.
-A co ci mówi serce?- odpowiedziałam pytaniem na pytanie. Gandalf uśmiechnął się delikatnie.
-To, że Frodo żyje. Tak. Tak żyje-odwzajemniłam usmiech i ruszyłam w kierunku jednego ze stołów. Usiadłam przy nim. Rozejrzałam się po całym pomieszczeniu. Nie było już wielu osób. Nie dziwię się, w końcu już jest późna godzina i większość ma swoje obowiązki. Poczułam, że ktoś obok mnie siada. Odwróciłam głowę w kierunku tej osoby i okazało się, że to Boromir. Uśmiechnęłam się lekko w jego kierunku. Co on oczywiście odwzajemnił.
-Gratuluje wygranej w turnieju- powiedział.
-Myślałeś, że przegram z krasnoludem?- zapytałam z sarkazmem na co on się lekko zaśmiał.
-Oczywiście, że nie. Założyłem się nawet z dwoma innymi kolesiami, że wygrasz. Gdybyś zobaczyła ich miny, gdy się dowiedzieli o tym, że wygrałaś.
-Czyli jestem twoim sposobem na zarobek?
-W żadnym wypadku bym tak o tobie nie pomyślał- powiedział.
-Nie jestem tego taka pewna- stwierdziłam.
-Ty we mnie wątpisz?- zapytał z udawanym smutkiem.
-Tak wątpie- odpowiedziałam z uśmiechem.
-Łamiesz mi serce- powiedział teatralnie łapiąc się za serce.
-To będziesz musiał je sobie czymś skleić.
-Problem w tym, że tylko ty jesteś w stanie to uczynić- powiedział z zawadiackim usmiechem. Ja przekręciłam tylko oczami z lekkim uśmiechem wymalowanym na ustach. Już miałam mu coś odpowiedzieć, lecz przerwał mi podchodzący Mary. (Jakie on ma wyczucie czasu XD)
-Gandalf czegoś chce od Boromira- powiedział, po czym odszedł w nieznanym mi kierunku.
Boromir tylko westchnął i wstał od stołu po czym skierował swoje kroki w kierunku stojącego na końcu pomieszczenia czarodzieja.
Postanowiłam, że pójdę już odpocząć więc ruszyłam w kierunku wyjścia z sali.
CZYTASZ
✓ ROZWIŃ SKRZYDŁA • Władca Pierścieni | Boromir
Fanfiction❝ Dostałam zadanie, dzięki któremu wreszcie pokażę na co mnie stać. ❞ © SindSwayer 2020 ROZWIŃ SKRZYDŁA • Władca Pierścieni | Boromir | Niedokończona korekta |