Po skończeniu grania na fortepianie, wstałam i podeszłam po raz kolejny do okna. Oparłam czoło o szybę i cicho weschnęłam. Czułam lekkie wyżuty sumienia spowodowane tym, że nie poszłam z nimi i strach. Nie strach o siebie, lecz lęk o to, że stracę bardzo ważną dla mnie osobę. Czemu to takie trudne. Całe życie.
Zadałam sobie w tym momencie pytanie, którego jeszcze nigdy sobie nie zadałam: Co gdyby wioska w której mieszkałam z rodzicami i siostrą nigdy nie została zaatakowana? Jaka byłaby wtedy moja przyszłość? Miałabym rodzinę, spokój w życiu, ale nigdy nie poznałabym swoich przyjaciół: Legolasa, Gimliego, Eowiny, Gandalfa. (Z hobbitami i Aragornem za żadko rozmawiała i nie miała częstego kontaktu, więc nie może ich nazwać przyjaciółmi) Nie poznałabym Boromira. Nie przeżyłabym takiej przygody jak teraz.
Po kilku godzinach stania usłyszałam dźwięk wielkiego huku. Wiem co to oznacza. Uśmiechnęłam się szeroko. To koniec Saurona. Koniec wojny.
Po chwili usłyszałam ryk orłów i zauważyłam czyjeś sylwetki na horyzoncie.
Uśmiechnęłam się jeszcze szerzej i ruszyłam biegiem w kierunku wyjścia z zamku.
Wybiegłam na zewnątrz, wszyscy byli już blisko pałacu. Gdy zauważyłam Boromira podbiegłam do niego i rzuciłam się mu na szyję. Zakręcił mną kilka razy, a ja się zaśmiałam.
-A nie mówiłem- szepnął mi do ucha.
-A ty wogóle coś mówiłeś?- zapytałam z sarkazmem udając, że nie wiem o co chodzi. Zaśmiał sie cicho.
Wokół nas ludzie wiwatowali i cieszyli się z wygranej wojny (czy tylko mi to przypomina typowy moment na końcu filmów ze Star Wars?), lecz my na to nie zważaliśmy liczyliśmy się tylko my dwoje. Świat jakby nagle dla nas zwolnił.
Boromir jakby nie mógł wytrzymać tej odległości między nami, więc złączył nasze usta w pocałunku, który oczywiście odwzajemniłam, pogłębiał się on z każdą narastającą chwilą. Było to niesamowite uczucie. Czułam motyle w brzuchu, a serce waliło mi jak oszalałe.
Oderwaliśmy się od siebie dopiero wtedy gdy zabrakło nam tlenu. Oddychaliśmy ciężko. Uśmiechnęliśmy się w swoim kierunku po czym przytuliłam się do jego klatki piersiowej, kładąc głowę w zagłebieniu jego szyi. Czułam się taka bezpieczna w jego ramionach. Mogłam tkwić tak wiekami.
-Kocham cię- szepnął mi do ucha.
-Ja ciebie też.
Usłyszeliśmy wokół jeszcze głośniejsze wiwaty. Odkleiliśmy się od siebie i rozejrzeliśmy, okazało się, że wszyscy byli zwróceni w naszym kierunku. Klaskali w dłonie z radością na twarzach.
To jedna z najwspanialszych chwili w moim życiu. Wygraliśmy wojnę. Znalazłam miłość swojego życia. Nie zamieniłabym nic za żadne skarby świata.
Wszyscy weszli do środka zamku. Ja z Boromirem weszliśmy na końcu trzymając się za dłonie.
~Time skip~
Podobno Frodo się obudził. Idziemy teraz wszyscy do niego, by dotrzymac mu towarzystwa. Wykonał w końcu kawał dobrej roboty. Zaniósł pierścień do Mordoru. Niósł to brzemię do samego końca Hobbity ruszyły biegiem do przodu. Legolas i Gimli się ścigali do pokoju hobbita. Aragorn biegł za nim. Ja z Boromirem szliśmy na końcu, a gdy doszliśmy do pomieszczenia stanęliśmy przy łóżku Froda, tak samo jak pozostali.
~Time skip~tydzień później~
Właśnie odbywa się ceremonia koronacyjna Aragorna na króla Gondoru. Będzie dobrym królem. Wykazał się wielką odwagą i szlachetnym sercem.
Uzgodniliśmy wszyscy, że zamieszkam w Gondorze. To piękne miasto.
Ta uroczystość to już druga okazja na którą ubrałam sukienkę. Tym razem nie była ona koloru ciemnej zieleni, lecz błękitu. Włosy zostawiłam rozpuszczone, a na nogi założyłam białe baleriny, bo obcasów nie lubię (XD).
Gdy Gandalf nałożył Aragornowi koronę na głowę, zaczął mówić.
-Rozpoczynają się dni panowania króla!- Aragorn wstał i się odwrócił, ludzie zaczęli wiwatowac na cześć nowego władcy Gondoru. Gdy lud ucichnął mężczyzna zaczął przemawiać:
-Ten dzień nie jest świętem jednego człowieka, lecz wszystkich. Odbudujmy razem ten świat, który wspólnie zamieszkamy w czas pokoju.
Ludzie zaczęli klaskać, a z nieba sypać płatki kwiatów.
Uśmiechnęłam się do stojącego obok mnie Boromira. Odwzajemnił uśmiech. Spojrzałam na stojących niedaleko Faramira i Eowine. Patrzyli sobie w oczy z uśmiechem. Coś tu widocznie jest na rzeczy, a ja się dowiem co.
Wzyscy ukłonili się przed Aragornem, a on zszedł z podestu na spotkanie wysłannikom elfickim z różnych królestw. Wśród nich był również Legolas, Elrond i dziewczyna, którą wcześniej widziałam w Rifendell. Gdy tylko Aragorn ją ujarzał podszedł do niej. Chwile tak stali, aż w końcu zmniejszyli te odległość miedzy sobą i się pocałowali.
Gdy się od siebie oderwali, to dziewczyna się do niego przytuliła z uśmiechem z twarzy. Odkleiła się od Aragorna i ruszyli przez tłum ludzi. Aż natknęli się na ustwione w rządku hobbity, które się mu powoli pokłoniły.
-Przyjaciele- powiedział mężczyzna- nie musicie się nikomu kłaniać.
On sam pokłnił się przed nimi, a wszyscy ludzie razem z nim.
Po uroczystości odbyła się uczta. Lecz my z Boromirem zamiast na niej być, spedziliśmy ją na balkonie rozmawiając, śmiejąc się, przytulając. Takiej właśnie przyszłości pragnęłam.
Pełnej marzeń miłości i muzyki.
(Dream, love and music)~☆~
I tak oto... rozpoczęła się Czwarta Era Śródziemia. A Drużyna Pierścienia, choć na wieki złączona więzami przyjaźni i miłości, przestała istnieć.
~☆~The end~☆~
Oto koniec opowieści o Cassandrze z Isengardu. Mam nadzieję, że książka się spodobała i zapraszam do obserwowania po więcej <3
Niech moc będzie z wami
CZYTASZ
✓ ROZWIŃ SKRZYDŁA • Władca Pierścieni | Boromir
Fanfiction❝ Dostałam zadanie, dzięki któremu wreszcie pokażę na co mnie stać. ❞ © SindSwayer 2020 ROZWIŃ SKRZYDŁA • Władca Pierścieni | Boromir | Niedokończona korekta |