(pov. Magister)
[Myśli] : Pierwszy raz tak się wyspałem... Aaa
[Lekarz] : Dzień dobry
[Magister] : Dobry.
[Lekarz] : Jak się pan czuje?
[Magister] : W miarę
[Lekarz] : Może dzisiaj pan wyjdzie, ale tego dokładniej dowiemy się popołudniu.
[Magister] : Super, będę czekał.
[Lekarz] : Tym czasem zaraz przyjdzie pielęgniarka i zabierz pana na śniadanie.
[Magister] : Sam dam radę.
[Lekarz] : Ale nasze pielęgniarki mają obowiązek dbania o pacjentów dlatego Pani Ewelina idzie z panem.
[Magister] :W takim razie nic tylko czekać.Po 10 minutach czekania przyszła Pielęgniarka. Zdążyłem się najeść tym ci sobie kupiłem w sklepiku szpitalnym.
[Pielęgniarka] : Pan wychodzi dzisiaj?
[Magister] : Zapewne tak.
[Pielęgniarka] : Pan Marcel ***** tak?[Myśli Magistera] : Kojarzę ją. Ale skąd...
Nie mogę sobie przypomnieć.[Pielęgniarka] : Gdzie pan pracuje?
[Magister] : A po co pani ta informacja? Miała mnie pani tylko zaprowadzić na sale śniadaniową. Jak widać już jestem.
[Pielęgniarka] : Powinieneś się cieszyć że go od ciebie zabrałam.
[Magister] : Słucham?
[Pielęgniarka] : A myślisz, że kto po ciebie przybiegł i uratował?
[Magister] : Mój przyjaciel, Dzunior. Przecież on tam był nie Pani.
[Pielęgniarka] : Tylko nie pani. Ewelina.Wyciągnęła do mnie rękę
[Magister] : Marcel, ale to to już chyba wiesz.
Z końca korytarza Lekarz zawołał Eweline na inny oddział. Pożegnałem się z nią i potuptałem na śniadanie.
*po zjedzeniu*
Po drodze na swoją sale miałem wiele płaczących ludzi. Wiele szczęśliwych rodziców i dużo ludzi bez emocji do których się zaliczyłem. Szedłem niczym duch po korytarzu topiąc swój wzrok w wydarzeniu z tamtego wieczora próbując sobie przypomnieć o kobiecie. Dobrze ją kojarzyłem.
Nie zauważyłem a już minąłem swój oddział. Musiałem się cofnąć.
Po powrocie na oddział od razu za mną wszedł lekarz z wynikiem moich badań.[Magister] : I jak?
[Lekarz] : Ma pan dwie opcje.
[Magister] : Zamieniam się w słuch.
[Lekarz] : Albo zostaje pan jeszcze trochę, albo może pan wyjść ale przez następne dwa tygodnie prosze konsultować się z lekarzami w przychodni.
[Magister] : No to ja wolę do domu.
[Lekarz] : Proszę tu podpisać.Podpisałem wypis, spakowałem to co Dzunior mi przyniósł, zamówiłem taksówkę i pojechałem do domu.
Hejka
Tutaj taki rozdział który miał na celu zrobić wam wodę w mózgu (nie udało się xD)
Nwm co mogę jeszcze napisać więc to tyle
Xiako
355 słów
CZYTASZ
*Stało się to*
FanfictionFanfik w całości poświęcony shipowi Dzunior x Magister (aka obsydianik) Nie umiem w takie rzeczy więc jak coś nie będzie miało sensu to proszę się o to nie martwić