(pov. Magister)
Obudziłem się o 8 nad ranem. Poszedłem do pokoju Dzuniora... Chciałem go obudzić jednak nie było go u siebie w pokoju.
[Magister] : Może gdzieś poszedł.
Potuptałem do kuchni i zobaczyłem tylko Nike siedząca przed piekarnikiem ze wzrokiem wbitym za moje plecy. Merdała ogonem przy tym radośnie. Postanowiłem nic sobie z tego nie robić, więc poszedłem do półki i zacząłem mieszać pomiędzy garnkami i patelniami. Nie mogłem znaleźć jednego garnka. Zapamiętałem go szczególnie bo miał kolor inny niż wszystkie. Olałem to i wziąłem pierwszy lepszy. Wyciągnąłem z szuflady saszetkę z budyniem, a z lodówki wyciągnąłem mleko. Następnie moja dłoń sięgnęła po szklankę. Na gaz wstawiłem garnek i wlałem tak ⅔ mleka a pół zostawiłem w szklance do rozrobienia proszku.
Kiedy mleko zaczęło się gotować dolałem roztworu z proszku i wlałem do garnka mieszając przez chwilę. Następnie wziąłem miskę. Podczas przelewania budyniu usłyszałem kroki. Nie zawracałem sobie tym głowy. Po czym usłyszałem tylko trzask patelni.(od autorki: Zrobiłam wam tutorial na robienie budyniu <3)
[Magister] : Skurczybyki jasne...
Oblałem się budyniem.
[Dzunior] : HAHA! GDYBYŚ WIDZIAŁ SWOJĄ MINĘ!!
[Magister] : Czy ciebie do reszty pojebało?[Magister] : Idź do sklepu po nowy budyń. To była ostatnia saszetka.
[Dzunior] : Eh...
[Magister] : Nie rób mi tu"ehh" tylko zapierdzielaj do sklepu!W tym momencie Nika zaczęła zlizywać budyń z podłogi.
[Magister] : I z psem idź.
[Dzunior] : Chyba dzisiaj nie w humorze... Czyżbym pana wystraszył?
[Magister] : NIE! Ja się niczego nie boję..Kiedy poszedł do sklepu postanowiłem wziąść się za swój pokój. Sprzątnąłem niepotrzebne rzeczy, wyniósłem wszystkie kubki i talerze. Wyrzuciłem śmieci, oraz kłaki Niki.
[Magister] : Przeklęte kłaki...
Po godzinie wrócił Dzunior z budyniem
(od autorki: Widzicie? Ja już rymuje)
[Dzunior] : Nie uwierzysz jakie kolejki.
[Magister] : Domyślam się.
[Dzunior] : Masz budyń a ja idę do siebie. A i jak byś mógł to też mi zrób.
[Magister] : Zastanowię się.Powtórzyłem procedure tworzenia jedzenia i zaniosłem Dzuniorowi do pokoju.
[Magister] : I jak?
[Dzunior] : Dałeś cukier?
[Magister] : Nie... Od kiedy trzeba?
[Dzunior] : Od zawsze. Spróbuj tego budyniu i zobacz.
[Magister] : Faktycznie, a mamy sok malinowy?
[Dzunior] : Chyba jest w spiżarni.
[Magister] : To poczekaj chwilkę.Poszedłem do małego pomieszczenia gdzie mieściły się rzeczy typu makaron mąka itp.
Szukałem soku jednak go nie znalazłem. Wróciłem do Dzuniora.[Magister] : Nie ma.
[Dzunior] : A w kuchni?
[Magister] : Nie mogłeś od razu?
[Dzunior] : Mogłem, ale nie pytałeś o kuchnie.Bez słowa potuptałem do kuchni. Tam znalazłem sok. Wziąłem go i poszedłem do Szymona.
[Dzunior] : Był?
[Magister] : Był.
[Dzunior] : No to daj.
[Magister] : Nie.
[Dzunior] : Jak to nie?
[Magister] : Po prostu... NIE.
[Dzunior] : Rozumiem.
[Magister] : Cieszę się.Gdy nalewałem soku zaczął mnie gilgotać.
[Magister] : Co ty robisz?
[Dzunior] : Próbuje odebrać bestii sok.
[Magister] : NIGDY CI SIĘ TO NIE UDA!
CZYTASZ
*Stało się to*
FanfictionFanfik w całości poświęcony shipowi Dzunior x Magister (aka obsydianik) Nie umiem w takie rzeczy więc jak coś nie będzie miało sensu to proszę się o to nie martwić