Część 5

282 5 0
                                    

Beverlly Hills 3:56 AM

Dobiegłam do swojego domu i wchodząc za jego drzwi od razu ruszyłam do pomieszczenia z całym sprzętem do identyfikacji takich jak on. Problemy były dwa... Nie wiedziałam jak wygląda ANI jak ma na nazwisko czy imię. Moją jedyną informacją był jego głos... A to za mało mimo wszystko. Cały monitoring wokół domu wyłączyłam tak więc jestem w kropce Luke mnie zabije... dosłownie. Muszę coś wymyśleć. Nagle usłyszałam huk dochodzący z dołu mieszkania. Cholera oby to nie Luke... Wszystko się wydawało w tym momencie lepsze od niego. Złapałam za moją broń leżącom na blacie obok i ostrożnie skierowałam się ku pomieszczeniu z którego wydobył się dźwięk. Skoro moja ekipa nie powstrzymała źródła dźwięku to może wróżyć tylko najgorsze...

Luke pomagał mi od straty rodziców. Pokierował mnie jak dać se radę z tym całym gangiem i na początku wszystko szło świetnie... Aż do teraz. Nie wiem o co chodzi nic nie idzie po mojej myśli a i on traci do tego cierpliwość... Był ze mną aż nad to cierpliwy i obawiam się że przegiełam znowu zawalając to szczególnie jak chce coś wzamian.

Stanełam przy ścianie od korytarza prowadzącego do... Mojej pracowni? To nie mógł być Luke ale kto w takim razie? Całe spięcie z myślą że mógł być to Luke ze mnie wyparowało i mogłam się skupić na włamywaczu najwidoczniej nieźle wyszkolonym skoro tak daleko zaszedł. No nic pokarze mu kto tu rządzi. Z myślą tą weszłam do pomieszczenia.

W pracowni przy moim komputerze stał wysoki chłopak z brązowymi włosami oraz umięśnioną sylwetką teraz sie nie dziwie jak tu wszedł było widać, że był do tego szkolony. No nie tym razem kochaniutki.

-Proszę , proszę , proszę. Kogo my tu mamy?

Odwrócił się gwałtownie. Ktoś był pewny że pozbył się wszystkich.

- Przecież on ciebie złapał. Jakim cudem tu jesteś?!

Szybko skojarzyłam fakty i się zorientowałam że był to ten sam chłopak co ukradł pendrajwa. W takim razie się nie naszukałam zguba sama wróciła.

-No proszę , jednak nie jestem taka słaba co?

Zerwał się do ucieczki lecz zanim mu się udało wycelowałam broń w jego stronę.

-Ani drgnij albo rozwale Ci ten piękny łeb.-Powiedziałam z całkowitą powagą w głosie.

Zatrzymał się i podniusł ręce do góry. Mogłam teraz spokojnie działać.

- Gdzie masz pendrajwa?

-Nie mam go...

- Nie łżyj!! Doskonale wiem że to ty go zabrałeś ty mały sukinsynie! Serio chcesz skończyć pod ziemią co?

- Nie mam go naprawde! Jak zwiałem z tego cholernego parapetu i pobiegłem w swoją stronę to dorwali mnie jacyś kolesie... Obudziłem się po jakiś 15 minutach bez pendrajwa!

-CHŁOPCY!! Przeszukać go.-Wolałam się upewnić że ten cwaniaczek znowu mnie nie oszuka.

-A ty mi jeszcze powiedz jak się tu wziołeś I JAK DO CHOLERY MOGŁEŚ SIĘ DAĆ TAK PO PROSTU ZŁAPAĆ IDIOTO Z NIM!! CHYBA SE NIE ZDAJESZ SPRAWY JAK WAŻNY ON JEST!!

-Dowiedziałem się że tutaj znajde sprzęt dzięki któremu będe w stanie namierzyć pendrajw to proste... I gdybym nie wiedział jak bardzo jest ważny to bym nie wyciągał go z paro dziesięcio osobowej ochrony pff..

- Pani White, jest czysty.

Spojrzałam na niego z pogardą ostatni raz.

-Zabierzcie go do piwnicy.

-CO?! Eyy.. No mała nie bądź taka! Jak mówiłem mogę namierzyć pendrajw... Mogę Ci pomóc!

Nie mam zamiaru mu zaufać po tym jak ukradł go w najmniej spodziewanym momencie.. Mógł to zrobić znów, ale czy miałam wybór... Luke jak się dowie to będę skończona. Muszę znaleźć ten pendrajw... Pytanie czy jestem w stanie współpracować z nim. Szczerze wątpie...

-Jak masz na imię?

- Jason. Jason Mackenize.

Księżniczka MafiiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz