Część 8

169 2 0
                                    

Beverlly Hills 8:04 PM

Obudziłam się z cholernym bólem głowy i lekkim zanikiem pamięci z wczorajszego wieczora. Otworzyłam oczy by zorientować się , że znajduje się w nie swoim mieszkaniu a przede wszytskim nie swoim łóżku. Usiadłam na łóżku , aby wszystkie wspomnienia z poprzedniego dnia do mnie wróciły. Próbowałam zapomnieć o kłótni ze Sky ale to jednak nie było wcale takie proste jak myślałam... Rozejrzałam się po pokoju chłopaka. Szare ściany pokoju kontrastujące z białymi meblami, trzy różnego rodzaju gitary w jego rogu i na jednym z regałów pare zdjęć na których prawdopodobnie znajdował się granatowłosy i jakiś jego stary znajomy.

- Bardzo cię ciekawi to zdjęcie co?

Rzuciłam w źródło dźwięku szybciej niż pomyślałam o odpowiedzi na pytanie. Prawie zeszłam na zawał! Kto normalny tak robi.

- Ey zluzuj! Jesteś u mnie w pokoju i jeszcze mnie atakujesz. - Przewrócił na mnie oczami.

- Może gdybyś mnie nie straszył to byś nie oberwał.

- Tylko spytałem.

- Tsss...

Podeszłam do jednego ze zdjęć i wziełam je w dłonie.

- Weź odstaw to zdjęcie łaskawie co? Właściwie to wogóle możesz już stąd wyjść.

- Przypomina mi on kogoś.

- Cokolwiek. Za 15 minut ma cie tu nie być.

- Ta ta...

Bardzo milusi jest , pijany był jakoś bardziej towarzyski. Zabawne jak to alkochol zmienia ludzi. Zebrałam swoje rzeczy z podłogi i zaczełam się ubierać. Mimo wszystko nie mogłam przestać się przyglądać zdjęciu które niedawno miałam w ręce, ten jego znajomy przypominał mi kogoś.... Kogoś kogo znałam jakiś czas temu i mam zamiar się dowiedzieć kim on jest. Złapałam za swój telefon i zrobiłam szybko zdjęcie aby go sprawdzić po czym opuściłam dom mijając się na korytarzu z granatowłosym. Coś czuję że raczej nie miał mnie ochoty ponownie dzisiaj widzieć , tak właściwie to jestem w szoku że postanowił sam z siebie wstać tak szybko po tej nocy , najwidoczniej czasem muszą być wyjątki.

*********

Pare minut później znajdowałam się w nieświadomym niczego tłumie próbując wymyśleć co powinnam zrobić ze sprawą Sky... Nie chciałam jej stracić ale co mam jej niby powiedzieć na tyle wiarygodnego żebym dalej mogła ją okłamywać w żywe oczy. Wcale tego nie chce robić... Ale gdybym jej powiedziała prawde to była by w jeszcze większym zagrożeniu niż jest przyjaźniąc się ze mną, może powinnam po prostu dać jej odejść. Była by bezpieczna ale mój egoizm chyba na to mi nie pozwoli... Wzdechłam i weszłam w końcu za drzwi mojego domu. Nie mam wyboru muszę jej dać odejść , nie mogę jej wiecznie okłamywać i jej ranić. Chciałam pójść do swojej sypialni i zamknąć się tam próbując zmniejszyć ten cholerny ból głowy który utrudniał mi tylko racjonalne myślenie. Jednak los miał inne plany.

- Gdzie ty się podziewałaś?! - Jak mogłam o nim zapomnieć...

- Nie drzyj się tak łaskawie co...

- Jak mam się nie drzeć! Dzwoniłem do ciebie całą noc a ty nie raczyłaś nawet odebrać!

- Miałam swoje sprawy do załatwienia. Z resztą o co Ci do cholery chodzi?

- Chodzi mi o to że namierzyłem tego twojego jebanego pendrajwa wczoraj wieczorem a teraz nie ma już po nim śladu!

Świetnie. Nie dość że spieprzyłam sprawę ze Sky to jeszcze dałam się wyślizgnąć pendrajwowi. Już mogłam go mieć ale muszę być taką idiotką. Muszę teraz wymyśleć coś nowego i modlić się że Luke jeszcze nic nie podejrzewa w co szczerze wątpię.

Księżniczka MafiiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz