6. Przejęcie władzy nad światem za pomocą zdjęć jeży

240 31 103
                                    

– Karolina zaraz przyjdzie. Spóźnił jej się autobus – mówi Alicja, uśmiechając się nieco niepewnie. Jest u siebie, ale wydaje się na tyle nieśmiała, że nawet we własnym salonie boi się obcych.

Choć mnie nie ma co się bać – metr czterdzieści jeden i pół nie zrobi jej tak łatwo krzywdy. Szczególnie metr czterdzieści jeden i pół, który nigdy niczego nie trenował.

Alicja siada na fotelu naprzeciwko i nerwowo zaczyna bawić się włosami, nie wiedząc, co powiedzieć.

– Ej, Ewka, wiesz co? – odzywam się, żeby przerwać ciszę.

– Nie wiem – odpowiada przyjaciółka siedząca obok, a Beata sięga po ciasteczko zamiast po popcorn.

– Jasne, że nie wiesz, bo jeszcze ci nie powiedziałam – śmieję się. – Ale zastanawiam się, dlaczego nie trenuję boksu albo przynajmniej krav magi...

– Serio? – Beata unosi brew, a ja przypominam sobie, dlaczego niektórzy na studiach boją się jej wzroku potępienia.

– Zawsze w serialach i na filmach te małe i niepozorne są najsilniejsze, bo coś trenują. – Wymownie napinam biceps.

– No, ty to raczej się nie nadajesz na postać do serialu w takim razie... – gasi mnie Ewka.

– Pomijając fakt, że jest to fizycznie naprawdę trudne, żeby pokonać faceta, który waży dwa, o ile nie trzy razy tyle, co ty. Jak cię przygwoździ, to nie ma szans. – Beata kręci głową. – Ile ty w ogóle ważysz?

– Ja? Nie twój interes! – Czerwienię się, ale dlatego, że raczej ważę za mało, a nie za dużo.

Alicja uśmiecha się, pokazując, że też włącza się do rozmowy, ale wyłącznie słuchaniem.

Sięgam po kolejne ciastko. Ja przynajmniej nie muszę się odchudzać!

Na chwilę zapada niezręczna cisza, ale szybko wybawia nas z niej domofon.

Zaczynam trochę się stresować. Ewka poznaje nas z przyjaciółką swojej kuzynki, w mieszkaniu tejże kuzynki...

A co jeżeli sałatka, którą zrobiłam na później, im nie zasmakuje? Co jeśli mnie nie polubią? A jeśli mnie wyśmieją? A jeśli pomylę Alicję i jej przyjaciółkę?

– Karola naprawdę jest spoko. – Ewka chyba zauważa moje zdenerwowanie, bo kładzie mi dłoń na ramieniu. W tym samym czasie Ala otwiera drzwi.

Pomocy!

– Hania! – karci mnie Ewka. – Weź usiądź prosto, jak ty wyglądasz!

– Co ty jej tak matkujesz? – oburza się Beata, a ja nie mam siły ani stanąć w swojej obronie, ani usiąść normalnie, po tym jak zjechałam na kanapie w dół i prawię leżę.

– Kawy, herbaty? – proponuje Alicja, a ja – jeszcze nie widząc Karoliny – słyszę odpowiedź:

– A, może kawy, dzięki.

– Z mlekiem? – upewnia się Alicja.

– Oczywiście – odpowiada dziewczyna i zjawia się w progu salonu.

Na szczęście pomylenie jej z Alicją nie będzie łatwe.

– Karolina. – Nastolatka podaje mi dłoń na przywitanie, a włosy spięte w kok spadają do przodu, gdy nieco się pochyla.

– Ale piękne włosy! – wyrywa się Beata i chwyta ciemnoblond pasmo. – Beata, tak w ogóle – dodaje, nie puszczając włosów.

– Dziękuję! – śmieje się dziewczyna, a ja przyglądam się jej w ciągu tych sekund nieco uważniej. Na jej szczupłej twarzy widać lekkie zaczerwienienia, przykryte lekką warstwą podkładu. Wnioskuję więc, że ma podobne podejście do makijażu do mnie, co od razu budzi moją sympatię. Może trochę bardziej ogarnia, bo wygląda na ogarniętą. Jest przeciętnego wzrostu, ma płaski brzuch i imponujące włosy za pas. Czego więcej chcieć od życia?

Nadzieja w skarpetkachOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz