Istnieją rzeczy o które warto walczyć do samego końca

1K 120 124
                                    

Dzisiejszego dnia, w tymczasowej kryjówce Ligi panowało poruszenie, spowodowane akcją, która okazała się totalną klapą. Dabi wraz z kilkoma innymi członkami ekipy, mieli za zadanie zaatakować inną grupę, składającą się z całkiem utalentowanych złoczyńców. Można wręcz powiedzieć, że właśnie takich osób czarnowłosy przez cały ten czas szukał, jednak jak to już w życiu bywa, coś musiało pójść nie tak. Żaden z nich nie chciał przystać na jego propozycję, wyjaśniając, iż nie mają zamiaru dać sobą dyrygować jakiemuś smarkaczowi. Oczywiście Dabi nie przyjął ich odmowy, dlatego też zdecydował się ich trochę przycisnąć, mając nadzieję, że to otworzy im oczy. Nic bardziej mylnego. Nie dość, że doszło do rozlewu krwi, to całą sprawą zainteresowały się władze, którym na szczęście udało im się uciec. Jednakowoż nie obyło się bez ofiar. W przypadku tamtych złoczyńców, śmiertelnych, a w przypadku Ligi, zwykłych okaleczeń.

Jednym z nich był właśnie Dabi, który siadając na jednej ze skrzyń, kurczowo zaciskał dłoń na brzuchu. Jego wyraz twarzy mówił sam za siebie, a nasączona krwią koszulka była głównym zapewnieniem tych, którzy podejrzewali co się stało. A ponieważ chłopak w takich momentach jak ten potrafił być uparty bardziej niż osioł, nie chciał dopuścić do siebie nikogo, by opatrzył mu ranę. Według niego nie była głęboka i nie wymagała natychmiastowej pomocy medycznej, jednak do skrzydlatego bohatera to nie docierało. Bo prócz Dabi'ego, to właśnie on robił za równie upartą osobę. Może w innych sytuacjach, ale jednak.

— Daj już spokój — Westchnął bezradnie Hawks, zmęczonym wzrokiem wpatrując się w chłopaka, który odpowiadał mu równie zniechęconym do jego osoby spojrzeniem. Wzdychając bezsilnie, pochylił się nad nim chcąc dotknąć zranionego miejsca, lecz przeszkodził mu w tym mocny uścisk na jego nadgarstku. Złote tęczówki spotkały się z tymi o kolorze turkusu, jednakże w tym momencie nie były tymi które kochał. Były pełne wrogości, zupełnie jakby nie chciały go do siebie dopuścić. Chłopak zmarszczył brwi. — Serio? Wolisz żeby doszło do zakażenia? Przestań się zachowywać jak naburmuszone dziecko, jebany idioto...

Podniesiony głos blondyna zwrócił wszystkie tu obecne głowy w stronę ich dwójki. Cóż, nawet sam Dabi nie spodziewał się po nim takiego wybuchu, przez co na jego twarzy zawitało zwątpienie. Kilka sekund później, odwracając głowę w bok, puścił rękę partnera, który wyprostowując się odetchnął w końcu z ulgą, a reszta grupy wróciła do swoich zajęć. Czyli nic nierobienia.

Przenieśli się do innego, mniejszego pomieszczenia, które niczym nie różniło się od tego głównego. Pajęczyny, skrzynki, potłuczone szkło i wiele innego syfu który można spotkać w opuszczonych budynkach. Grunt by nie było niepotrzebnych gapiów. Dabi opadł na jedną ze skrzyń, opierając się plecami o zimną ścianę, przez którą momentalnie przeszedł go dreszcze. Wcześniej jednak pozbył się górnej części odzienia, starając się przy tym nie naruszyć rany. Keigo na jej widok zacisnął usta w wąską linię, po czym zdjął kurtkę, nie chcąc by ta mu przeszkadzała, przysunął sobie jedną ze skrzyń i usiadł obok towarzysza. Czarnowłosy w ciszy przyglądał się jak ten kładzie obok niego potrzebne rzeczy do opatrzenia rany. Nawet nie zorientował się kiedy dokładnie po nie poszedł, ale starał się sobie nie zawracać tym głowy. Wziął głęboki wdech i odwrócił wzrok, zawieszając go na ścianie naprzeciwko. Czując nieprzyjemne pieczenie w okolicach brzucha, zacisnął zęby.

— Nie prosiłem cię o pomoc — Powiedział w końcu i o dziwo, w jego głosie nie było słychać jadu, którym wcześniej raczył go obdarzyć. Keigo spoglądając na niego kątem oka, lekko się uśmiechnął.

— Taka rola bohatera — Wzruszył ramionami. Nie brzmiał już tak jak wcześniej, co znaczyło, że jego napad złości był tylko chwilowy. Skupiając się na ranie, zacmokał z niezadowoleniem widząc, iż bez szycia się nie obejdzie. Na szczęście ich obu, nie było to dla niego problem. Jednak musiał przyznać, że czarnowłosy był w stanie go rozproszyć nawet nie kiwając przy tym palcem, za co był na siebie cholernie zły. Powinien się skupić na swoim zadaniu, a tymczasem jego wzrok co kilka sekund wędrował po jego pół nagim ciele. Cholernie seksownym, pół nagim ciele. — Zaraz cię pozszywam i będziesz zdatny do użytku.

W duchu zaśmiał się ze swojego zboczonego poczucia humoru.

— Nie musiałeś mnie osłaniać — Sprostował Dabi, przenosząc wzrok na blondyna, który wstrzymał na chwile swą czynność i posłał mu zdziwione spojrzenie. — Mogłeś sam oberwać. I kto tu jest jebanym idiotą?

Lekki uśmiech z jego strony momentalnie rozwiał nieprzyjemną atmosferę między nimi. Keigo kręcąc z uśmieszkiem głową, kontynuował zszywanie rany.

— Taka rola partnera — Spojrzał na niego przelotnie, na co ten prychnął, przymykając na chwilę powieki. Jednak po sekundzie znów wrócił do jego osoby, mając przed sobą prawdziwą ucztę dla oczu. Bohater miał bowiem na sobie tą samą czarną koszulkę, będącą częścią jego bohaterskiego stroju, tą samą która tak idealnie podkreślała wszystkie mięśnie. Do tego skupienie z jakim operował igłą, dodawało mu tego cholernego uroku, przez który Dabi lekko przygryzając dolną wargę, miał ochotę wziąć go tu i teraz. Jego mały ptaszek należący tylko do niego, wyglądający tak niewinnie, tak pociągająco, tak... — Wybacz za to przed chwilą. Niepotrzebnie się uniosłem przy reszcie.

Westchnął Keigo, kończąc zszywanie rany. Słysząc dźwięk powiadomienia, wzdychając podniósł się z miejsca i podszedł do leżącej na sąsiedniej skrzyni kurtki. Jak się okazało, SMS z agencji, który swą treścią niezbyt go zainteresował. Nie dostając odpowiedzi ze strony partnera, odłożywszy wszystkie rzeczy, podniósł na niego wzrok, tym samym spotykając się ze spojrzeniem turkusowych oczu. Oczu w których ujrzał pożądanie. Nim zdążył cokolwiek z siebie wydusić, czarnowłosy złączył ich wargi w agresywnym, ale i pełnym uczuć pocałunku. Z początku się wahał, bo przecież byli w tymczasowej kryjówce Ligi i w każdej chwili ktoś mógł ich nakryć, jednak widząc, że złoczyńca najwyraźniej miał to głęboko gdzieś, oplótł rękoma jego szyję i pogłębił pocałunek. Gdy jego plecy uderzyły o zimną ścianę, jęknął w usta Dabi'ego, który na tę reakcję oderwał się od niego z uśmieszkiem. Zjeżdżając niżej, zaczął całować i ssać jego skórę, tym samym doprowadzając go do obłędu. Keigo zaciskając dłonie na plecach chłopaka, odchylił głowę do tyłu czując gorące usta wędrujące po jego szyi.

— Chodźmy do ciebie — Szepnął złoczyńca, przygryzając mu płatek ucha, na co spotkał się z nową falą gorąca, oraz przyjemnym uczuciem opanowującym dolną partię jego ciała. Wplatając dłoń w czarne włosy, na krótki moment nawiązał kontakt wzrokowy z turkusowymi oczyma, by sekundę później wpić się w usta partnera, przyciągając go z powrotem do siebie.

— Chodźmy — Rzucił między pocałunkami, jednak nic nie wskazywało na to, by którykolwiek z nich miał to zakończyć. Nie mogli, nie byli w stanie tego przerwać czując, jak ich żądza wzrasta z każdą sekundą. To było silniejsze od nich.

𝚏𝚊𝚔𝚎 𝚙𝚎𝚘𝚙𝚕𝚎 || 𝚑𝚘𝚝𝚠𝚒𝚗𝚐𝚜Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz