Tamtej nocy Genji miał stracić stracić swoje życie. Stało się to tylko częściowo, bo tamtej nocy jedynie część Genjiego odeszła z tego świata w zapomnienie, w niebyt. Teraz Shimada powoli przyzwyczajał się do nowej ponurej rzeczywistości. Do codziennych badań, kontroli lekarskich do nowego, odrażającego go ciała, z którym przyszło mu się oswoić, do nowego otoczenia, do braku domu, czy rodziny... chociaż nie był pewien, czy byłby w stanie spojrzeć ponownie bratu w oczy. Przyzwyczajał się do regularnych koszmarów o tamtej nocy i dużej ilości leków przyjmowanych praktycznie co godzinę. Nie było dnia, w którym mężczyzna nie zastanawiał się nad swoim losem i myślą czy przypadkiem nie byłoby dla niego lepiej pod wieloma względami, aby tamtej nocy pożegnał się z światem żywych. Siedział tak i myślał, wpatrując się w beżową ścianę, co najmniej tak, jakby ta zaraz dała mu poradę, która odmieni jego żałosne życie.
- Słuchasz mnie w ogóle?
Upomniała się siedząca po skosie Angela trzymająca w dłoni półprzezroczyste zdjęcie rentgenowskie. Shimada spojrzał się na nią tym samym spojrzeniem pozbawionym emocji, którym chwile temu spoglądał się na ścianę. Kobieta westchnęła ciężko, z pewnego rodzaju zrezygnowaniem. Była świadoma, że pacjent wcale jej nie słucha, a jej kilkuminutowa, precyzyjna diagnoza musi zostać ponownie streszczona.
- Tak jak już mówiłam, brak śladów krwotoków wewnętrznych, tak jak przypuszczałam żaden z narządów nie wymaga przeszczepu, układ krwionośny przyzwyczaił się do nowych proporcji ciała, serce masz jak dzwon, co do ciśnienia... są postępy, ale musisz je regularnie obniżać lekami, aż osiągnie normę. Póki co nie widzę potrzeby umieszczenia wszczepów wspomagających, czy innych implantów... Bóle ustały?
Zapytała znienacka dziewczyna otwierając drobny notatnik. Genji skinął głową potakująco. W pokoju zapadła cisza, w której szelest długopisu, przesuwającego się po papierze był jedynym słyszalnym dźwiękiem, nie licząc oczywiście tykania znajdującego się na ścianie zegara.
- A jak samopoczucie?
Zapytał w między czasie Ziegler, kończąc zapisywanie przydatnych informacji.
-Nie najgorzej, pomijając to że prawie umarłem, moje życie nie ma sensu, straciłem wszystko co miałem i na czym mi zależało oraz to, że czeka mnie reszta życia jak "nieczłowiek".... to całkiem nienajgorzej...
Powiedział krótko Genji kiwając delikatnie prawym implantem ręki, nie odrywając wzroku, zawieszonego centralnie na twarzy prowadzącej badania Angeli, która uśmiechnęła się lekko.
- Nie była to odpowiedź, której oczekiwałam... ale przynajmniej robimy postępy.
Westchnęła Angela, próbując jakkolwiek utrzymać kontakt z pacjentem.
– Zastanawiałeś się... czy nie chciałbyś pozostać w Overwatch?
Zapytała nieco luźniej Ziegler, chcąc rozluźnić atmosferę. Nieskutecznie. Efekt tego był przeciwieństwem tego, co próbowała osiągnąć.
– Przepraszam ale co to za pytanie? Nie wiem czym jesteście, nie wiem czym się zajmujecie, szczerze mam to w dupie... Bez urazy.
Powiedział mężczyzna, kontynuując swoją argumentację spoglądając się na palce od prawej protezy.
– Nie chcę już dłużej walczyć... nie po tym co mi się stało. Latami uczono mnie techniki, godziny treningów siłowych i sparingów... i po co? Dla czegoś takiego?
Powiedział cicho Genji, jednak mimo to, nawet jego głos pozbawiony emocji, zadrżał lekko, wręcz niewyczuwalnie. Palce zacisnęły się w pięść.
– Nie będę próbowała zmienić twojej decyzji... jeżeli uważasz to za najlepszą decyzję, nie mam na to wpływu.
Przytaknęła blondynka, starając zachować powagę, której wymagał jej zawód. Odchrząknęła mocniej i ponownie spuściła głowę, wczytując się w dalsze wyniki zdrowotne Shimady.
![](https://img.wattpad.com/cover/220710887-288-k651615.jpg)
CZYTASZ
Mów mi Angela
FanfictionDziewczyna zrobiła kilka kroków w głąb sali i pobladła niemal identycznie jak podtrzymywany przez jej przełożonego mężczyzna. - Co jest? Mercy? Mercy co się tam dzieje do cholery?! Krzyczał medyk, próbując utrzymać jakikolwiek kontakt z dziewczyną...