Spokojna bezwietrzna noc zapadła mozolnie nad Zurychem. W oddali rozbrzmiewał cichy grzmot stłumiony przez gęste masy chłodnego powietrza. Angela kończyła właśnie swój dziesięciogodzinny dyżur, który w porównaniu do jej dyżurów za czasów studenckich, wydawał jej się jedynie pracą na pół etatu. Segregowała właśnie uzupełnione dokumenty na stoliku znajdującym się kilka kroków od drzwi wejściowych, tak jak miała to w zwyczaju. Kończyła drobne, wręcz kosmetyczne porządki w swoim niewielkim gabinecie. Ze względu na późną porę nie chciało jej się tego robić, ale wiedziała, że jeżeli nie dokończy tego teraz, będzie zmuszona zrobić to przed pracą, którą i tak zaczynała dość wcześnie. Nie przepadała za porankami, prawdopodobnie jak większość osób zmuszonych budzić się o 4 nad ranem.
Westchnęła tylko ciężko i kontynuowała segregowanie papierologii, według kolejności alfabetycznej. Chwile zajęło jej zanim odłożyła ostatnią stertę nieuzupełnionych jeszcze dokumentów na swoje biurko i wzięła do ręki biały, pusty i brudny kubek, z którego miała zwyczaj pić kawę. Z szybkością osoby kończącej swoją pracę opuściła gabinet, zamykając go dwukrotnym, płynnym ruchem nadgarstka. Zamek wydał z siebie dwa charakterystyczne klekoty. Kobieta schowała srebrny klucz to płóciennej torby, w której zawsze przychodziła do gabinetu i z głębokim westchnieniem ulgi ruszyła w stronę wyjścia z bloku medycznego, uprzednio odnosząc brudny kubek do niewielkiego pokoju gospodarczego dla członków personelu medycznego. Mijając drugi gabinet należący do drugiego doświadczonego medyka pracującego na nocną zmianę, a zarazem jej przełożonego.
Usłyszała jak klamka szybko i gwałtownie przechyliła się, a drzwi błyskawicznie przesunęły się o kilkanaście centymetrów. Nie lubiła tego momentu. Zazwyczaj taki "zbieg okoliczności" oznaczał dla niej nic innego, jak bezpłatne nadgodziny, czy nieplanowany zabieg do przeprowadzenia. Znała schemat tego typu sytuacji niemal na pamięć. Niby przypadkowe otworzenie drzwi pod pretekstem wyjścia po przykładową kawę, wielkie zdziwienie napotkania wychodzącej do domu Pani doktor, jakby odgłos jej obcasów wcale nie rozchodził się echem po pustych korytarzach placówki, pytanie, czy kończy już na dzisiaj i czy nie miałaby chwili i pyk... trzy bezpłatne nadgodziny gwarantowane. Ziegler nie miała ochoty bawić się w te zbiegi okoliczności, po prostu pruła naprzód, jakby od tego zależało jej życie.-Angela?!
Zawołał znajdujący się w pomieszczeniu przełożony oddziału medycznego.
-Nie, nie, nie ma mowy... nie, nie mam mnie tu, skończyłam na dziś, nie powinno mnie nawet tutaj być... Spieszę się.
Usłyszał tylko mężczyzna od uciekającej szybkim krokiem Angeli, omijającej gabinet wymownym łukiem i nieprzerwanie zmierzającej przed siebie.
- Tak wiem... to pilne i raczej nie zajmie dużo czasu.
Ziegler zatrzymała się z trudem. Zastanawiała się czy zlekceważenie przełożonego i ewentualne zaniedbanie medyczne i narażenie zdrowia i życia potencjalnego pacjenta oraz idące za tym konsekwencje dyscyplinarne byłyby warte kilku dodatkowych godzin snu. Spojrzała na sufit w widocznym geście niezadowolenia, wzięła głęboki oddech, który chyba miał dodać jej siły i odwróciła głowę w stronę uchylonych drzwi.
- Przypomnę tylko, że ostatnim razem gdy to mówiłeś musiałam przeprowadzić 2 godzinną operację kolana, połączoną z przyłączeniem częściowego implantu nogi i przyszycie do niego komórek nerwowych, więc przysięgam, jeżeli znowu chcesz mnie wrobić w taką akcję po prostu nic nie mów i pozwól mi wrócić do domu.
Powiedziała z pretensjami, zmęczonym głosem kobieta podchodząc powoli do gabinetu. Drzwi uchyliły się mocniej. W pokoju oprócz przełożonego znajdował się jeszcze jeden, nieco młodszy mężczyzna, którego Angela nie widziała wcześniej na oczy.

CZYTASZ
Mów mi Angela
FanfictionDziewczyna zrobiła kilka kroków w głąb sali i pobladła niemal identycznie jak podtrzymywany przez jej przełożonego mężczyzna. - Co jest? Mercy? Mercy co się tam dzieje do cholery?! Krzyczał medyk, próbując utrzymać jakikolwiek kontakt z dziewczyną...