Rozdział 7

91 5 0
                                    

Znowu nie idę do szkoły. Dziś jest dzień przekazania towaru pośrednikom. Zabiorą go w dalszą podróż. Oczywiście część zostaje dla nas. Przecież muszę jakoś zarobić na nowe dżinsy.
Kiedy wracamy, on siedzi na schodach, i czeka. Czeka, aż się pojawimy, otworzymy drzwi i zaprosimy go do środka. Ale tak się nie dzieje. Zabieram go stamtąd. Idziemy na spacer wzdłuż Wisły.
- Nie byliśmy umówieni.
- Wiem, ale chciałem cię zobaczyć.
- Tylko tyle?
- Tak.
Brzmi dziwnie. Nie wiem, o co może mu chodzić.
- Gdzie byliście?
- Nie możesz wiedzieć. Słodka tajemnica.
- Ok.
Dziwnie się zachowuje. Nie wiem, co jest tego przyczyną.
- A ty nie powinieneś być tam gdzieś u siebie, w kościele?
- Powinienem.
- To dlaczego nie jesteś?
Nie odpowiada. Czuję, że coś się dzieje. W jego duszy.
- Właściwie, to muszę już iść. Cześć.
To było dziwne spotkanie. Naprawdę dziwne.
***
Spotykam Mateusza wracającego ze sklepu. Był tylko po fajki. Wiem, bo widzę, że nie przy sobie żadnych siatek z zakupami. Ewentualnie kupił zupkę chińską i schował ją do kieszeni.
Drzwi do mieszkania są uchylone.
- Ktoś tu był- mówię.
Bez żadnego wahania łapię swoją broń, a on swoją. Wchodzimy bez zastanowienia. Sąsiedzi mogą pomyśleć, że tak naprawdę jesteśmy ochroniarzami, czy coś.
- Kurwa.
- Ktoś tu czegoś szukał.
- Co ty nie powiesz?!
Szukali narkotyków. Albo szukał. Zrobił trochę bałaganu. Nie wiedział, że towaru już nie ma. Że pojechał dalej. Nic innego nie zabrał. Chyba będziemy musieli przystopować.
- Szukali pudeł z dragami, tylko skąd wiedzieli?
Nie odpowiada, bo nie wie. Ja też.
Dzwonię do Jewgienija.
- Co tam, słonko?
- Włamali się do nas.
- Co?
- Włamali się nam do mieszkania. Szukali towaru.
- A był tam?
- Przecież żeśmy go rano kuźwa oddali geniuszu.
- A ja mam wiedzieć, co wy robiliście rano? Ja na przykład...
- Gówno mnie to obchodzi, Jewgieniej! Ktoś wiedział, że mamy ten towar, i postanowił go odebrać, a być może nas się pozbyć.
- Sprawdzę to, odezwę się.
Mateusz podchodzi do mnie i mnie obejmuje. Wiem, że się wystraszył. Czuję jego napięte mięśnie. Nikt nie mówił, że będzie łatwo.
W pewnej chwili coś przychodzi mi do głowy.
- Halo?- odbiera po czterech sygnałach.
- Komu powiedziałeś?
- O czym?
- Ty już dobrze wiesz o czym.
- Nie wiem, o co c chodzi?
- Pytam się, komu wygadałeś, że mamy towar w domu?!
- Nikomu, przecież obiecałem. Co się stało?
- Włamali się do nas. Muszę kończyć.
Chciał coś dodać, ale nie zdążył. Wszystko zaczyna się komplikować. A najbardziej moja aktualna sytuacja z matematyki.
***
Dziś jeszcze nikt nie prosił mnie o towar. Może wystraszyli się po akcji z tym kablem?
Na przerwie łapie mnie jeden z klientów.
- Czego?- warknęłam na niego.
- Co ty sprzedajesz, suko?! Ten chłopak się przekręcił.
- On u mnie nie kupował, Sherlocku. Ktoś inny mu to sprzedał.
- Ja mam ci uwierzyć?
Jego ładna twarzyczka już za moment nie będzie taka ładna.
- AŁA!
- Słuchaj, jak mówię, że nie u mnie, to nie u mnie, jasne? Zapamiętaj to sobie. Bo od kogoś innego możesz dostać mocniej.
Poszedł przed siebie. Wie, że nie może mnie wydać, bo wie, z kim zadziera. Kablowanie może się dla niego skończyć jeszcze gorzej, niż dla tego zatrutego biedaka.
***
Gdy wracamy do domu, w radiu nadają wiadomości. Nie słucham ich, bo i tak niczego ciekawego się nie dowiem. Mój brat podgłaśnia. Właśnie mówią o znalezionych w rowie zwłokach i o pobitym mężczyźnie. Policja podejrzewa, że mógł to być napad rabunkowy. Wymieniamy się spojrzeniami. Wiem, że myśli to samo.
- Nie dowiedzą się o nas, bo tamten przecież nie wygada, że skradziono mu narkotyki.
- Wiem.
Wiem, ale czuję napięcie. Robi się coraz ciekawiej. Może zaczną nas szukać? I tak nie znajdą.
***
Wieczorem dzwoni do mnie Damian. Wynajął pokój w hotelu niedaleko mnie i chce, żebym tam poszła. Mówię Mateuszowi, że nie wiem, o której wrócę. Ba, czy w ogóle wrócę. Chciał iść ze mną, ale się nie zgodziłam. To, co on chce ode mnie, muszę załatwić sama.
Rozmawiamy znowu o wszystkim i o niczym. W końcu nie wytrzymuję.
- Kolego, powiedz mi w końcu: O CO CI CHODZI.
- O nic- uśmiecha się do mnie.
- Zapamiętaj sobie jedno: zostaniemy tylko przyjaciółmi.
- Okej- znowu ten uśmiech.
- Dlaczego ciągle się ze mną spotykasz? To jest niebezpieczne, naprawdę. A poza tym, na pewno masz jakieś tam swoje obowiązki.
Nie odpowiada. Zastanawiam się, czy on w ogóle wie, co robi. Chcę wyjść, ale mnie zatrzymuje.
- Zostaniesz jeszcze, przyjaciółko?
Zgadzam się. Nie wiem jeszcze, co tak naprawdę mnie czeka.

Młoda gangsterkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz