Rozdział 15

52 4 0
                                    

Jewgieniej dawno się do mnie nie odzywał. Nie wiem, czy się obraził, czy co. Przecież nie miał o co. Gdy ja do niego dzwoniłam, nie odbierał. Zresztą, nie chce gadać ze swoim słonkiem, to nie. Ja mam swoje sprawy na głowie, on swoje. Właśnie dostałam SMS-a.
Ten towar był zajebisty! Nigdy się tak nie bawiłam!
Mam tylko nadzieję, że jej stary się nie dowiedział, bo zrobi wszystko, żeby znaleźć tego kogoś, kto dał to świństwo jej córce. Właśnie. Wszystko.
- Słucham- dzwonek do drzwi ciągle dzwonił, więc w końcu otworzyłam. Oczom ukazał mi się wysoki, szczupły mężczyzna z trzydniowym zarostem i odznaką na szyi.
- Chodzi o moją córkę. Chyba coś ćpała.
- A skąd ja mam wiedzieć, że coś ćpała. Nie chodzę już do szkoły, rzuciłam ją, nie spotykam się z pana córką.
- Dyrektorka widziała cie ostatnio pod szkołą. A poza tym często przychodziłaś do nas, do domu.
- Przychodziłam, bo się kolegujemy. I tak, byłam pod szkołą, ale nie u niej, u kogoś innego.
- I nie zauważyłaś nic podejrzanego?
- Nie?
- W porządku.
Odszedł. Uważnie mi się przyglądał. Mam rozszerzone źrenice? Nie, to nie to. Przeszył mnie na wylot. Dowie się. Wiedziałam, że z tego będą tylko same problemy.
- Trzeba było jej tego nie dawać!- Mateusz oczywiście musi postawić na swoim i się na mnie wydrzeć, bo nic innego nie umie.
- Chciała, to dałam! Wiem, że nie powie, od kogo to!
- Dobra, już koniec gadania!
Znowu dzwoni dzwonek do drzwi. Czegoś zapomniał?
- Co znowu? O Boże! Co ci się stało?
***
- Dopadł mnie.
- Ale kto?!
- Taki jeden.
- Gadaj!
- Z Włoch, zadowolona?!
- Od tego tego?
- Jakiś jego znajomy. Nie z tej organizacji, ktoś inny.
- Czego chciał?
- Dowiedzieć się, co się stało z jego kumplem.
- A skąd niby wie, że to my?!
- Nie wiem! Jakbym wiedział, to bym ich załatwił!
Całe życie komplikuje się coraz bardziej. Najpierw ten chłopak zginął, przed chwilą gliniarz się mnie czepiał, a teraz to.
- Gdzie on teraz jest?
- Kto?
- Ten, kto ci mordę ubił.
- Nie wiem! Masz jakieś plastry, czy coś?
- Mateusz, poszukaj.
Wyglądam przez okno. Szukam kogoś podejrzanego. Być może przyszedł tu za nim. Ale oprócz matki z dzieckiem nie ma nikogo innego. Żadnych podejrzanych aut również.
- A jak pójdzie na policję?
- Tacy nie chodzą na policję, słonko.
- Skąd wiesz? Może on jest inny.
- Jak mnie pobił, to raczej tam nie pójdzie, nie?
- Nie wiem, stary. Zmywamy się stąd.
- Dlaczego?
- Nie możesz tu być!
Dyskretnie wychodzimy z mieszkania. Czemu nie powiedział, że Sasza i Igor na niego czekają? Nieważne. Jedziemy tam, gdzie zawsze. Ktoś chyba rusza za nami. Może mi się zdaje?
***
Musimy się zastanowić, co robimy dalej. Policja węszy, podejrzani ludzie napadają na nas. Nie możemy zawiesić działalności, bo będzie nas to srogo kosztować. Może zniknąć na jakiś czas, ale nie wszyscy i nie na długo.
- Ktoś jechał za nami- Mateusz robi się bardzo nerwowy. Miałam rację, że ktoś za nami ruszył.
Wszyscy mają broń w gotowości. Idę się rozejrzeć.
- Gdzie leziesz?!
- Cicho siedź!
Przy skale stoi niebieskawy opel. Ewidentnie skądś znam ten samochód. Gdzieś na pewno go widziałam. Już nawet wiem, gdzie. Podchodzę bliżej.
- Dlaczego mnie Pan śledzi? Nie ufa mi Pan?
- Kim jest ten facet, który przyszedł do ciebie cały we krwi?
On tam cały czas był. Wszystko widział. Łajdak jeden.
- Znajomy. Pobili go.
- To niech zgłosi to na policję.
- A może policja już tu jedzie, co? Wezwałeś ich, bo nie wiesz, co kryje się w tym zakątku? Stary, pomagałam twojej córce w angielskim, a ty mnie śledzisz?!
- Spokojnie, jestem sam. Kim są ci ludzie?
Oglądam się za siebie. Po chuja wystawili głowy, barany jedne!
- Znajomi, robimy imprezkę, dołączy się pan?- schylam się, żeby zawiązać sznurówkę.
- Co masz za pasem?- pyta. Cholera, zauważył pistolet.
Nie zdążę się podnieść, gdy słyszę strzał. Pada mi wprost pod nogi. Przede mną stoi Sasza, z jeszcze uniesioną ręką, gotową do strzału.
- CO TY ZROBIŁEŚ, CHUJU?!
- Przecież mógł się czegoś domyślić!
- TO PIES!
- O KURWA.
- COŚ TY ZROBIŁ?!
Szybko sprawdzam jego ostatnie połączenia. Nie dzwonił do nikogo innego z Policji. W samochodzie nie ma GPS-a. Szybko rozwalam komórkę dwoma strzałami. I pomyśleć, że właśnie byłam świadkiem zabójstwa osoby, którą znałam.
- Co teraz zrobimy?
- NIE WIEM! ON SPIEPRZYŁ ROBOTĘ, NIECH ON SIĘ POZBĘDZIE ZWŁOK.
To chyba najgorszy dzień w moim życiu.

Młoda gangsterkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz