Rozdział 12

66 4 0
                                    

     Rano dyrektorka szkoły była zdziwiona, że mnie tam zobaczyła. Jak ostatnio przyszłam, żeby powiedzieć, że pierdolę to wszystko i spadam stąd, chyba nie była zaskoczona. Od dawna były ze mną " problemy". Nie chciałam się uczyć, wchodziłam w konflikty z uczniami i nauczycielami, często nie chodziłam do szkoły. Wiedziała, że parę lat wcześniej straciłam rodziców, ale wiedziała też, że się tym nie przejęłam. Już przed ich śmiercią zaczęłam działać na własną rękę, bez ich pomocy.
Dyrce nakłamałam, że przyszłam do koleżanki ( w końcu jakieś tu miałam). Przecież nie mogłam jej powiedzieć, że pracuję i nie mogę stracić klientów. Później pojechałam kupić sobie nowy telefon, bo stary rozwaliłam o ścianę. Nie całkiem, ale ekran był w stanie tragicznym.
     Zabrałam spod domu Mateusza i pojechaliśmy. Wcześniej, niż się umawiałam, ale strasznie narzekał. Mówił, że ten Włoch coś ciągle chrzani i trzeba zrobić z nim porządek. Oczywiście, zgodnie z obietnicą, zajechaliśmy na maka. Sprzedawca był zdziwiony, że dwie osoby ( uznał nas za parę, chyba) kupują żarcie na całą armię. Ale co ja poradzę, że oni tyle żrą? W sumie, ja też dużo jem. I nie tyję.
***
- Noo, dziękuję ci bardzo, słonko.
- Kasa.
- Daj zjeść najpierw.
- Kasa! Bo sama to zjem.
- Dobra, już.
Dał mi za mało, ale już się nie czepiam.
- Jak rana?- pytam Igora.
- Dobrze, dziękuję, słonko.
Jewgieniej w mgnieniu oka przykłada mu lufę do głowy. Takiego obrotu sprawy się nie spodziewałam.
- Tylko ja mogę tak do niej mówić- warczy.
- Dobra, zostaw go- próbuję go uspokoić- Co z tym naszym gościem?
- Chodź.
Idziemy do wnętrza. Boję się, że ta rudera się zawali.
- Boże, wody byście mu chociaż dali.
- Pieprzy jakieś głupoty ciągle.
- Mam pomysł, jak coś z niego wyciągnąć.
Podchodzę bliżej, rozpinam dżinsową kurtkę. Znów muszę się przestawić na inny język. Pracuję nad włoskim, ale to jakieś gówniane bella ciao.
- No hej, piękny. Masz mi coś do powiedzenia?
- Nie, spadaj.
- A może teraz?
Dalej siedzi przywiązany do krzesła. Siadam mu na kolanach, kurtka już dawno leży na ziemi. Widać mi cycki, on się im przygląda. Pistolet trochę wciska mi się w ciało, ale jakoś dam radę. Rozpuszczam włosy. Zaczynam go całować. Wyglądamy jak film pornograficzny. Nie odtrąca mnie. Całuje coraz mocniej, najchętniej złapałby mnie za tyłek, ale ma związane ręce. Chciałby, żebym mu zdjęła gacie, a sobie majtki. Ale nie tak prędko.
- Dam ci dupy, jak powiesz, czego chcesz.
- Ciebie chcę.
Gryzę go w język.
- Mów!
- Chciałem wybadać, co się tu dzieje, bo słyszałem o zatruciach prochami- dyszy, musiał się bardzo zmęczyć.
- I tyle?
- No.
- Dobra, to dostaniesz nagrodę.
Przed śmiercią.
Może jeszcze przez chwilę popatrzeć na moje piersi i poczuć dotyk mojego ciała.
- Jeszcze jakieś życzenia?
- Nie.
Przywiązuję go z powrotem na krzesło i całuję w czubek nosa.
- Mateusz, masz ochotę postrzelać?
Nie waha się ani minuty. Oddaje strzał prosto w czoło.
***
     Kto by pomyślał, że przed śmiercią spotka go taka przyjemność. Nikt się tego nie spodziewał. Przynajmniej wyciągnęłam od niego, że nie miał złych zamiarów, ale i tak musiał zginąć. Zwłoki zostały spalone i wyrzucone do Wisły. Ciekawe, czy ktoś się zorientuje, że je rybę, która wcześniej zjadła kawałek człowieka?
Żadnych świadków, żadnych śladów, idealna zbrodnia. Gorzej będzie, jak jego ziomki się dowiedzą. Albo ktoś inny. Ale czemu ma się dowiedzieć?
     W domu rozmyślam o wyjeździe za granicę. Chcę wyjechać z tej dziury, choć na chwilę. Jewgieniej obiecał, że to przemyśli. Może będzie chciał rozszerzyć działalność. Pojechałabym do Hiszpanii, do Włoch, do Francji, a może do Azji? Nie, do Stanów.
- Myślisz o wyjeździe?
- Tak, skąd wiesz?
- Bo jestem twoim bratem? Trawki?
Nie chcę. Kiwam przecząco głową. Teraz musze tylko czekać na decyzję. Niech się zgodzi, błagam!
Czyta w moich myślach. Dzwoni.
-Halo?
-Dalej jesteś zdecydowana?
- No pewnie!
- A Mateusz?
- Jak nie będzie chcieć, to sama pojadę.
-NIGDZIE SAMA NIE POJEDZIESZ!- słyszę z drugiego pokoju. Wiem, że dla kasy zrobi wszystko.
- To gdzie?
- Mam zainteresowanego znajomego w Hiszpanii.
Hiszpania. To jest to.
- Kiedy?
- Za dwa dni.
-Już?!
- Taaaak.
Nie mogę się doczekać. Idę się pakować.

Młoda gangsterkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz