Siedziałam sobie w lesie i grzebałam w telefonie (magiczny las, jest zasięg :D). Siedziałam tak i nawet zdrzemnęłam się. Nagle ktoś mnie przytulił. Tą osobą był Alex.
- Tak się cieszę. Myślałem, że Cię straciłem. Przepraszam, że Ci nie wierzyłem. - wprost płakał ze szczęścia.
- To nie tak jak ... - zakrył mi usta ręką i pocałował w czoło.
Wiedziałam, że muszę mu powiedzieć. Nie mam wyjścia.
- Dla Ciebie wstąpiłem, tak jak kiedyś prosił mnie mój ojciec do BTH (Back to Hell). Nikt nie chciał Ci mówić, ale nasi rodzice zajmują się walką z creepypastami. Wróć do domu, a obiecuję, że żaden Cię nie tknie. - powiedział stanowczo.
Nie wytrzymałam. Odepchnęłam go i pobiegłam w las. Płakałam. Cały świat się wali. Tylko dlaczego zależy mi na creepypaście? Tego chyba się nigdy nie dowiem.
Pospiesznie wróciłam do rezydencji i od razu poszłam do gabinetu Slendermana. Mądre coś (bo raczej nie nazwie się go człowiekiem) zdecydowało, że muszę wrócić do domu i wstąpić do organizacji, aby się czegoś dowiedzieć. Gdy chciałam otworzyć drzwi ktoś złapał mnie za rękę. To był Hoodie. Powiedział, że zawsze mogę prosić go o pomoc. Uśmiechnęłam się tylko i wyszłam. Gdy weszłam do domu rzucili się na mnie moi rodzice i Alex. Wymusiłam na sobie uśmiech, choć tak naprawdę coś mnie od nich odpychało. Stara krzywda z przeszłości. Nie wiedziałam o co w niej chodzi, ale była nie do wytrzymania. Po chwili mama przyniosła tort i jadłam tyle, ile się dało, abym nie musiała się uśmiechać (świetne rozwiązanie). Po posiłku poszłam do swojego pokoju i walnęłam się na łóżko. Do mojego pokoju wszedł Alex i zmusił mnie, abym usiadła. Bez problemu to zrobiłam. Niespodziewanie mnie przytulił i zapytał, czy wszystko okej. Oczywiście odpowiedziałam, że tak, jednak nic nie była ok. Nienawidziłam tych ludzi. Szybko wzięłam pierwszą lepszą piżamę z szafy i wzięłam sobie gorącą kąpiel. Po chwili leżałam w łóżku i nastawiłam sobie budziki na 1 w nocy.
Time skip...
Obudziły mnie wibracje budzika. Szybo wyłączyłam go i wyszłam przez okno. Po około 15 minutach biegu, byłam przed rezydencją. Weszłam na pobliskie drzewo i zapukałam do okna od pokoju Hoodiego. Obudził się i wstał, aby otworzyć mi okno. Weszłam do środka i usiadłam na łóżku. On usiadł obok mnie i objął mnie ramieniem. Po chwili zapytał co się stało.
- Ja czułam, że muszę z tobą pogadać, bo ty coś wiesz. - odpowiedziałam.
Po chwili zaczął mi opowiadać historię.
Pewnego dnia urodziłaś się ty. Twoi rodzice mieli już syna. Byliśmy szczęśliwą rodzinką, ale do czasu. Pewnego dnia, twój tata posadził mnie na krześle i do niego przywiązał. Zaczął mi zadawać pytania o treści "Gdzie???!!!". Ja w ogóle nie wiedziałem o co mu chodzi. Po chwili wyjął pistolet i się domyślasz co chciał zrobić. Niespodziewanie do pokoju weszła pięcioletnia dziewczynka i poprosiła tatę o lody. Ojciec wziął ją na ręce i wyszedł z nią z pokoju. Wtedy miałem 12 lat. Na stoliku obok leżał nóż i nie wiem jak, ale udało mi się przeciąć linę i uciekłem do lasu. Wtedy spotkałem Slendiego i tak wylądowałem tutaj. Domyślasz się kto był tą dziewczynką?
...........................................................................
Hehehe. I tu kończę dzisiejszy rozdział. Coś czuję, że będzie zwrot akcji. Po opowieści chyba już wiecie kto był kim. Nie przedłużając, do następnego!
YOU ARE READING
Dziennik Pesymistki
RomanceOn jest sławny, przez wszystkich lubiany. Ona zna tylko smutek i zło. Na dodatek upierdliwy morderca próbuje ich rozdzielić. Czy miłość będzie wystarczająco silna, aby ich połączyć? P.S. Jak ktoś czytał o mnie na moim profilu to wie, że lubię creep...