rozdział XXIX

26.2K 765 42
                                    

Nie byłam pewna jakiego ubioru mogę się spodziewać u Harry'ego na dzisiejszym meczu. Może założy jeden ze swoich garniturów a do tego ekskluzywne spinki od mankietów, albo postawi na wygodę i dobierze białą luźną koszulę i wygodne ciemne spodnie? Starałam się nie myśleć o nim ciągle, przy każdej możliwej okazji, zaraz po wstaniu z łóżka, przy śniadaniu czy kolejnym spotkaniu z klientami, ale było to cholernie trudne. Moje poranne bieganie często zmieniało się w trucht bym mogła spokojnie przywoływać w pamięci wspólnie spędzone chwile. Byłam zakochana, zauroczona, całkowicie oczarowana jego osobą i nie było sensu temu zaprzeczać. Czułam się szczęśliwa, niesamowicie żywa, a wszystko co było z nim związane tak bardzo intensywne, że nie potrafiłam i nie chciałam się nad tym głębiej zastanawiać.

Więc kiedy tylko wszedł do mojego mieszkania tuż po południu, ubrany w białą koszulę z podwiniętymi rękawami, w ciemnych spodniach oraz skórzanych butach, ściągając z nosa ciemne Ray Bany, byłam pewna że zemdleje. Kiedy podszedł do mnie bliżej, a ja poczułam tak dobrze znany mi zapach jego wyrazistych perfum zdążyłam już kompletnie zapomnieć o meczu.

- Cece.- mruknął przeciągając samogłoski. Przejechał palcem po odkrytej skórze mojego ramienia, przyprawiając moje ciało o gęsią skórkę.- Twoi przyjaciele są gotowi?

-Och tak, są prawie gotowi. - wymamrotałam w jego klatkę piersiową. - Jake się jeszcze ubiera.- Wyjaśniłam i poczułam jak jego ramiona zaplatają się wokół mnie w ciągu sekundy, przyciągając do siebie i ściskając odrobinę w talii.

- Wyszykowanie się zajmuje mu więcej czasu niż Tobie?

Zachichotałam, marszcząc nos.- Zaskoczony?

-Właściwie to nie.- Prychnął w rozbawieniu, wypuszczając mnie z ramion bym mogła swobodnie spakować torbę. 

Kiedy czekaliśmy, rozmawialiśmy o tym kto naszym zdaniem wygra i jakiego wyniku możemy się spodziewać. Lubiłam futbol amerykański, często z tatą wybierałam się na mecze zostawiając w domu mamę, która nie przepadała za tym sportem. Biegałam po domu ubrana na zielono i żółto wykrzykując imiona moich ulubionych zawodników.

Po jakimś czasie doczekaliśmy się Jake'a wychodzącego z mojej sypialni w kolorach Packersów. Cieszył się jak małe dziecko,śpiewając pod nosem.

-W końcu!- westchnęłam głośno karcąc go spojrzeniem. - Harry nie potrafi zrozumieć, że to Rodgers jest najlepszym zawodnikiem! Powiedz mu tu Jake.- konspiracyjnie szepnęłam przyjacielowi do ucha. Podniósł idealnie wyregulowane brwi i wzruszył ramionami w kierunku bruneta.

- Mówi tak, bo uważa, że jest najprzystojniejszy...- Powiedział beztrosko odwracając się do Harry'ego. - To Jones jest najlepszy!- wykrzyczał, a na twarzy Lawrence'a ukazał się triumfalny uśmieszek. Przewróciłam oczami słuchając ich wymiany zdań o ostatnich meczach i wysłałam wiadomość do Sophii byśmy spotkali się pod wejściem.

Nie mogłam powstrzymać uśmiechu, który wślizgnął się na moje usta kiedy wspięliśmy się na tył Range Rovera prowadzonego przez Rowana. Dłoń bruneta już po chwili oplatała moją mniejszą, znajdującą się na moich kolanach. Byłam niesamowicie szczęśliwa spędzając czas z ludźmi których kocham i którzy potrafią sprawić mi radość.

-Sophia i Jeremy będą na miejscu za dziesięć minut, mieli jakieś spotkanie.- Wyjaśniłam, odpowiadając Harry'emu, który pochylał się tuż przy mojej szyi, uprzednio zadając mi pytanie o pozostałych przyjaciół.

Zaparkowaliśmy na miejscu parkingowym przy samym stadionie i wyszliśmy z samochodu, by spotkać się z resztą. Upewniając się że mamy wszystko czego potrzebujemy, udaliśmy się w stronę stadionu. Większość mijanych przez nas ludzi była już pijana i potykała się kierując się w stronę swoich bramek, skandując na cześć swoich drużyn. Ruszyliśmy za Harrym, który przez cały czas trzymał mnie blisko siebie, obejmując w pasie.

- Panie Lawrence!- Jakaś kobieta niepewnym głosem wykrztusiła na bramce, kiedy zbliżyliśmy się do wejścia. - Pańska loża jest już gotowa. Chce Pan bym przygotowała państwu coś do picia?

- Byłoby wspaniale. Upewnij się, że wszystkie napoje są schłodzone. - Powiedział przez zaciśnięty uśmiech.

Popatrzyłam na nią z wdzięcznością, szepcząc szybkie dziękuję, kiedy przeglądała nasze bilety. Doceniła to wdzięcznym uśmiechem, życząc udanego meczu.

Słysząc gwizd mojego przyjaciela odwróciłam się w jego kierunku, by dostrzec jego zszokowaną twarz. Przestałam w końcu zwracać na niego uwagę skupiając się na otaczającym mnie widoku. Było idealnie. Znajdowaliśmy się na samym środku boiska, nie za wysoko, jednocześnie daleko od tłumu krzyczących ludzi. Na stadionie były już obie drużyny, a ich zawodnicy rozciągali się i rozgrzewali stojąc przy każdym końcu pola.

-Cece?- usłyszałam za sobą zachrypnięty głos należący do bruneta. - Masz ochotę na drinka?

Przytaknęłam ochoczo kiwając głową, rozbawiając go przy tym. Zerknęłam na Sophię, która zajęła już swoje miejsce, ciągnąc za sobą Jeremy'ego. Śmiała się głośno i przytakiwała, kiedy ten jej coś opowiadał.

Na moim biodrze poczułam znajomy dotyk, a w mojej dłoni znalazł się niebieski drink.

-Podoba Ci się? - wymamrotał, kiedy jego język przebiegł po dolnej wardze, nawilżając usta.

-Bardzo. Dziękuję, że mnie tutaj zabrałeś.

Mój wzrok mignął nad jego ramieniem na znajomych, którzy byli skupieni na zrobieniu idealnego selfie z boiskiem w tle i na powrót wróciłam do Harry'ego. Wgapiał się we mnie intensywnie tymi zielonymi oczami, a jego usta układały się w delikatnym, przyjaznym uśmiechu. Przyciągnął mnie do siebie, odbierając mojego drinka i odstawiając go na blat. 

- Nie ma za co. - wyszeptał wtulając głowę w zagłębieniu mojej szyi, po czym musnął mnie delikatnie, zostawiając tam pocałunek.

-H-harry jesteśmy na meczuu..- Zawstydzona zwróciłam mu uwagę.- Są z nami Sophia, Jeremy i Jake.

Przygryzł moją skórę, powodując u mnie pisk i uniósł głowę, ukazując przy tym oczy pełne rozbawienia. 

- Cholera, wiem. Powinienem ich wyprosić? - Pokręcił głową w udawanym zamyśleniu, a ja w jeszcze większym zdziwieniu zachichotałam słysząc te słowa.

Jego wargi znalazły się za chwilę na moich, a nasze ciała zbliżyły się do siebie, kiedy przyciągnął mnie gwałtownie. Całował mnie mocno, a ja przestałam się przejmować czy ktokolwiek nas widział, bo usta Harry'ego były najlepszym co mogło mi się przytrafić. Jak zwykle moje palce znalazły swoje miejsce na jego karku, ciągnąc za końcówki włosów. Odsunął się, zostawiając lekki pocałunek w kąciku moich warg.

-Gotowa na trochę sportu? 

_______________________________________
Hej misie!
Rozdział na szybko, mam nadzieję że Wam się spodoba 🙂
Liczę na Wasze komentarze!

Pozdrawiam ❤️

Lovely gentleman  ZAKOŃCZONAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz