Nieliczne pochodnie rzucają przygaszone światło, ale nie są w stanie przegonić nocnego chłodu. Harry okrywa się szczelniej peleryną-niewidką, zmierzając w kierunku Wielkiej Sali. Nie ma jednak konkretnego celu. Nigdy nie lubił mroku nocy otaczającej go w dormitorium, powiększającej jego samotność. Ciche odgłosy śpiących kolegów, dobiegające zza zasłony łóżka, wydają się co noc z niego kpić, więc opuszcza sypialnię.
W takich momentach chciałby kochać książki tak bardzo jak Hermiona, by mogły być dla niego wytchnieniem, ucieczką. Nawet próbował. Jednak zawsze kiedy zaczynał czytać, jego umysł krzyczał w otaczającej Harry'ego ciszy . Wzrokiem śledził litery, ale po jakimś czasie przyłapywał się na tym, że nie wie, co czytał przed chwilą. Próbował wszystkiego. Jego myśli ciągle krążyły wokół tego, co ma wkrótce nadejść... Tego, czego od niego oczekiwano.
Noce były zdecydowanie najgorsze.
Tej, tak jak wielu poprzednich, spaceruje. Jest trzecia nad ranem i Harry doskonale zdaje sobie sprawę, że wszyscy inni śpią. O tej porze zamek należy do niego. Uczniowie, którzy do późnej nocy uczyli się w swoich dormitoriach, nauczyciele kończący układanie testów na następny dzień, Dumbledore i pozostali członkowie Zakonu, którzy pracowali do wczesnych godzin porannych, bezpiecznie śpią w swoich łóżkach. Nie spodziewa się nawet natknąć na Snape'a. Nigdy nie widział go o takiej porze na korytarzu. Podejrzewa, że Voldemort nie wzywał Snape'a w środku tygodnia, aby uniknąć wzbudzania podejrzeń, ale to była tylko jego teoria. Mimo wszystko, dla ostrożności założył pelerynę-niewidkę. Za jakiś czas Profesor Hooch rozpocznie swój codzienny jogging wokół jeziora. Uczniowie, którzy zostawią naukę na kilka godzin przed śniadaniem, nie będą mu przeszkadzać. Filch i pani Norris zazwyczaj zaczynają swój dzień bardzo wcześnie, ale nie aż tak.
Nie teraz. Ta chwila jest jego.
Chłopiec skręca w najbliższy znajomy korytarz. Ten, którym szedł wiele nocy wcześniej i pójdzie jeszcze przez wiele następnych. Wchodzi do sali z pucharami i zatrzymuje się przed przypadkowym trofeum. Dotyka szkła i liter wyrytych na tabliczce. Pochyla się powoli, opierając czoło o chłodne szkło i obserwując w skupieniu krąg pary, który rośnie i maleje z każdym jego odechem. Składa hołd swojemu ojcu. Obraca się powoli, opierając ciało o trofeum i rozgląda po pomieszczeniu. W pewien sposób docenia te samotne, bezsenne godziny. Są tylko jego i wtedy właśnie może być po prostu sobą. Wzdycha ciężko, odpycha się od ściany i wraca do przerwanej wędrówki.
Po jakimś czasie zdaje sobie sprawę, że zmierza do lochów. Nie ma zamiaru się nad tym zastanawiać, po prostu pozwala instynktownie prowadzić się swoim stopom. Idzie w dół korytarzem, którego nie rozpoznaje. Zresztą nic dziwnego, nie często zapuszcza się w te rejony zamku. To terytorium wroga.
Jest coś dziwnego w tym właśnie korytarzu, ale Harry nie wie co dokładnie. Czuje... Nie jakby ktoś go obserwował, ale coś zupełnie odwrotnego. Zatrzymuje się, aby przyjrzeć się bliżej otoczeniu i szepcze ciche „Lumos". Na ścianach wiszą stare gobeliny, a pomiędzy nimi stoją rzeźby i zbroje. Na wolnych od ściennych arrasów przestrzeniach wiszą portrety... Stop! Harry przygląda się im bliżej. To nie są portrety. Robi jeszcze kilka kroków, obserwując uważnie malowidła, jedno, następne i jeszcze kolejne. Ogarnia wzrokiem ściany. Widzi górzyste krajobrazy, łąki z pasącymi się zwierzętami, olbrzymie stare drzewa uginające się pod wpływem silnego wiatru i deszczu, ale nie portrety. Żadnych ludzi. Nikt go nie obserwuje. Zastanawia się, dlaczego mu to przeszkadza i dopiero wtedy zdaje sobie sprawę, że podczas swoich nocnych wędrówek nigdy nie był tak samotny, jak mu się wydawało. Uśmiecha się pod nosem, czując się odrobinę lżejszy, bardziej wolny i kontynuuje badanie nieznanego terenu.
Korytarz prowadzi donikąd. Harry może wybrać czy skręcić w lewo, czy w prawo. Czuje się tak, jakby cofnął się do swojego pierwszego roku, kiedy cały zamek był zupełnie nowy i nieznany. Każda nocna wędrówka obiecywała niezwykłą przygodę. Spogląda w lewo i dostrzega więcej gobelinów i obrazów, nawet parę gargulców i kolejne zbroje. Spogląda w prawo i widzi drzwi. Ze zdziwieniem spogląda za siebie. Ani wzdłuż całego korytarza, ani w jego lewej odnodze nie ma żadnych drzwi. Harry skręca w prawo, cicho anulując zaklęcie „Lumos". Korytarz pogrąża się w przyćmionym świetle pochodni.
Zadowolony stwierdza, że dobrze zrobił, zakładając buty. Tu nie ma żadnych dywanów, jak w wielu innych korytarzach szkoły. Kolejny raz poprawia pelerynę-niewidkę. Nie okrywa go ona już tak dokładnie jak wtedy, gdy był mniejszy. Kieruje się prosto w stronę drzwi. Łapie za klamkę i naciska. Muszą dokądś prowadzić! Drzwi uchylają się lekko. Harry uśmiecha się tryumfalnie, a jego serce zaczyna bić szybciej. Powoli otwiera je szerzej. Przylega do ściany i zagląda przez niewielką szczelinę.
Wewnątrz znajduje się duży pokój wypełniony starymi kociołkami, upchanymi niedbale na półkach. Ławki ułożone są pod jedną ścianą, pod drugą przesunięte zostały stoły. Gruba warstwa kurzu i pajęczyn pokrywa całe pomieszczenie, skupiając się w szczególności na belkach z krokwiami. Kiedy chłopiec upewnia się, że jest sam, ponownie rzuca „Lumos". Otwiera drzwi wystarczająco szeroko, aby móc wejść do środka. Zauważa, że po drugiej stronie ściany mieszczą się szklane gabloty wypełnione słoikami oblepionymi taką warstwą kurzu, że ciężko dostrzec ich zawartość, o ile w ogóle coś zawierają. Dopiero kiedy podchodzi bliżej, zauważa, że większość jest pusta lub potłuczona. Jedna z gablot przykuwa jego wzrok. Jest otwarta i nie ma śladu kurzu, jakby słoik, który się tam znajdował, został niedawno usunięty.
Nagle słyszy jakiś szelest za swoimi plecami, więc podskakuje wystraszony. To na pewno jakieś zwierzę, prawdopodobnie mysz, przekonuje sam siebie. Uważnie obchodzi cały tył sali i ze zdziwieniem spostrzega, że pokój wcale nie jest prostokątny. Po prawej stronie znajduje się wnęka zbliżona rozmiarami do jednej z sypialni Dudley'a. To miejsce także aż po sufit wypełnione jest niewykorzystanymi i zapomnianymi meblami oraz innym sprzętem. W jednym z najdalszych kątów zauważa drzwi... Drzwi, spod których wydobywała się wąska stróżka światła. Cicho szepcze „Nox" i zalewa go mrok. Wstrzymuje na moment oddech, nasłuchując.
Nawet bez zaklęcia jest wystarczająco jasno, bo dostrzec uchylone drzwi. Bardzo ostrożnie podchodzi bliżej, pilnując, by jego peleryna nie zaszeleściła. Zagląda do środka. Następny pokój, tym razem z książkami pokrywającymi ściany od podłogi po sufit. W najdalszym rogu znajduje się kominek, ciemna kanapa i dwa duże fotele otaczające nieoświetlony obszar. Pokój jest zbyt ciemny, aby rozróżnić kolor foteli. Harry popycha lekko otwarte drzwi i zauważa światło wydobywające się spod kolejnych, prowadzących zapewne do następnego pokoju. Powoli posuwa się cal po calu, zamykając za sobą poprzednie. Wydaje mu się, że może się tu bezpiecznie ukryć w razie potrzeby. Nie chce otwierać drzwi. Boi się, że ktoś może za nimi stać.
Z kolejnym krokiem w głąb pokoju, Harry zauważa, że meble są skórzane. Nie jest pewny, czy fotele są brązowe, czarne, a może niebieskie, stwierdza jedynie, że stoją na skraju grubego, puchatego dywanu, leżącego przed kominkiem, a między nimi znajduje się mały stolik do kawy. Wymyśla sam sobie, wiedząc, że powinien zawrócić do swojego dormitorium, ale jego ciekawość jest zbyt wielka.
Dostaje się do drzwi, zza których wydobywa się światło i zagląda do środka. Powstrzymuje głośne westchnienie, kiedy widzi jedną z najbardziej luksusowych łazienek w swoim życiu. Nawet lepszą od tej, używanej przez prefektów. Wydaje się, że całe pomieszczenie zostało wyrzeźbione z jednego kawałka marmuru. Podłoga przechodzi płynnie w zestaw schodków prowadzących do dużej wanny. Jeśli byłaby choć odrobinę dłuższa, Harry uznałby ją za basen. Z tego samego kamienia zrobiony jest również kontuar z dwiema umywalkami, a drzwiczki szafki pod nimi wykonane są z czarnego obsydianu. Naprzeciwko wielkiej wanny, znajduje się kabina prysznicowa z wieloma różnymi głowicami prysznicowymi skierowanymi do środka kabiny. Nie ma żadnych drzwi, ale kabina jest wystarczająco szeroka, tak, że woda nie chlapie na zewnątrz. Chłopak zauważa też inne drzwi otwarte szeroko, a za nimi pokój, w którym znajduje się wielkie łóżko. Widzi pas cienia i cofa się nieco, pamiętając, że i tak nie jest widoczny.
Nagle przestrzeń w otwartych drzwiach wypełnia człowiek. Mężczyzna.
Bardzo nagi mężczyzna.
Bardzo nagi Snape.
Harry czuje przypływ krwi w swoim kroczu, ale zmusza się, aby nie rozważyć tej reakcji teraz. Chłopak przygląda się, jak nauczyciel przesuwa się, aby włączyć prysznic, trzymając rękę pod strumieniem w oczekiwaniu na ciepłą wodę. Harry podziwia jego tyłek. Podczas gdy woda nadal leci, mężczyzna przenosi się w stronę umywalki i Harry może doskonale zobaczyć jego długi, chudy profil. Włosy są tłuste jak zwykle, a wyraz twarzy surowy. Teraz jednak cała uwaga Harry'ego skupia się na jego ciele. Czy to jest to samo ciało, które zwykle osłaniają zapięte pod samą szyję szaty?
Jego nogi są długie i chude, ale pod ciemnymi włosami odznaczają się również mięśnie. Harry z uznaniem przenosi spojrzenie z nóg na jego biodra, które wyglądają, jakby były zupełnie pozbawione tkanki tłuszczowej. Snape myje zęby i pochyla się, żeby wypluć pastę, a kiedy to robi, jego długi penis jest doskonale widoczny. Harry kolejny raz czuje w swojej pachwinie szybki przypływ krwi. Jest na wpół twardy i odczuwa niewygodny ucisk.
Snape staje prosto, zakręcając kurki i patrzy na swoje odbicie w lustrze. Nagle zamiera bez ruchu. Harry nie może zobaczyć jego oczu, ale postawa Snape'a wyraża zmęczenie. Chłopiec słyszy ciche westchnienie, kiedy mężczyzna kieruje się pod prysznic. Harry przesuwa się trochę, aby mieć lepszy widok. Snape ponownie trzyma przez chwilę dłoń pod strumieniem i dopiero wtedy nie wchodzi do kabiny. Reguluje pokrętła tak, że wszystkie głowice prysznicowe są skierowane na niego pod różnymi kątami. Zaczyna namydlać swoje ciało, a z ust Harry'ego o mały włos nie wyrywa się jęk, kiedy ogląda te smukłe, długie palce wędrujące po zaskakująco umięśnionej klatce piersiowej. Snape myje włosy, namydla nogi, ramiona, brzuch.
Harry pochyla się do przodu, kiedy te długie palce zjeżdżają w dół klatki piersiowej, przemierzając szlak ciemnych włosów i zatrzymują się u podstawy penisa. Następnie owijają się wokół niego i przesuwają w dół. I z powrotem. I... I Harry uświadamia sobie, że Snape robi coś więcej niż tylko się tam myje. On się głaszcze. Chłopak także chwyta swojego twardego penisa przez materiał spodni od pidżamy i ściska.
Snape robi to powoli. Drugą dłoń prowadzi do swojego sutka, szczypiąc go lekko. Później do drugiego i z powrotem, a jego penis nabrzmiewa i twardnieje. Mężczyzna pochyla się, opierając czoło o ścianę prysznica. Jednocześnie nadal gładzi coraz większą erekcję, drugą rękę prowadząc na pośladki. Ściska je, a z jego ust wydobywa się jęk. Jego oddech jest wyraźnie cięższy, dopasowuje się do oddechu Harry'ego.
Snape prowadzi jedną dłoń w górę członka, a następnie, gdy ponownie przesuwa ją w dół, powoli wsuwa palec drugiej pomiędzy pośladki. Rozstawia szerzej nogi, kiedy zaczyna drażnić swoje wejście, a dłoń przyspiesza, gładząc już w pełni twardy członek. Harry może zobaczyć purpurową żołądź, kiedy czarodziej odciąga napletek. Snape zwraca się plecami do ściany, opierając się o nią, co daje Harry'emu pełny widok na dłoń mężczyzny poruszającą się wściekle, aby doprowadzić do spełnienia. Druga dłoń porzuca otwór i przenosi się na ciężkie jądra, pieszcząc je. Jego usta są rozchylone, głowa odrzucona w tył, gdy daje się w pełni ponieść przeżywanej przyjemności. Harry wsuwa dłoń w spodnie od pidżamy, ściskając własne jądra i powstrzymując zbliżający się orgazm. Niski, gardłowy jęk dociera do jego uszu i chłopak zafascynowany patrzy na strumień, który wystrzela z penisa, zupełnie jakby celowo go drażnił i wyśmiewał. Harry stoi jak zahipnotyzowany, nie mogąc oderwać oczu od pulsującego, purpurowego członka.
Snape wydaje się być całkowicie wypompowany, podobnie jak jego penis. Odwraca się, aby jeszcze raz się opłukać i zakręca prysznic. Chwyta ręcznik, wyciera się, a następnie kieruje się do swojej sypialni, mrucząc „Nox" i zamykając za sobą drzwi.
Harry nie może się ruszyć. Jest tak twardy jak jeszcze nigdy dotąd, więc ponownie ściska swoje jądra, zastanawiając się jednocześnie, co robić dalej. Czeka i wpatruje się przez kilka minut w zamknięte drzwi, ale nikt ich już nie otwiera. Rozgląda się po ciemnym pomieszczeniu i zdaje sobie sprawę, że musi znajdować się w prywatnych komnatach profesora. Drzwi, przez które tu wszedł, musiały prowadzić do starego magazynu. Uświadamia sobie, że za ścianą znajduje się najprawdopodobniej główny korytarz prowadzący do pokoju wspólnego Slytherinu.
Opada na jedno z krzeseł stojących przed wygasłym paleniskiem, uznając, że jest zbyt podniecony , żeby iść teraz z powrotem do swojego dormitorium. Siedzi i czeka aż jego erekcja opadnie, ale nie może przegonić ze swojego umysłu obrazu Snape'a i jego drgającego, domagającego się uwagi penisa.
Jak to się stało, że mężczyzna - Snape! - sprawił, że się podniecił? Przecież nie jest gejem. Harry jest tego pewny. Nigdy przecież nie pomyślał nawet, że któryś z jego kolegów jest interesujący. Żeby być szczerym, nie pomyślał też tak nigdy o żadnej ze swoich koleżanek. Czy to oznacza, że może być gejem? Jego umysł wędruje z powrotem do obrazu tego ogromnego, czerwonego członka i jego własna erekcja od razu drga w odpowiedzi.
Jedna jego dłoń ślizga się w dół pod gumkę spodni, chwytając i ściskając pulsujący penis, podczas gdy druga ręka przesuwa się pod koszulę, odnajdując i skubiąc sutek. Och! To jest niezłe. Jego erekcja pulsuje wściekle na zgodę. Nigdy wcześniej nie myślał, że ta część ciała może być tak wrażliwa. Harry jest teoretycznie zaznajomiony z seksem i zawsze sądził, że jest to miejsce, w które powinny być dotykane dziewczyny. Jęczy cicho: Merlinie, jest taki twardy!
Odwraca głowę, spoglądając na drzwi, ale nadal są zamknięte i nie wydobywa się spod nich żadne światło. Ściąga w dół spodnie, uwalniając swoją erekcję i ciężkie jądra. Kontynuuje przebieganie palcami tam i z powrotem przez swoje sutki, podczas gdy druga ręka porusza się na członku. Palce muskają wejście, rozsmarowując płyn sączący się obficie z czubka erekcji. To nie potrwa już długo, myśli kiedy z jego ust wyrywa się jęk, a lepka ciecz tryska, oblepiając wnętrze peleryny-niewidki. Chłopak nie przerywa głaskania się, wyciągając resztki orgazmu, dopóki nie czuje się całkowicie wyczerpany.
Może wyczuć zapach podniecenia i kiedy mgła otaczająca jego umysł rozwiewa się, Harry z przerażeniem stwierdza, że nadal jest w komnatach Snape'a. Szybko ubiera z powrotem spodnie, lepką dłoń wycierając o koszulę, kiedy przemierza drogę powrotną do magazynu, z którego przyszedł. Ostrożnie zamyka za sobą drzwi, zostawiając je jednak lekko uchylone, tak jak je zastał. Kiedy opuszcza pomieszczenie i znajduje się już w korytarzu, przystaje, aby złapać oddech. Aby w ogóle zacząć znowu oddychać.
Rozgląda się poraz kolejny i zamyka drzwi. Jednym machnięciem różdżki doprowadzając się do porządku, idzie znowu wzdłuż tego dziwnego korytarza, czując jakby jego nogi były z gumy. Mija wejście do Wielkiej Sali i kieruje się prosto do wieży Gryffindoru, gdzie wkłada swoją pelerynę do torby i wspina się na łóżko, zaciągając wokół siebie czerwono-złote kotary. Leży na łóżku, a jego myśli dryfują wokół tego, czego niedawno był świadkiem. Wkrótce zasypia, wciąż o tym myśląc. Śpi spokojnie.
CZYTASZ
Lek na Sen
FanfictionHarry, nie mogąc zasnąć, znów wędruje po korytarzach. Głęboko w lochach na jednym ze swoich nocnych spacerów znajduje nieprzewidziane lekarstwo na bezsenność.