Rozdział I

342 14 8
                                    

- Michael, wstawaj - rozległo się zza drzwi. Chłopak w łóżku obrócił się na drugi bok. Po pięciu minutach znowu coś mu przeszkodziło - Michael, już późno. - Głos stał się bardziej niespokojny. Chłopak wiedział, że nie może dłużej zwlekać.

- Już wstaję, mamo - powiedział zaspany. Powoli podniósł się z łóżka. Rozejrzał się po pokoju. - Po co mi była ta jeszcze jedna misja? - mruknął pod nosem patrząc na konsolę podpiętą do małego telewizora. Chłopak wziął wiszącą na krześle białą koszulkę oraz parę niebieskich jeansów. Szybko się ubrał. Wyszedł z pokoju i zszedł na dół.

- O, w końcu jesteś - powiedziała jego mama, wysoka brunetka. Młodzieniec przysiadł do stołu - Znowu grałeś całą noc w to swoje "Space Vulpix"? - zapytała.

- To jest "Star Braixen" - odparł chłopak biorąc kanapkę do ręki. - I nie, wcale nie... - zaczął, po czym głośno ziewnął. - Dobra, grałem, ale i tak już skończyłem ze szkołą - odparł protestując. Mama zaśmiała się głośno.

- Oj nie, dzisiaj jeszcze masz rozdanie świadectw - powiedziała. - Ale idź po śniadaniu do Nancy oddać mikser. Stoi na szafce - dodała.

- Ale sama mówiłaś, że... - zaczął jej syn.

- To po południu - przerwała mu mama. - Zdążysz ze sto razy - dodała. Chłopak otworzył usta, ale mama kontynuowała - Wyskoczyć z kolegami też.

Michael zamilkł i szybko skończył śniadanie. Włożył talerz do zmywarki, po czym skierował się do wieszaka. Ściągnął z niego czapkę z daszkiem. Założył ją na głowę, po czym wziął deskorolkę spod ściany, a następnie karton z szafki.

- To idę, mamo - powiedział dość głośno, po czym szybko otworzył drzwi.

- Jeśli jedziesz na deskorolce, to weź kask. - Mama krzyknęła jeszcze zanim zdążył wyjść. Chłopak westchnął pod nosem. Rzucił czapkę na blat, po czym sięgnął po kask. Założył go na głowę. - I ochraniacze - dodała mama. Westchnął jeszcze głośniej sięgając po nie.

- A może jeszcze mam założyć zbroję? - rzucił Michael. Szybko zapiął ochraniacze na kolanach i łokciach. Wziął z szafki karton z pożyczonym mikserem pod pachę. Wskoczył na deskorolkę i parę razy odepchnął się nogą.

Nancy, przyjaciółka mamy, wprawdzie mieszkała na drugim końcu miasteczka, ale Stratham nie było duże. Po drodze minął kilku ludzi, ale szybko dojechał do celu. Zatrzymał się, zszedł z deskorolki, po czym zadzwonił do drzwi. Dzwonek imitował śpiew Fletchlinga. Po chwili otworzyła mu dziewczyna w podobnym wieku. Miała na sobie jasną bluzeczkę i krótką spódniczkę.

- Cześć - przywitała go poprawiając swoje długie, różowe włosy.

- Sophia, jest Twoja mama? - zapytał Michael.

- Jest, tylko bierze kąpiel - odpowiedziała dziewczyna - A co?

- Moja mama oddaje mikser - stwierdził i wcisnął jej karton.

- Dobrze, przekażę jej - powiedziała Sophia uśmiechając się. - A myślałeś już, jakiego pokemona dostaniesz ze świadectwem? - zagadała. Chłopak przewrócił oczami.

- Nie, byle coś fajnego - rzucił mimochodem sięgając po deskorolkę.

- Ja bym wolała jakiegoś słodkiego - powiedziała sąsiadka, ale młodzieniec jej przerwał.

- Vanillite'a? Cóż, co kto lubi...

Sophia zmrużyła oczy. - Chodziło mi o jakiegoś tak słodkiego jak ja, bym go nie przyćmiła. - Michael postawił nogę na deskorolce.

Pokemon VioletOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz