Rozdział V

56 1 0
                                    

- Sparky, co tak wcześnie? - Michael ziewnął głośno. Nie otwierając oczu poszukał telefonu. Pomacał ziemię w kilku miejscach. Po chwili poczuł coś metalowego. Próbował to wziąć do ręki. Zaczęło mu uciekać. - Sorka, Tony. - Po chwili znalazł telefon. Otworzył jedno oko. - Już jedenasta?! - Rozbudził się momentalnie. Sięgnął po plecak. Wygrzebał jakąś kanapkę. Wziął dużego gryza. Następnie napełnił miski swoich pokemonów. Cała czwórka szybko dokończyła swoje śniadania. Sparky od razu przyjął bojową postawę. - Czekaj, ubrudziłeś się trochę. - Michael wziął go na ręce. Wytarł mu policzki. - I odpocznij lepiej, wczoraj trochę trenowaliśmy, a zaraz idziemy dalej. - Sparky przekrzywił głowę. - Muszę znaleźć wam nowego kolegę. I po drugiej stronie lasu jest miasto Coleburg z własną salą treningową. Pokażemy liderowi, co osiągnęliśmy. - Sparky radośnie pisknął. Trener położył pokemona na ziemi. - Na razie możesz brać przykład z Tony'ego. - Wskazał na swojego Arona. Stalowy pokemon leżał pod drzewem kończąc wieczko puszki po karmie. - Znaczy, nie jedz puszki, tylko odpocznij - dodał na wszelki wypadek. Trener zmienił koszulkę. Rzucił okiem na bluzę. Zapowiadał się ciepły dzień, więc zawiązał ją w pasie. Następnie przystąpił do składania namiotu.

***

- Tony, Metal Claw. - Michael wskazał na dzikiego Venipide'a. Podbiegł do przeciwnika. Podskoczył. Wysunał pazury i zaatakował go z powietrza. Metalowy pazur uderzył w pancerz robaka. Tony wyprowadził drugi cios z boku. Venipide poleciał w stronę drzewa. Spadł na ziemię i uciekł.

- Starczy, Teraz Sparky. - Pokemon wyskoczył przed swojego trenera. - Użyj Swift. - Wskazał na Seedota na gałęzi. Sparky skupił wzrok na przeciwniku. Jego ogon zaświecił. Wyskoczył i szybko nim machnął. Wykonał salto i wylądował na czterech łapach. Gwiazdkowe pociski szybko przemierzyły odległość pomiędzy dwoma pokemonami. Uderzyły w Seedota i eksplodowały. Chmura dymu spowiła go.

- Świetnie ci poszło. Zubat, Twoja kolej. - Michael poszukał kolejnego celu. Jednak przerwał mu czyiś krzyk. - Co jest? - Odwrócił się w stronę źródła dźwięku. - Sparky, idziemy to sprawdzić. - Pobiegł przed siebie. Sparky podążał obok trenera. Zubat leciał z drugiej strony. - Tony, ty też. - Pokemon pobiegł tak szybko, jak mógł. Czyli niezbyt. Michael westchnął. Wyciągnął pokeball. - Dobra, wracaj. - Przywołał Tony'ego do środka. Przeskoczył przez obalone drzewo. Ześlizgnął się po zboczu do małej dolinki. Sparky przekoziołkował obok trenera. Wbił pazurki w ziemię. Zatrzymał się nad brzegiem strumyka. Michael rozejrzał się. Na drugim brzegu siedziała młoda dziewczyna. Miała blond włosy związane w kucyka. Rozmasowywała nogę. Obok niej siedziała Eevee. Michael przeskoczył przez strumyk. - Ej, nic ci nie jest? - zapytał.

- Nie, goniłam Eevee, potknęłam się i trochę zdarłam kolano spadając - odparła spoglądając na trenera swoimi zielonymi oczami. Michael zdjął plecak, położył go na ziemi.

- Nie wygląda to źle - ocenił po chwili. - Tyle razy się wywaliłem na deskorolce, że coś tam wiem - dodał śmiejąc się. - I powinienem mieć jakiś plaster. - Zaczął grzebać w plecaku.

- Nie trzeba, rozmasuję to i będzie dobrze.

- Ale już wszystko znalazłem - odpowiedział trener wyciągając pudełko plastrów i wodę utlenioną.

- Dobrze, podaj - odpowiedziała dziewczyna maskując ulgę. Odkaziła ranę i przykleiła plaster ozdobiony podobizną Comfey. - Dzięki.

- Nie ma sprawy - powiedział trener wyciągając do niej rękę. - A tak w ogóle, jestem Michael, a to mój partner, Sparky. - Pokemon wdrapał się na ramię trenera. - No i Zubat, którego złapałem - dodał, gdy drugi pokemon do niego podleciał.

Pokemon VioletOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz