Rozdział II

96 2 6
                                    

Michael rozejrzał się po Centrum Pokemon. Siostra Joy nadal nie wyszła z jego Sparkym. Natomiast Talonflame, który należał do tego nieznajomego trenera, siedział w drugim rogu poczekalni. Dziobem poprawiał pióra. Chłopak wyciągnął telefon. Chciał wysłać wiadomość do mamy, ale nie umiał opisać tego, co się wydarzyło. Schował go z powrotem do kieszeni. Wstał i nerwowo się przeszedł po poczekalni. W tym momencie pielęgniarka wyszła z zabiegowego. Młody trener szybko podbiegł do lady.

- Co ze Sparkym? - zapytał od razu.

- Już lepiej, udało się opatrzyć jego rany i uśmierzyć ból - powiedziała Joy. Starła pot z czoła. - Ale tak dla pewności zostawię go jeszcze na obserwację, tak za godzinę powinien być w pełni sił - dodała. - Jak dasz mi numer, to mogę zadzwonić, gdy będzie wypoczęty.

- Nie trzeba, zaczekam tutaj - odpowiedział chłopak. Wtedy otworzyły się drzwi wejściowe. Michael zobaczył tego nieznajomego trenera.

- O, zdążyłem cię złapać - powiedział mężczyzna podchodząc do swojego Talonflame'a. - Jak z twoim Shinxem? - zapytał drapiąc latającego pokemona po karku.

- Musi trochę odpocząć - odparł.

- Dobrze się spisałeś - powiedział nieznajomy do swojego pokemona. - To teraz w końcu mam okazję się przedstawić - zwrócił się do chłopaka. Podał mu rękę. - Jestem Oscar.

- Michael - odpowiedział ściskając dłoń. - To teraz powiedz, kim właściwie jesteś i skąd się wzięli tamci?

- Zaczynając od końca, to miałem nadzieję, że ty mi coś o nich powiesz - zaczął spokojnie. - Wiem tylko, że z tym Houndourem było coś nie tak. Poparzenia od ataków ognistych nie są aż tak bolesne - dodał. - Wprawdzie Houndour to także typ mroczny, więc ich płomienie mają trochę inny skład niż innych pokemonów ognistych, ale ktoś musiał się bardzo postarać, by uzyskać taki efekt - kontynuował. - Raczej nie sądzę, by taki dzieciak wiedziałby, jak to zrobić.

- A skąd ty wiesz takie rzeczy? - wtrącił się.

- To jest odpowiedź na pierwsze pytanie - powiedział Oscar, po czym wyciągnął etui z kieszeni. Otworzył je pokazując odznakę. Wyglądała jak płonąca kula. - Jestem liderem sali treningowej tutaj, w Reidcaster, i moją specjalnością są właśnie pokemony ogniste. Dlatego też powinienem dbać o ludzi w moim mieście i okolicach.

- Jesteś liderem? W takim razie mogę wyzwać cię na walkę? - Michael od razu zmienił temat.

- Po kolei, najpierw powiedz mi, co pamiętasz o tamtych wydarzeniach. O co im chodziło, może się jakoś nazwali?

- Hmmm... - Michael się zamyślił. - Dokładnie nie wiem, ale chyba grozili panu Jonesowi... Sprzedawcy. - Oscar pokiwał głową. - Ale chyba mówili do siebie po imieniu - dodał chłopak drapiąc się w głowę. - Nie pamiętam, Cody chyba... - Słysząc to lider wyciągnął notes i szybko to zapisał. - A drugiego sobie nie mogę przypomnieć...

- No trudno, przynajmniej mam jakiś trop - odpowiedział mężczyzna. - A wracając do tematu walki, nie masz jeszcze żadnej odznaki, prawda?

- Nie, dostałem Sparky'ego wczoraj - przyznał się Michael. - To jakiś problem? - Słyszał już o liderach, którzy nie chcą walczyć z tak początkującymi trenerami.

- Nie, któraś odznaka musi być pierwsza - odpowiedział. - Ale walka będzie 2 na 2 pokemony, więc złap jakiegoś. Tylko najpierw daj znać rodzicom, żeby się nie martwili niepotrzebnie - dodał. - Gdybyś potrzebował pomocy, to pod lasem mieszka mój przyjaciel, będziesz mógł się do niego zwrócić - powiedział. Michael pokiwał głową ze zrozumieniem. - A teraz wybacz, muszę wrócić do sali, obowiązki lidera - dodał na pożegnanie. Schował Talonflame'a do pokeballa, po czym sięgnął po kurtkę. - Do zobaczenia, gdy będziesz gotowy - dodał i wyszedł. Michael wyciągnął telefon. Skoro Sparky i tak musi odpocząć, to może zadzwonić teraz.

Pokemon VioletOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz