Rozdział VI

20 0 0
                                    

- Siostro Joy!!! - Daisy wbiegła do Centrum Pokemon. 

- O, witaj...

- Nie ma czasu - przerwała jej. - Znaleźliśmy Deerlinga w lesie, chyba ma złamaną nogę. - Dziewczyna rozejrzała się. - Gdzie on... - Akurat za nią wbiegł Michael.

- Już, już... Jak możesz tak biegać? - Chłopak wziął głęboki oddech. Wyciągnął pokeball z kieszeni. Wypuścił Deerlinga. Pokemon skrzywił się z bólu i podniósł racicę.

- Nasza Daisy tak ma, jak chodzi o pokemony, to czasem zapomina o wszystkim - zachichotała siostra Joy biorąc Deerlinga na ręce. - Nie wygląda na złamaną - stwierdziła po szybkiej analizie.

- Ufff... - odetchnęła Daisy. - Chociaż tyle - dodała odprowadzając pielęgniarkę wzrokiem.

- Tak, teraz już się nim dobrze zajmie - powiedział Michael. - Dzięki, że mnie tu poprowadziłaś...

- Oj tam, nie ma sprawy... I tak fajniej było móc gadać do drugiego człowieka, a nie pokemona - zaśmiała się. 

- A właśnie, bo bym zapomniał... - Trener wychylił się za ladę. - Siostro Joy, mógłbym skorzystać z komputera?

- Tak, oczywiście - zawołała z wnętrza zabiegowego. Michael wyciągnął telefon i podłączył go do komputera stojącego w rogu.

- To chyba mogę już uznać, że dasz sobie radę - zachichotała. - Ja muszę jeszcze coś załatwić, także... Jak będziesz szedł dalej, to przyjdź się pożegnać.

- A gdzie mam cię szukać?

- Jak będziesz chciał mnie znaleźć, to dasz radę - puściła mu oczko wychodząc. Michael wzruszył ramionami.

- Dziewczyny... - wymamrotał pod nosem. Wziął telefon i wybrał numer. - Cześć mamo, tak chciałem powiedzieć, że jestem w Coleburg. Tak, wszystko dobrze... Tak, jadłem... Nie, spaliśmy w namiocie... Jak to z kim? Ze Sparkym i Tonym... Zubat nie, on latał całą noc, przecież to Zubat - mówił. Słysząc kolejne pytanie zrobił zdziwioną minę. - Nie, nie widziałem się z Sophią od ostatniego telefonu, czemu pytasz? Nie wiedziałem, że ona też... Na to wygląda, mam rywalkę - zachichotał. - A, to dobrze, to nie będę wam przeszkadzał. - Rozłączył się i wybrał kolejny numer. - Dzień dobry, jest Oscar? Nie Spencer, Michael... Będzie wiedział. Mogę zaczekać. - Chwilę rozglądał się po pomieszczeniu. - Tak, to ja... Znowu ich spotkałem. Wysłałem, co udało mi się nagrać. Niestety, tylko dyktafon i był w kieszeni, ale może coś da radę z tego wydobyć. Co robili? Nie wiem, mieli jakieś ustrojstwo i badali... Jak ona to nazwała, Zamszony Głaz? A, czyli tylko ja nie wiem, co to - zaśmiał się. - Dobrze, nie przeszkadzam, odezwę się później. - Rozłączył się. Wziął Sparky'ego na ręce. 

- Daisy już poszła? - powiedziała siostra Joy wychodząc z zabiegowego.

- Tak, mówiła, że musi coś załatwić - odpowiedział trener. - A co z tamtym Deerlingiem?

- Jednak zwichnął sobie nogę. Unieruchomiłam mu stawy i będzie się goiło. Jeśli chcesz, to możesz się z nim spotkać.

- W sumie czemu nie? A mogłaby się pani zająć moimi pokemonami? - zapytał wyciągając pokeballa i duskballa. - Skoro już tu jestem, to chciałbym się zmierzyć z liderką.

- Oczywiście, zaraz będą w pełni sił - odpowiedziała siostra Joy. Michael przywołał Sparky'ego z powrotem do pokeballa. Przekazał je wszystkie pielęgniarce.

***

- Sparky, jesteś gotowy? - Pokemon na ramieniu trenera kiwnął głową. - To świetnie. - Popchnął drzwi do sali. Spodziewał się zobaczyć treningi, jak u Oscara. Jednak nic takiego tu nie było. Większość pomieszczenia było porośnięte trawą, kwiatami i krzewami. Jedynymi ludźmi w pomieszczeniu były dwie śliczne dziewczyny, które opiekowały się Chikoritą i Snivym.

Pokemon VioletOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz