🥦Rozdział 7💥

426 37 12
                                    

*Timeskip ok. 4 miesiące*
*Kacchan*

- Ile jeszcze pudeł zostało?!
- Wnoszę już ostatnie!

Ach, świetne w końcu w tym nowym mieszkaniu, w sumie to w apartamencie, choć czego można się spodziewać po dwóch bohater numer jeden. Nie dość, że odrazu jak się wchodzi to ma się przed sobą wielki salon to jeszcze wystarczy przejść trochę dalej by podziwiać widok z 32 piętra. Tak się cieszę, że będziemy tu razem mieszkać. Śmieszne, kto by jeszcze pomyślał 10 lat temu, że mogę go tolerować, mieszkać z nim i codziennie go widywać...

- A ty co tak będziesz tu tak stał? Czy może jednak zajmiesz się rozpakowywaniem przynajmniej kartonów do sypialni, żeby było można gdzieś spać - zapytał mnie z wyczuwalną złością w głosie
- Och już nie bądź taki markotny do cholery, po prostu rozmyślałem...
- O czym? - zaśmiał się lekko
- Jak to o czym? O przeszłości i przyszłości!
- A można dokładniej?
- Ehhh, Deku... Chodzi mi o to, że jeśli kiedyś ktoś by mi powiedział jak będzie wyglądać moja przyszłość to bym go wyśmiał, ale teraz jestem naprawdę szczęśliwy, że będzie niedługo tak... Rodzinnie?

Czemu tak nie pewnie? - spytał się mnie
- Nie sądziłem kiedykolwiek że będę miał... dzieci? Nadal strasznie mi to przechodzi przez gardło
- Jak chcesz bedziemy mogli o tym doszczętnie pogadać, ale teraz masz się zająć rozlokowywaniem, bo jak nie to serio będę wkurzony i będziesz musiał wracać do matki - zaśmiał się sarkastycznie
- A po co tyle złości? Złość piękności szkodzi - odpowiedziałem

Za to on w podzięce tylko rzucił we mnie jakaś poduszką i uśmiechnął się bardzo podejrzanie, ale zarazem strasznie, więc szybciej niż wcześniej zaczełem rozpakowywać rzeczy z pudeł, by tylko się tak na mnie nie patrzył, serio ten wzrok mrozi krew w żyłach nawet mnie.

- Kacchan, a co z pokojem młodego. Idziemy dziś w końcu ja te zakupy do jego pokoju czy nie? - krzyknął z półpiętra.
- Możemy iść, ale jest już 15, więc jak chcesz to teraz! Mam się ubierać? - odpowiedziałem.
- Tak, ja mogę tak iść więc będę czekać w przedpokoju.

Po 10 minutach zszedłem na dół do przedpokoju, gdzie stał Deku wpatrzony w telefon, ale przynajmniej już ubrany.

- Idziemy? - zapytałem zakładając szalik.
- Oczywiście - I jak to on ma w zwyczaju otworzył mi dzwi i wsiedliśmy do naszego samochodu.

Jechaliśmy w nim w zupełnie normalnej ciszy, jakieś 15 minut gdy zadzwonił do mnie telefon. Gdy zobaczyłem kogo imię było monitorze to poprosiłem Deku by odebrał i ustawił na głośno-mówiący.

- Cześć Bakugou, zgaduje, że Izuku jest z tobą prawda? - spytała Dr. Julia
- Cześć - odezwał się Deku - coś się stało że dzwonisz? Myśleliśmy że dziś macie dzień wolny.
- Dzień wolny rzeczywistoście powinniśmy mieć, ale szczęście w nieszczęściu pierwszo z dzieci się dziś obudziło! - krzyknęła do słuchawki

Z wrażenia zatrzymałem się na poboczu, gdyż dziecko o którym mówiła doctor miało się obudzić dopiero za 2 miesiące. Gdy spojrzałem na Deku to wnioskując po wyrazie twarz musiał być bardzo zdziwiony.

- Ale co się stało, że tak wcześnie się obudził? Czy przypadkiem nie obudziliście u niego funkcji mózgowych? - uprzedził mnie z pytaniem
- No właśnie zastanawiamy jak to jest możliwe, ale najprawdopodobniej te funkcję musiał obudzić całkiem sam. Ale wracając do głównego wątku to obecnie ROZMAWIA - tutaj zdecydowanie podkreśliła słowo rozmawia - dlatego chcielibyśmy żebyście do nas tutaj teraz przyjechali, jeśli to nie jest problem.
- Na całe szczęście nie jesteśmy od was daleko i będziemy za 10min - odpowiedziałem.
- Dziękuję bardzo i do zobaczenia za chwilę.

Tuż po rozłączeniu natychmiastowo wjechałem z powrotem na drogę nerwowo patrząc an drogę by jak najszybciej dojechać do ich szpitala. Gdy spojrzałem na Deku który siedział tuż koło mnie, to widziałem, że denerwuje się jeszcze bardziej ode mnie. Nie zdziwiłem się tym, w końcu jest osobą która do wszystkiego się musi przygotować, więc taka nagła informacja musi być dla niego aż za bardzo stresującą. Zabrałem rękę którą miałem na biegach o położyłem ją na jego rękach co o dziwo podziałało.

Gdy po chwili już parkowałem na podziemnym parkingu który był opuszczony gdy zwykle jest problem by znaleźć miejsce. Wychodząc z auto podniosłem na duchu Izuku, by mniej był zdenerwowany. Wchodząc do windy złapał mnie za rękę i mocno ścisną, ja ten uścisk oddałem by wiedział że jestem z nim. Po chwili wyszliśmy z windy i udaliśmy się do sali gdzie tak często przechodziliśmy by tylko patrzeć na tak ważną dla nas teraz osobę, ale teraz nie tylko patrzeć mogliśmy, ale także z nim w końcu porozmawiać...

- Cieszę się, że tak szybko udało wam się przyjechać - zatrzymała nas przed salą pani doktor która musiała nam wytłumaczyć parę rzeczy związanych z tak niezwykłym przebudzeniem - rozumiecie wszystko? Jeśli tak to zapraszam was do środka. Psychologa tam już nie ma i pamiętajcie że to wy musicie mu powiedzieć, że jesteście jego rodziną.

Our Family |BakudekuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz