#11

135 14 41
                                    

Aroya

          Z galerii wróciłyśmy w świetnych humorach. Cały czas się z czegoś śmiałyśmy i nie mogłyśmy doczekać się wspólnego wypadu do baru. Jednak miałam nadzieję, że nic złego się nie wydarzy i będziemy mogły spokojnie spędzić wieczór. W sumie i tak nie miałyśmy zamiaru się tam upijać, ale dobrze się bawić. Zawsze potrafiłyśmy rozkręcić imprezę, nawet jeśli ludzie myśleli, że nie da się jej uratować. Byłyśmy w tym naprawdę niezłe, aż czasami szkoda mi tamtych czasów, bardzo za nimi tęskniłam. Wtedy żyłyśmy sobie beztrosko, ze zmartwieniami szesnastolatek. To było coś wyjątkowego, coś, czego nikt nam nie zabierze. To nasze wspomnienia, które pozostaną w nas na zawsze. To chwile, do których możemy wracać w myślach i być z nimi związane, aż po wsze czasy.

          W sypialni przebrałam się w nowo zakupioną sukienkę. Miałam na myśli małą, czarną, do tego wsunęłam białe trampki i skórzaną kurteczkę. Mimo że lubiłam chodzić w kieckach i spódniczkach, jednak nie uwielbiałam szpilek, wolałam płaskie buty. Nie to, że nie potrafiłam w nich chodzić, ale po prostu nie były dla mnie zbyt wygodne. Dlatego, gdy była taka potrzeba, zakładałam czółenka, ale jak miałam wybór, to stawiałam na trampki bądź adidasy. Wyszłam z sypialni i poszłam do kuchni, by tam zaczekać na Beth. W międzyczasie sprawdziłam telefon, czy nie dostałam żadnej wiadomości. Miałam jednak nadzieję, że może Naio zdecydował się do mnie odezwać, ale on wolał udawać, że w ogóle mnie nie znał. Tak chyba było mu łatwiej, ale nie rozumiał, że w ten sposób nie krzywdził tylko mnie, ale również siebie. Dla mnie takie rozwiązanie w ogóle nie miało sensu, bo gdy ja spotykałam problemy na swojej drodze, to nie uciekakałam od nich, jak Naio. Nie odsuwałam się od niego, próbowałam z nim rozmawiać, mimo tego, że się bałam.

          — Co to za smutna mina? — Beth zapytała, gdy tylko przekroczyła próg kuchni.

         — Nic ważnego, gotowa? — Przyjaciółka kiwnęła głową, dlatego wzięłyśmy swoje torebki i zjechałyśmy windą na dół.

         Przechodząc koło portierni, zauważyłyśmy, że Albert kończył właśnie swoją zmianę, poczekałyśmy za nim, bo Beth uparła się, by zapytać go, czy nie miałby ochoty do nas dołączyć. Nie przeszkadzało mi jego towarzystwo, ale zdążyłam zauważyć, że mu się podobałam. Nie dawałam Albertowi żadnych złudnych nadziei, od razu zastrzegłam mu, że nie ma liczyć na nic więcej, jak przyjaźń. Przystał na moje warunki, chociaż niechętnie to zrobił. Moja kochana malarka zdążyła mi objaśnić, że zielonooki był całkiem dobry w tych sprawach i nie miałabym czego żałować. Zastanawiałam się, kiedy zdążyła się z nim przespać, skoro mieszkanie sponsorował jej Greg. W ogóle nie potrafiłam tego zrozumieć, nie wiedziałam, co siedziało w jej głowie. Czasami zastanawiałam się, czy przypadkiem nie miała więcej szczęścia niż rozumu. Gdyby słynny Magasiva o tym wiedział, to przypuszczam, że Beth nie miałaby takiego spokojnego życia. Bardzo dużo ryzykowała, ale nie miałam pojęcia za jaką cenę. Tak naprawdę wielokrotnie się nad tym zastanawiałam.

         — Aroya, nie będę wam przeszkadzał? — zapytał Albert, gdy tylko kobieta podała mu propozycję.

         — Nie — odpowiedziałam zgodnie z prawdą. — Nie będzie ci przeszkadzać, że spędzasz wieczór tylko z nami? — dodałam, badając jego reakcję. Wiedziałam, że żaden facet nie pogardziłby taką ofertą. Blondyn zaśmiał się, ukazując swoje proste śnieżnobiałe zęby, po czym objął nas ramieniem.

         — Poczekajcie na mnie z dziesięć minut, szybko się ogarnę i jestem do waszej dyspozycji — rzekł i pobiegł do swojego mieszkania na najniższym piętrze. Albert to taka nasza dusza towarzyska, wszędzie go pełno. Z jednej strony to fajne uczucie, ale z drugiej czasami trochę upierdliwe. Nie chciałam być nie miła, po prostu niekiedy miałam wrażenie, że za bardzo tryskał pozytywną energią, której ja przeważnie nie posiadałam.

Aroya - Życie Pod Osłoną Nocy (Zakończone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz