not gonna fight with fate anymore |three|

351 23 9
                                    

Zaskoczenie, jakie dopadło Yoongiego było doprawdy silne i przerażające. Momentalnie zamarł, wtapiając wzrok w jasny ekran telefonu z szeroko rozwartymi oczami, aż po dłuższej chwili skierował go na nieznajomego. No, poniekąd znajomego. Jimin widocznie próbował się powstrzymać przed zaśmianiem się na cały głos, lecz wychodziło mu to jak wychodziło. Wciąż uśmiechał się szeroko, starając się zakryć to dłonią.

Min panikował, a Park czuł, że zaraz zejdzie. Faktycznie, śmiechu warty obraz.

-C-co? - odezwał się nareszcie miętowo-włosy, nie mogąc uwierzyć w to, czego właśnie się dowiedział. Jego dłonie i nogi się trzęsły, a twarz miał niesamowicie bladą i bez przerwy przestraszoną. Odczuwał ogromnie silne, a w tym obce emocje, chociaż... i tego mógł już na następny dzień nie pamiętać.

-Hyung, ja po prostu w ciebie nie wierzę - zadrwił młodszy. - Zdecydowanie jesteś, jak na razie, chyba najdziwniejszym facetem jakiego spotkałem. Co cię tak ode mnie odpycha, hm?

-J-ja... nie- od razu przerwał i zebrał się do biegu. W panice i pośpiechu wybiegł z lokalu, taranując wszystko i każdego, kto znalazł się na jego drodze, jakby nie wiadomo co się działo lub miało się stać. Podobnie do Parka tamtego razu... Mając go za dziwaka w końcu sam się nim stał.

Niestety, co czasem się zdarza, przez swoją zniewagę i roztargnienie, telefon Mina wylądował na podłodze, czego sam właściciel nawet nie zdołał usłyszeć. Park za to to zauważył i uznał, że być może znajdzie się jeszcze jakaś szansa, więc podniósł komórkę i po chwili ruszył w poszukiwaniu mężczyzny.

Gwałtownie otworzył drzwi, rozglądając się zaraz potem dookoła. Ledwo i w oddali, jednak zauważył wypatrywanego Mina na końcu chodnika, który po krótkim momencie zniknął za budynkiem. Dlatego też, nie chcąc na nic czekać i marnować czasu rozpędził się do swojego maksimum w kierunku tamtego. Zastanawiało go tylko to, jakim cudem potrafił jeszcze normalnie biec i nie przewrócił się w trakcie na twarz lub nie uderzył w jakiś słup...

...i w tym błąd. Ostatecznie nie potrafił.

Kiedy Jimin skręcał w określoną stronę, momentalnie coś go zatrzymało, a co zabawne, był to przewrócony Yoongi, leżący już obity na chodniku. Z czoła powoli spływała mu krew, a łokcie miał obtarte - tak samo kolana. Tym razem Park wyszedł na tego zmieszanego i nie miał pojęcia co robić, lecz szybko się ogarnął i pomógł mu stanąć na nogi.

-Yoongi, słyszysz mnie w ogóle? - spytał w nadziei, że jednak te odpowiedź usłyszy.

-Mhm... - mruknął ledwo słyszalnie, przymykając oczy. Mimo że alkohol przejął nad nim kontrolę, a na buzi miał ranę, wciąż wyglądał przystojnie w świetle ulicznych lamp, a jego wzrok wkradał się do wnętrza Parka i tworzył w nim szaloną burzę. I to było dla niego nieco przerażające.

-Dobra, gdzie mieszkasz? Odprowadzę cię.

-Tam - powiedział niechętnie i wskazał palcem jakiś kierunek, co niestety nic Jiminowi nie mówiło.

-Czyli?

-No tam.

-Hyung, nie wiem gdzie jest "tam". Możesz sprecyzować? - zaśmiał się cicho.

-Nie wieeem - przeciągnął. -Dlaczego za mną pobiegłeś? - powiedział, po czym zatoczył się na tyle, że i Park próbujący go utrzymać stracił równowagę i chwilę mu zajęło, by pewnie stanąć na ziemi. Rudo farbowany mężczyzna westchnął, powoli żałując tego, że po niego poszedł. Ale i tak zebrał siły, poprawiając się, aby przytrzymać go lepiej.

-Dobra, zaczynam mieć cię dość. Idziemy do mnie. - rzekł pewnie i wrócił się w stronę swojego mieszkania. Obawiał się tego pomysłu, ale co innego mógł zrobić? Przecież nie zostawiłby go samego w takim stanie.

Friends with benefits | m.yg x p.jm NIE BĘDZIE KONTYNUOWANE Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz