7. Dłonie czują uczucia

224 32 21
                                    

Długa i przyjemna rozmowa z Norwidem, wiele zdziałała w przypadku Fryderyka. Poczuł się on o wiele lepiej i już nie myślał tak wiele nad niepotrzebnymi rzeczami.
Brunet siedział w swoim cichym końcie i pił swoje letniej temperatury kakao, czytając jakąś nudną książkę. Nie miał żadnych planów na dziś, a fortepianowi postanowił dać na dzień dzisiejszy odpocząć.
Bardzo martwiły go natomiast swoje dłonie, które z dnia na dzień coraz to bielsze były.
Była wiosna, a takie sytuacje działy się głównie w zimie.

Każdy lodownik powiadał, że jeśli ręce stają się białe w wiosne oznacza to, że jakaś osoba prawdopodobnie odczuwa mocne uczucia ku lodownikowi.
Chopin nigdy nie wierzył w takie przesądy, nawet teraz te słowa wydawały się mu najzwyczajniej głupie, jak nie idiotyczne.
Zresztą, kto by się zakochał w nim?
Chyba niewidomy - tak uważał Fryderyk, miał bardzo niską samoocenę, a każde krytyczne słowa wobec niego podwajały uczucie beznadziejności.
Chłopak nie nazywał tego depresją, nigdy nawet nie pomyślał by popełnić samobójstwo. Zresztą ciągle czuł, że ma dla kogo żyć. Choćby dla jego siostry, która już dawno rysuje na szybach kwiaty i wzory jako mróz. Ale nie tylko, miał wspaniałą rodzinę i uwielbiał spędzać z nimi czas, jednak nie pokazywał im się na oczy. I nawet nie zamierzał dopóki nie nauczy się panować nad mocami swymi.

Wstydził się za siebie. Ludwika, siostra jego, w wieku pięciu lat potrafiła zamrażać wode w sople lodu oraz liczne jeziora, stawy, rzeki i to kontrolowała. Nie wspominając nic o rodzicach utalentowanych jak nikt inny. Tylko on czuł się gorzej, gdyż jako jedyny potrafi to wszystko, ale nie ze swojej woli.

Gdzie by nie przechodził, tworzył zimę stulecia, choćby niechcący. Bał się, że w przyszłości skrzywdzi kogoś swoimi mocami, choć nie będzie to czyn z premedytacji zrobiony. Zamknął książkę, wcześniej zaznaczając na której był stronie, dopił kakao i odłożył książkę na mały, pełny śniegu regał.

Założył swoje białe rękawiczki i westchnął cicho, chowając twarz w dłoniach.

- Czemu to dla mnie takie trudne? - zapytał sam siebie i wstał na równe nogi, ręce rozłożył i ze skupieniem wpatrywał się w kubek. Poczuł mrowienie w palcach, ale przedmiot zamiast się zamrozić, został zapełniony po brzegi śniegiem.

- Niech by to... - parsknął poirytowany i załamał ręce.

Miał wielką chęć się rozpłakać, jednak rozmyślił się zaraz po tym jak usłyszał czyjeś kroki. Ponownie odwrócił się szybko w stronę dźwięku i cofnął o krok z przerażenia.

- Kkto tam się czai? - zapytał cicho i zauważył chłopaka, tego samego co jakiś czas temu.
Uśmiechał się miło do niego, co Fryderyka przerażało jeszcze bardziej.

- Cześć Frytek - powiedział Ferenc, ubrany jedynie w płaszcz, cienkie spodnie i kozaki. Włosy jak zawsze, żyły własnym życiem, a oczy tętniły radością, nie wspominając o różowych policzkach od zimna, ale czy na pewno od zimna?

- Nie jestem Frytek... tylko Fryderyk jak już - powiedział ze skruchą w głosie starszy.

- Frytek brzmi lepiej - lekko się uśmiechnął Ferenc, a Fryderyk się zarumienił i westchnął cicho, co robił dziwnie za często.
Poczuł jak niespodziewanie jego ręce szczypią od śniegu poczętym na nich.

- Nnie ważne... co cię tu sprowadza? Nie masz dość po ostatnim wtargnięciu? - zmarszczył brwi, starając się wyglądać na oburzonego, ale dla chłopaka wciąż wyglądał uroczo. Jego czerwone policzki od mrozu dodawały mu uroku.

- Chciałem cię zobaczyć i mam coś dla ciebie - uśmiechnął się do starszego Ferenc i wyciągnął szal. Fioletowo-niebieski, ciepły, duży, szal. Fryderyk zadrżał i zrobiło mu się ciepło na serduszku, przypomniał sobie, jak jego mama szyła podobne szale własnoręcznie i bardzo często trafiały właśnie w jego ręce.
Do teraz pełno jej szali przechowywał w szafie i nosił na zmianę w zimę.

Chłopak, pomimo radości jaką odczuwał, nie zaufał Ferencowi, do tej pory nikt obcy prezentów mu nie dawał, oprócz Cypriana, ale z Wodnikiem to całkiem inna historia.

- Dlaczego dajesz prezent komuś takiemu jak ja? - zapytał i spojrzał Lisztowi prosto w oczy, które w wyobraźni Węgra, wydawały się najpiękniejszymi jakie w życiu zobaczył.
Żadna kobieta z którą czas spędzał, nie miała takich pięknych oczu.

Ferenca zalał rumieniec mocny, ale nie odwrócił wzroku i się szczerze uśmiechnął.

- Bo, gdy pierwszy raz cię ujrzałem od razu stwierdziłem żeś mym przyjacielem - Chopin nie potrafił zrozumieć słów wypowiedzoanych przez Liszta, stał jak wryty w ziemie i spuścił wzrok na zamarznięte podłoże.

- Dziękuję... - prawie wyszeptał Fryderyk i wziął, wciąż ciepły szal w swoje ręce. Nie mógł się powstrzymać i mocno przytulił kawałek otrzymanego materiału, a łzy spłynęły mu po policzkach ze wzruszenia.

- Dlaczego płaczesz? - zmartwił się młodszy i podszedł do młodzieńca, kładąc dłoń na jego policzku.
Fryderyka przeszedł dreszcz, gdy to zrobił. Dawno nikt go nie dotykał, w jakikolwiek sposób.

Pamiętał jedynie mocny uścisk sióstr, gdy dowiedziały się, że musi powędrować daleko od domu i gdzie indziej, samotnie, rozpętać zimę.

- Nie wiem - westchnął ponownie Fryderyk, czując jak z jego ust poleciała para od temperatury w znajdującym się miejscu.

Pomiędzy Chmurami | Romantyzm AUOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz