34. Wyjaśnienia

148 24 12
                                    

Rozdział niesprawdzony
A dedykuję go makromalwa

____

Wieczór
Gwiazdy poczęły pojawiać sie na niebie tym samym podkreślając jego piękno oraz tajemniczość.
Większość ludzi powracała do swoich domów z prac, szkół, treningów.
Zdawało się, że jedynym wyjątkiem był szatyn, plątający się o takich godzinach po drodze.
Niektórzy przechodnie mierzyli go zdziwionym wzrokiem lecz ten zdawał się kompletnie ignorować ich spojrzenia oraz myśl o tym, że prawdopodobnie wzbudził w nich zdziwienie.

W pewnym momencie chłopak gwałtownie się zatrzymał, lekko uniósł głowę a jego oczom ukazał się dom.
Nie byle jaki dom, mieszkał w nim chłopak którego ten kochał, ale nie potrafił się do tego przyznać.
Miał wrażenie, że nawet jakby się świat miał zapaść, nie wyrzekł by ani słowa.
Bał się zniszczyć coś, co i tak już praktycznie zniszczył.
Poczuł nagłą gulę w gardle, która skutecznie przypominała mu że nie ma pojęcia co powinien powiedzieć i zanim wejdzie do środka, wszystko zniszczy jeszcze bardziej.
W głębi serca pocieszał się słowami Niccolo, które ewidentnie były optymistyczne.
Dla Hectora zdawały się aż zanadto, gdyż za bardzo przygotował się na bycie odrzuconym.

Podszedł do drzwi i zapukał, juź po chwili usłyszał kroki za drzwiami, a otworzyła mu średniego wzrostu brunetka z oczami identycznymi do tych, które kochał.

- Dobry wieczór, Hectorze - obdarowała go wesołym uśmiechem, który skrępował szatyna.
- Zawołać Felixa?

- Poproszę - ledwo wydukał, słysząc z ust brunetki cichy śmiech, już po chwili zaprosiła go do środka, a zaraz potem zniknęła bez śladu.

Berlioz przygryzł dolną wargę i rozejrzał się po pomieszczeniu, w którym przebywał setki (jak nie tysiące) razy.
Doskonale pamiętał jak Felix za każdym razem witał go w totalnie innych humorach.
Raz radosny, raz markotny, a raz zatrzaskiwał mu drzwi przed nosem gdy był zdenerwowany, jednak ostatecznie i tak zawsze kończyło się na wpuszczeniu Berlioza do środka.
Z zamyślenia wyrwały Hectora, wolne kroki słyszalne z korytarza.
Po krótkiej chwili zauważył swojego ukochanego, który nie wyglądał najlepiej.
Wyglądał na ospałego oraz przygnębionego, po czym Hector od razu stwierdził, że rozmowa z Mendelssohnem w takim stanie nie będzie należała do najłatwiejszych.
Ich spojrzenia się spotkały, a obu z nich przeszły dreszcze na własny widok.
Brunet już miał zamiar uciec, gdy odruchowo szatyn chwycił jego dłoń, sprawiając iż jego pomysł ucieczki kompletnie wyleciał mu z głowy.

- Felix, przepraszam... naprawdę! - zaczął czując jak czas zwolnił tempo, szatyn począł mieć wrażenie iż nawet wskazówki zegara zaczęły iść wolnym rytmem.
Jedyne co pozostało w normalnym rytmie, były ich bicia serca, które biły wyjątkowo szybko przez sytuacje.

- Feli... ja wiem że jesteś na mnie zły, naprawdę... więc proszę uderz mnie jeśli tego potrzebujesz, wygarnij mi jak bardzo jestem głupi, wypomnij mi co prawie ci zrobiłem!

Cisza

Felix zacisnął swoją dłoń na dłoni Berlioza, odwracając się w jego stronę.

- Nie jestem zły, prędzej zawstydzony - wymamrotał cicho lecz Hector i tak wyłapał każde jego słowo.

- Przepraszam...

- Nie przepraszaj! - podniósł ton nadal nie patrząc szatynowi w oczy, skutecznie unikając ich wzajemnego zetknięcia się.
Mendelssohn robił wszystko by odwrócić wzrok od osoby stojącej przed nim.
Wstydził się tego co czuł, tego co chciał teraz najbardziej.

Natomiast Berlioz wpatrywał się w Felixa jak w obrazek, wyjątkowo piękny obrazek.
Starał się wyczytać z niego jak najwięcej, zachwycić siè jego widokiem choćby po raz ostatni, byle by móc choć na chwilę.

- Kocham cię, Feli... - w mgnieniu oka oczy szatyna się zaszkliły, zasłaniając obraz w postaci bruneta tuź przed nim.

Czuł się okropnie, jednak zarazem poczuł się wolny.
Już nic nie ciążyło mu na sercu, oprócz strachu przed odrzuceniem.
Odrzucenie brzmiało jak najgorszy scenariusz, do którego Hector nie chciał dopuścić, ale to nie od niego zależało.

Felix spojrzał na niego zszokowany, jakby nie zrozumiał pojęcia wypowiedzianych przez starszego słów.
Po chwili poczuł niewyjaśniony spokój, przyjemne ciepło ogarnęło jego ciało tym samym doprowadzając do rumieńców na i tak już zarumienionych policzkach bruneta.

- Hector, czy mógłbyś mnie pocałować?...




Pomiędzy Chmurami | Romantyzm AUOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz