Najwidoczniej Tony się obudził i szedł do mojego pokoju. Szybko otarłam łzy. Drzwi się otworzyły. Ale to nie był on... To był jakiś podejrzany mężczyzna ubrany na czarno. Masakra! Ledwo co wyszłam z jednej sytuacji a teraz muszę wyjść z drugiej. Mężczyzna miał dość spore mięśnie, więc od razu wiedziałam, że będzie trudnym celem do pokonania. Szedł w moją stronę z bronią wycelowaną na mnie, a ja odchodziłam do tyłu w stronę ściany również z bronią. Nikt nic nie mówił. W końcu doszłam do ściany. Nie mogłam nigdzie zwiać. Mężczyzna zaczął coś mamrotać pod nosem ale ja go nie słyszałam. Bałam się okropnie, ponieważ nie wiedziałam co ten typek chce zrobić. Jednak starałam się tego nie pokazywać na zewnątrz. W końcu mężczyzna odezwał się:
X: Mmm.. jaki ładny pokoik...
A: Czego chcesz?- przerwałam mu wypowiedź bo nie mogłam wytrzymać presji.
X: Ty jesteś Ashley, prawda?
A: Skąd wiesz?
X: Wiem, bo my się już najprawdopodobniej znamy. Naprawdę kotku mnie nie poznajesz?
Tego było już za wiele. Mam tu być ponad trzy tygodnie a nie wytrzymuje tego, co się dzieje obecnie. To było straszne! Jaki kotku hmm? Wkurzyłam się i zawołałam Toniego myśląc, że nadal jest w domu
X: Tony jest w dobrych rękach. Nie bój się o niego, skarbie...
A: Porąbany jesteś czy jak? Jaki kotku, skarbie hmm? Nie znamy się nawet i pytam się, gdzie jest Tony? - wycelowałam w niego broń
X: Naprawdę tak lecisz na tego wariata? Przecież byłem o niebo lepszy od tego frajera, a ty sobie po prostu poszłaś. Chcesz być przy nim Ashley, naprawdę?
A: Tak, chce! - nie zważałam już na te brednie co opowiadał.
X: Najpierw odłóż broń. Jest to pierwszy i najważniejszy krok.
A: Chyba śnisz!
I wtedy rozpoczęła się walka. Wiedziałam, że nie mam szans z nim, lecz nie wiem dlaczego sama rozpoczęłam bijatykę. Oczywiście prawie każda dziewczyna zaczyna od uderzenia z liścia- ja również od tego rozpoczęłam. Mężczyzna przyciągnął mnie do siebie poprzez złapanie mnie w talii.
X: Spokojnie...
Spokojnie? Ja, Ashley mam być spokojna przy tym dupku, który nie wiadomo co zrobił Toniemu. Śmieszne.. Uderzyłam go w głowę i rozpoczęłam wykonywać pewien punkt, który braliśmy na kursie samoobrony. Dostałam parę uderzeń i poczułam jak krew cieknie mi z nosa. Mężczyzna najprawdopodobniej chciał mnie zamknąć na klucz w pokoju, ale nie miałam drzwi, bo były wcześniej wyważone. Specjalnie wybuchłam śmiechem by go rozzłościć.
A: Ojej, nie ma drzwi? Tak mi przykro hahaha- otarłam krew i wycelowałam w niego bronią i szczerze- to ze strachem
X: Ach tak się bawimy? Dobrze, sama chciałaś ale zapamiętaj sobie do końca życia- z Maxem się nigdy nie zadziera!
I wtedy zrozumiałam, kim jest mężczyzna ubrany na czarno w kominiarce. Nie byłam zadowolona z tego powodu, że przyszedł w tym momencie. Był to mój ex sprzed roku. Zerwałam z nim po roku, bo jak nawet teraz widać- jest chory psychicznie i chciał mnie sprowadzić na złą drogę. Był wtedy tym załamany i próbował mnie powstrzymywać od zerwania, ale udało mi się tym razem nie nalegać na jego obietnice. Ten rok przeżyty bez niego był cudowny! Nie spodziewałam się, że należy do jakiegoś gangu i że kiedykolwiek powróci. Podchodził coraz bliżej do mnie ściągając kominiarkę. Nadal miał te blond włosy. Celowałam nadal w niego. Kiedy w końcu się zbliżył na wystarczającą odległość nacisnęłam spust ale on zdążył chwycić pistolet i wycelować nim w podłogę. Był okropny huk i przecież niszczyłam dom Toniego! Nie miałam już siły na walczenie z nim i niszczenie tego domu, który wyglądał teraz okropnie. Upuściłam dłoń na podłogę, usiadłam i zaczęłam płakać do kolan.
M: No i widzisz! Zawsze się łatwo poddawałaś. Dla mnie w tym momencie to wielki plus.
Kucnął obok mnie i mnie kopnął. Tak, kopnął mnie, ale na szczęście mnie to aż tak bardzo nie bolało. Zaraz potem poczułam, że wbił mi coś do ręki. Starałam się mu tą rękę wyrwać, ale na marne. Zrobiło mi się czarno przed oczami i padłam na podłogę jakby zabita.
***
Obudziłam się tak jakby w jakimś bunkrze. Nie miałam siły nawet wstać. Z tyłu miałam zawiązane ręce. Było strasznie zimno. Starałam się przykryć kołdrą. Poczułam wtedy pewien ciepły dotyk, który już wcześniej znałam. To był Tony! W końcu coś pozytywnego się dzisiaj wydarzyło! Nie miał związanych rąk przez to, że miał chore lewę ramię. Dobrze, że chociaż tym nie zrobili mu krzywdy! Chciałam zacząć krzyczeć ze szczęścia, ale on szepnął mi do ucha:
T: Wszystko będzie dobrze, nie bój się. Nie możemy głośno rozmawiać, bo nas pilnują na górze i jest noc. Rano ma się coś wydarzyć. Nie mogę ci też rozwiązać rąk, bo jak to zauważą to będą wściekli. Są z gangu, na którym mieliśmy się zemścić ale przez ten mój wypadek oni zaatakowali pierwsi. Dobrze, że chociaż jesteśmy razem. Śpij spokojnie, jestem przy tobie. I przepraszam...
Również mu szepnęłam:
A: Dzięki Bogu, że żyjesz. Naprawdę nie masz za co przepraszać. To nie twoja wina tylko bardziej moja. Kocham cię!
Kiwnął tylko głową i wrócił do swojego „łóżka" ( jeżeli w ogóle to coś można nazwać łóżkiem), które znajdowało się po drugiej stronie tego miejsca. Kiwnęliśmy równocześnie głową na „dobranoc" i obróciliśmy się do ścian. Czułam, że Tony myślał o tym samym co ja, mianowicie o tym, jak się wydostaniemy. Jak najszybciej muszę mu powiedzieć o tym, kim jest Max. Nie pamiętałam już później o czym myślałam, ponieważ musiałam szybko zasnąć. Co do rana miałam złe przeczucia. Ale był ze mną Tony- jedyna osoba której ufam w tym towarzystwie. Przy nim nie bałam się wszystkiego tak bardzo.
YOU ARE READING
Krwawa szczerość
RomanceByły wakacje przed rozpoczęciem mojej nowej licealnej szkoły. Poszłam z przyjaciółką na spacer do lasu, do którego chodziłam od zawsze. Nie wiedziałam jednak, że tak skończy się to wyjście. Jestem ciekawa, kiedy wrócę do domu...