Rozdział V

614 30 22
                                    

W końcu dotarliśmy pod Miętówkę, której nazwa nawiązywała zarówno do nazwiska właściciela - pana Minta - jak i kolorystyki wnętrza. Jako, że był to lokal położony raczej na uboczu (dzięki czemu było tu dość spokojnie), w środku nie było tłumów, zwłaszcza o tak wczesnej porze.

Stojąca za ladą Viki pomachała mi, co odwzajemniłam. Potem różowowłosa zauważyła, że nie jest sama. Na jej twarzy wykwitł lennyface, a ja zaczęłam zastanawiać się, czy przyjście tu na pewno było dobrym pomysłem. Miałam złe przeczucia.

Razem z Judem zajęliśmy miejsca w tylnej części pomieszczenia z przy ładnej roślinie doniczkowej z białymi kwiatami. Okno przy dwuosobowym stoliku dawało nam widok na niewielki ogródek.

- Ładnie tu - zauważył kapitan Królewskich. - Ładniej niż w Poziomeczce.

- Mi też się podoba. Jest tak czysto, spokojnie, jasno i przytulnie.

- Zupełnie jak ty - mruknął, jakby o siebie. Poróżowiałam.

- Co bierzesz? - zmieniłam tematy wskazując głową na menu, które znałam na pamięć. Zaczął przebiegać je wzrokiem.

- Ciebie, ale to kiedy indziej ( ͡° ͜ʖ ͡°).

- Co? - niestety nie dosłyszałam, co powiedział.

- Hmm... A co polecasz?

- A wolisz coś z miętą, owocami, bitą śmietaną, czekoladą, toffi, kremem...? - przełączyłam się automatycznie na tryb pracownicy.

- Może czekolada i owoce?

- W takim razie myślę, że dobra będzie czekoladowa WZ-tka z malinami bądź mandarynką.

- Brzmi nieźle.

- Co podać? - zapytała nas zielonooka kelnerka z uśmiechem kota z Chesire. Nawet nie zauważyłam, kiedy podeszła. - To, co zwykle? - zwróciła się do mnie.

- Tak, dzięki.

Po zebraniu zamówienia również od szatyna, odeszła. Miałam nadzieję, że tylko przywidziało mi się, że to mnie mrugnęła. Przez chwilę siedzieliśmy w ciszy, nie wiedząc, co powiedzieć.

- Więc... Lubisz pingwiny, tak? - zagaił z uśmiechem i psotnymi iskierkami w oczach. Odebrało mi mowę. On... przypomniał sobie?

- Ty... pamiętasz? - wyszeptałam, bojąc się, że źle go zrozumiałam i zrobię z siebie pośmiewisko. Chociaż szczerze, większy lęk wywoływała we mnie myśl, że nie byłam wystarczająco znacząca nawet wtedy. Że zawsze byłam nikim. To trochę głupie, bo niby co kilka minut rozmowy ponad rok temu może zmienić teraz, ale i tak było to dla mnie ważne.

- Jak mógłbym zapomnieć o niebiańskiej dziewczynie, której rodzice lubili patrzeć w górę? - zaśmiał się lekko, a moje serce fiknęło koziołka. Zaraz jednak zmienił ton na poważniejszy. - Dosłownie uderzyłaś mnie w twarz.

- Przepraszam! - zalała mnie mała fala paniki. Jest na mnie zły? O Najsłodszy Olmajcie! Przecież to ma najzupełniej prawo. Dałam mu z liścia! Naruszyłam nietykalność cielesną! To nielegalne! Jestem przestępcą, a z nimi ktoś tak uroczy i troskliwy na pewno nie będzie chciał się zadawać. Co ja zrobiłam?

- Nie masz za co - zapewnił z rozbrajającą szarością. - Byłem dupkiem. I to nawet o wiele większym niż teraz. To ja przepraszam, że cię nie poznałem. - Poczułam ciepło w środku. - Trochę... - szukał słów - się zmieniłaś.

Spuściłam wzrok i odgarnęłam pasmo włosów za ucho. Przed odpowiedzialnością uratowało mnie przyniesienie naszych zamówień. Od razu wgryzłam się w mój sernik z galaretką truskawkową. Wtedy popatrzyłam na deser Jude'a. Zadławiłam się. Zabije ją! Wycięła mu serduszko?! Cholerka!

- Wszystko ok? - zaniepokoił się mój towarzysz, widząc, że cała poczerwieniałam i przez kaszel z trudem łapię oddech. Pokazałam mu kciuk w górę. Uspokoiłam się dopiero po dopadnięciu do napoju, który Viki postawiła na blacie.

- N-nie zamawialiśmy napoju - wysapałam, patrząc na nią pytająco.

- Na koszt firmy. - Tym razem na pewno puściła mi oczko, zanim odeszła.

Dopiero teraz zdołałam go obejrzeć. Chciałam zapaść się pod ziemię. Dała nam gigantyczny koktajl truskawkowy z dwoma zakręconymi w serduszka słomkami z oferty dla par. Schowałam twarz w dłoniach. Przecież on weźmie mnie za jakąś psychopatkę!

- Sorki, przepraszam, wybacz - wymamrotałam, powoli popadając w otchłań rozpaczy.

- Hej, spokojnie - odezwał się łagodnie Sharp. - Spójrz na mnie - poprosił. Nie zrobiłam tego. Nie chciałam wiedzieć pogardy w jego oczach. Delikatnie złapał moje dłonie swoimi i opuścił je z mojej twarzy.

- Spójrz na mnie, Sky - powtórzył stanowczo. To był głos władcy. Kochanego, wspaniałomyślnego, opiekuńczego, ale wciąż władcy. Powoli przeniosłam oczy na jego ukryte za szkłami tęczówki. - Wszystko w porządku z słyszysz? Wiem, jacy przyjaciele bywają upierdliwi. To nie zmienia tego, co o tobie myślę. Wciąż bardzo cię lubię.

Jego słowa podziałały kojąco. Moje ramiona się rozluźniły, a ja odetchnęłam. Wciąż byłam szalenie zawstydzona, tym razem tym, że widział mnie w takim stanie, ale już nie panikowałam.

- Przepraszam - rzekłam po raz ostatni. - I dziękuję.

- Nie waż się więcej przepraszać, bo nie masz za co. I spoko, w końcu od tego są przyjaciele, prawda?

- Tak, chyba faktycznie. - "Przyjaciele". Czy on właśnie zamknął mnie w friendzonie...? No nic, później się nad tym zastanowię. Ważne, że mogę w jakikolwiek sposób być blisko niego. Sprawia, że czuję się trochę lepiej jako ja.

Później rozmowa zeszła na przyjemniejsze tematy. Opowiadał mi o swojej drużynie, opisywał mecze i ciekaw techniki, z którymi się spotkał. W zamian ja wspomniałam o moich doświadczeniach sprzed gimnazjum. Trochę niezręcznie zrobiło się tylko podczas ustalania, co zrobimy z shakiem, który był naprawdę dobry i szkoda, żeby się zmarnował. Żadne z nas nie chciało odpuścić, żeby to drugie go dostało. Ostatecznie piliśmy na zmianę.

Gdy rozchodziliśmy się w końcu w swoje strony, dostałam smsa od winowajczyni zamieszania.

Vikuś 💕: Nie musisz dziękować, Chmurko ;3

Prychnęłam i schowałam telefon. Później jej odpiszę. Póki co ogromny uśmiech nie schodził z moich ust. Chciałam skakać i śpiewać. Czy to właśnie jest prawdziwie szczęście? Jeśli tak, to nie mam nic przeciwko temuż aby cała reszta mojego życia wyglądała podobnie. No, jeszcze tylko Rose by się przydała i trochę mniej tych nerwów, ale wciąż - to chyba najlepszy dzień w moim życiu!



N.A.
Uff, to chyba najdłuższy rozdział w jednej części, jaki powstał. Mam nadzieję, że podoba wam się randka - nie-randka SkyJude! Następny rozdział za tydzień ❣️

Zakochana w Królu ~ Jude Sharp x OCOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz